[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyjrzałam przez pozostałe okna.Od strony dziedzińca winorośle były zbyt gęste, aby je rozerwać i popatrzyć.Kiedy spróbowałam odsunąć liście, podniosła się straszna wrzawa wśród kryjącego się tutaj ptactwa.Na wschodzie zobaczyłam kolejne zbocze.tyle że trochę bardziej od­dalone.Jeszcze dalej widoczny był żółty pas przypominający o pustyni, którą przebyłam.Na zachodzie rozciągało się długie górskie pasmo, na którego skraju znajdowała się forteca.Zobaczyłam też resztki otoczonych murkami pól, pozostałości budynków, kawałek sadu.Widok tego ostatniego przypomniał o głodzie.Wyszłam na zewnątrz.Po zaspokojeniu głodu poszłam w górę strumienia i znalazłam mały murowany basen.Odważyłam się rozebrać i garściami trawy zeskrobałam z siebie brud.Potem umyłam włosy.Wysuszyłam je na wietrze, jednocześ­nie starając się wyczyścić ubranie.Słońce łagodnie ogrzewa­ło moje nagie ciało i nagle zaczęłam cicho podśpiewywać, podobnie jak służebne dziewczęta piorące na brzegach rzek.Napiłam się do syta.Ubrałam się, chociaż przybrudzone ubranie niemile kleiło się do skóry.Spróbowałam zapleść warkocze, jednak wilgotne pasma wysuwały się nie dając zbyt porządnego efektu.Nie miałam nawet zapinki z brązu, która utrzymywała włosy na miejscu pod hełmem, spróbo­wałam więc zrobić wiązanie z dwóch kawałków długiej mocnej trawy.Następnie zaczęłam szukać jagód.Znalazłam także wodną roślinę, której słodkie twarde korzenie były jadalne.Pochrapując, przypomniałam sobie, że ostatni raz jadłam je podczas letniej uczty w Ithdale.Moja ciotka znała się na robieniu różnych przetworów i wymyśliła własną receptę przechowywania tych cienkich korzonków przez zimę.Kroiła je drobno i zalewała miodem.Popatrzyłam na pobrudzone jagodami dłonie i na sreb­rzącą się w promieniach słońca zbroję.Ithdale było tak dawno temu i tak daleko, moje poprzednie życie było teraz niczym legenda opowiadana przez Kowala Pieśni.Nic, co zdarzyło się naprawdę tej stojącej nad strumieniem Joisan.Gnąc się pod ciężarem pancerza obejrzałam cały sad.Nie było dojrzałych owoców.Na zagonie melonów znalazłam za to dwa już złotawe.Niewielkie - ale nie mniej cenne.Niosąc je w dłoniach wróciłam na dziedziniec, który traktowałam jak obozowisko.Z trawy przede mną poderwały się do biegu nieznane, pokryte futrem zwierzątka.Nie mogłam jednak polować nie mając noża ani pistoletu strzałkowego.Oprócz tego odpy­chała mnie myśl, że mogłabym coś tutaj zabić - nawet jeżeli nadawałoby się do jedzenia.To musiały być dobre łowieckie tereny dla kotów.pewnie także dla niedźwiedzi.niektóre z nich podobno jadały mięso, nie tylko owoce.Ostrożnie trzymając melony, wdrapałam się po kamien­nym rumowisku.Chciałam ponownie wykorzystać ostrą sprzączkę i przeciąć skórę.Owoce były nie tylko wspaniałym pożywieniem, można było nimi także ugasić pragnienie.Słońce paliło tak gorąco, że pancerz stał się niemożliwym do uniesienia ciężarem.Tak bardzo przyzwyczaiłam się do samotności, że prze­straszyłam się na widok kotów wylegujących się w słonecz­nej plamie.Kotka leniwie lizała łapy.Samiec przewrócił się na grzbiet i zaczął się tarzać po nagrzanych kamieniach.Widząc ich rozleniwienie poczułam się niczym niepro­szony gość.Kotka zmrużyła oczy i wydawała się mnie w ogóle nie zauważać.Ziewnęła szeroko pokazując zawi­nięty różowy język.Samiec wstał i otrząsnął się.Niepewnie stanęłam przed nimi trzymając w dłoniach owoce.To było bardzo dziwne spotkanie.Koty były czymś więcej niż tylko zwierzętami.- Za powitanie przy bramie - powiedziałam czując najprawdziwszą wdzięczność - me dzięki.Za pożywienie (zdobyłam je co prawda sama, a ogród nie należał chyba do kotów) - uśmiech i podziękowanie.Dla pana tej warowni - pozdrowienie.“Pana tej warowni?" - w myślach usłyszałam reakcję na moje słowa.Jeżeli można było tutaj mówić o tonie głosu, to z pewnością teraz w słowach brzmiało rozbawienie.“Ładna formułka, kobieto z Dales.Więc tak mówicie pośród swoich.Niech się trochę zastanowię.o, tak.Dla podróżnego z dalekich stron powitanie w tym domostwie i niech szczęście sprzyja w twoich wędrówkach".To była jedna z wersji powitania nieznanego gościa stosowana w Dales.Zaskoczył mnie fakt, że kot potrafił zacytować dokładną jej treść.W jaki sposób mieszkaniec Odłogów nauczył się naszych zwyczajów? Kot jednak mówił dalej.“Dobrze zrobiłaś słuchając nas i pozostając tutaj." W słowach nie dźwięczała już lekka nuta.Nie byłam też zbytnio zdziwiona jego następnymi słowami.“Pojawił się nowy niepokój".Nic więcej nie powiedział, podeszłam więc do posłania z trawy i usiadłam (usłyszałam przecież słowa powitania).Położyłam przed sobą melony i zapytałam:- Jaki rodzaj niepokoju? Czy to Thas? - Do tej pory wiedziałam jedynie o nich, taka myśl była oczywista.Przez chwilę poczułam tamten zapach i strach, jaki odczuwałam.W wyobraźni ujrzałam walące się mury fortecy (nawet te tak długo opierające się władaniu czasu) i wieżę po­chwyconą w ziemny wir, nas wszystkich w pułapce.“Być może Thas, ale nie tylko." Kot nie wzruszył ramionami niczym człowiek, ale intonacja głosu wskazywała na podobne odczucie.“Nie, nie to, o czym myślisz teraz.tutaj.Czary ochraniające Carfallin są bardzo stare, ale pomimo to silne i utrzymają się jeszcze przez wiele sezonów.Ostatniej nocy widzieliśmy jeźdźców, poszukujących i po­szukiwanych.Rozbudziły się istoty, spoglądają, czają się, węszą i polują.Nadal nie są jeszcze pewne, na co polują, ani w jaki sposób rozpoczną nagonkę."- Uważasz, że moje przybycie sprawiło to wszystko? Jeżeli Thas już wybudowali podziemne korytarze pod tą krainą.to musiało się to stać przed moim przybyciem.- Zaprotestowałam, czując niesprawiedliwość w obarczaniu mnie odpowiedzialnością za obudzenie Ciemnych Sił.Nie wzywałam żadnych Mocy, a jedynie ratowałam swoje życie.Walczyłam z Ciemnościami, a nie z mieszkańcami Odłogów.Thas uciekali przed Światłem, ale nie zostali poranieni przez promienie.Nie.nie miałam zamiaru podjąć tego ciężaru.Tym razem jednak kot potrząsnął głową na wzór czło­wieka.“Nawet wtedy gdy masz przy sobie to - pyskiem wskazał na wiszącego na mojej piersi Gryfa - niektóre rzeczy nie mogłyby się obudzić tylko z powodu tego talizmanu.Na razie nie wiemy, dlaczego działają niektóre z sił.Czujemy jedynie, że wszystkie, które do tej pory się uaktywniły, należą do Ciemności.Dawno temu określono granice, stworzono zamknięcia, rzucono zaklęcia.Światło i Ciemność mogły się poruszać pewnymi drogami, zawsze oddzielnie.Teraz czary słabną, czujemy dotknięcia, uderze­nia mieczem.przenikające przez ustalone bariery, wszyst­kie mają na celu sprawdzenie, czy istnieje jakaś przeszkoda.Jaki jest tego powód.kto to może wiedzieć?"- Kraina Dales została zaatakowana.- Pochwyciłam się tego faktu, chociaż nie wiedziałam, dlaczego mogłoby to być ważne dla mieszkańców Ziem Spustoszonych.Bezsprzecznie, mieli zabezpieczenia, których nigdy nie uda się przełamać żadnym napastnikom.Wystarczyłoby wezwać na pomoc najsłabszą z Mocy, a potem znowu mogliby żyć spokojnie swoim dawnym życiem.- Nie wiem, co się teraz dzieje, z wyjątkiem tego, że do tej pory prawie przez cały czas przegrywaliśmy.Ogary z Alizonu wdarły się głęboko na nasze tereny, mają więcej wojowników, lepszą broń.Czy wojna mogła się teraz przenieść na wasze tereny?Kotka skrzywiła się z pogardą.“To tylko ludzie - nie mają ani nie wzywają żadnych Mocy.Dla takich jak oni nasza kraina nigdy by się nie obudziła! Najmniejsi z nas mogliby ich zmusić do ucieczki albo zabić bez wysiłku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl