[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dwa rajskie ptaki królewskie, o szkarłatnym upierzeniu grzbietu, piersi lśniąco zielonej, pomarańczowym łebku i szyi rubinowoczerwonej, z dumą stroszyły kępki jasnożółtych piór, rozpościerających się jak małe wachlarze na tle szarobiałego podbrzusza.Przestępowały z nóżki na nóżkę, trzepotały czerwono-brązowo-zielonymi skrzydłami i, krygując się, z samouwiel­bieniem spoglądały na wystające z krótkiego ogona dwie bardzo wydłużone sterówki, pozbawione chorągiewek i tylko na samym końcu tworzące jakby zaokrąglone płatki.Trzeci samiec należał do ptaków rajskich wielkich [96].Przewyższał rozmiarami rywali.Przysiadł nisko na gałęzi naprzeciwko napuszonych zarozumialców, jakby zamierzał rzucić się na nich, i wzniósł do góry wyrastające z boków kity długich, delikatnych, żóltawobiałych piór, które niby puszysty płaszcz osłoniły prawie cały jego grzbiet.Żółta plama na łebku, gardziel zielona o jasnym połysku oraz brązowe skrzydła, plecy i piersi wspaniale uzupełniały jego strój godowy.Tomek w niemym zachwycie spoglądał na przepiękne ptaki.Nie dziwił się już, iż powstało o nich tyle romantycznych legend.Zapomniał nawet o ostrożności; coraz to bliżej skradał się do tokujących samców.One tymczasem, jakby odgadując zachwyt nieostrożnego młodzień­ca, coraz śmielej i bezczelniej pozwalały się podziwiać.Sfruwały na niższe gałęzie, odwracały się bokiem, tyłem, rozpościerały skrzydła, puszyły kity i jedynie ich przenikliwe, nieprzyjemne głosy zakłócały harmonijny obraz piękna.Tomek wprost nie dowierzał swoim oczom.Teraz nie miał już wątpliwości - obydwaj zostali spostrzeżeni przez rajskie ptaki! One zaś wciąż chełpiły się swą wspaniałością.W końcu też zwróciły na siebie uwagę samic żerujących w pobliżu.Trzy z nich z trzepotem skrzydeł opadły na gałęzie sąsiednich drzew; przekrzywiając lekko łebki przy­glądały się swoim mężom, jak aktorom na scenie.Wilmowski znów dotknął dłonią ramienia syna.Tomek drgnął, zerknął na ojca.Ten wzrokiem wskazał na flobert.Tomek nie bez żalu pomyślał o konieczności pozbawienia życia tak wspaniałych ptaków.Rozumiał jednak, że teraz nie wolno było tracić czasu.Lada chwila ptaki mogły się poderwać do lotu.Słońce przygrzewało już dość mocno.Toteż tylko westchnął cicho, oparł się lewym bokiem o pień drzewa i wolno uniósł małokalibrowy karabinek do ramienia.Ptak rajski wielki akurat krzyknął przenikliwie.Tomek ujrzał jego pierś odsłoniętą na krótką chwilę.Pewnie nacisnął spust.Samiec zatrzepotał skrzydłami, niemal brzuchem dotknął gałęzi, po czym bezwładnie zsunął się na miękki mech u stóp drzewa.Pozostałe dwa samce nawet nie zwróciły uwagi na cichy strzał i nagłe zniknięcie rywala.Krygowały się dalej, umożliwiając Tomkowi oddanie dwóch następnych celnych strzałów.Samiczki również nie wyczuły niebezpieczeństwa.Przyfrunęły do swych mężów, zdumiewając się ich nagłym znieruchomieniem.Dopiero gdy Tomek zabił jedną z nich, poderwały się do lotu, lecz wtedy Wilmowski wypalił z luf fuzji i obydwie opadły na ziemię.- Wspaniały połów! - zawołał Wilmowski.- Zdobyliśmy trzy pary za jednym zamachem!- Udało nam się, ojcze! - cieszył się Tomek, nieświadom nawet, że tylko głośny huk strzałów z fuzji ocalił co najmniej jednemu z nich życie.Wilmowscy zajęci polowaniem nie wiedzieli, że ktoś przyczajony w pobliskich zaroślach obserwuje ich od dłuższego czasu.Był to młody wojownik ze szczepu Tawade, który przekradł się w celach zwiadow­czych na tereny Mafulu.Jego nagie, brązowe ciało pokrywały pomalo­wane na przemian czarne i białe pasy.Czerwono-żółte koła, otaczające czarne jak węgiel oczy, oraz kość kazuara przeciągnięta przez chrząstkę nosową nadawały jego twarzy okrutny wyraz.Zwiadowca Tawade po raz pierwszy w swym życiu ujrzał białe istoty.Przeraził się i nawet chciał uciekać, ponieważ wziął je za duchy, lecz ciekawość przezwyciężyła strach.Ukryty w zaroślach nie spuszczał z nich wzroku.Z drżeniem serca obserwował czary, za pomocą, których zabijali czarodziejskie rajskie ptaki.Nieznane białe istoty chciały zapewne przyozdobić swe głowy piórami własnoręcznie zabitego ptaka, aby nie imały się ich strzały z łuków ani dzidy.Młody Tawade poszarzał na twarzy, gdy jeden z duchów uniósł dziwny, cicho huczący kij, a potem wspaniały rajski ptak spadł martwy z drzewa na ziemię! Potem widział kolejno zabijane dalsze ptaki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl