[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Wiadomo, że tam, którędy szły wojska, zawsze mnożą się straszydła.W takich miejscach zawszenajlepiej się zarabiało.- Fakt - potwierdził Coen.- Okolice się wyludniają, po wsiach same baby, które nie umieją sobie radzić.Kupa dzieci bez domu i opieki, szwendających się dookoła.Aatwy łup przyciąga potwory.- A panowie baronowie - dodał Eskel - panowie komesi i starostowie mają głowy zaprzątnięte wojną, niestarcza im czasu, by chronić poddanych.Muszą wynajmować nas.To wszystko prawda.Ale z tego, co Trissnam opowiadała przez całe wieczory wynika, że konflikt z Nilfgaardem to poważniejsza sprawa, nie jakaśtam lokalna wojenka.Czy tak, Triss?- Nawet jeżeli - powiedziała zjadliwie czarodziejka - to chyba wam to na rękę? Poważna, krwawa wojnasprawi, że będzie więcej wyludnionych wsi, więcej owdowiałych bab, wręcz zatrzęsienie osieroconychdzieci.- Nie rozumiem twego sarkazmu - Geralt odjął dłoń od czoła.Naprawdę nie rozumiem, Triss.- Ani ja, dziecinko - uniósł głowę Vesemir.- O co ci chodzi? O te wdowy i dzieci? Lambert i Coen gadająniefrasobliwie, jak to młodziki, ale przecież nie słowa są ważne.Przecież oni.-.oni tych dzieci bronią - przerwała gniewnie.- Tak, wiem o tym.Przed wilkołakiem, który w ciągu rokuzabija dwoje lub troje, podczas gdy nilfgaardzki podjazd może w ciągu godziny wyrżnąć i spalić całą osadę.Tak, wy bronicie sierot.Ja natomiast walczę o to, by sierot było jak najmniej.Walczę z przyczynami, nie zeskutkami.Dlatego jestem w radzie Foltesta z Temerii, zasiadam tam razem z Fercartem i Keirą Metz.Radzimy, jak nie dopuścić do wojny, a gdyby do niej doszło, jak się obronić.Bo wojna wisi nad nami jaksęp, nieustannie.Dla was to awantura.Dla mnie to gra, stawką w której jest przetrwanie.Jestem w tę gręzaangażowana, dlatego wasza obojętność i niefrasobliwość boli mnie i obraża.Geralt wyprostował się, spojrzał na nią.- Jesteśmy wiedzminami, Triss.Czy nie rozumiesz tego?- Co tu jest do rozumienia? - czarodziejka potrząsnęła kasztanową grzywą.- Wszystko jest jasne i klarowne.Wybraliście określony stosunek do otaczającego was świata.To, że za moment ten świat może zacząć walićsię w gruzy, mieści się w tym wyborze.W moim się nie mieści.To nas różni.- Nie jestem pewien, czy tylko to.- Zwiat wali się w gruzy - powtórzyła.- Można się temu bezczynnie przyglądać.Można temuprzeciwdziałać.- Jak? - uśmiechnął się drwiąco.- Emocjami?31Nie odpowiedziała, odwróciła twarz w stronę ognia huczącego w kominie.- Zwiat wali się w gruzy - powtórzył Coen, kiwając głową w udanej zadumie.- Ileż razy ja już to słyszałem.- Ja też - wykrzywił się Lambert.- I nie dziwota, bo to ostatnio popularne powiedzonko.Tak mówiąkrólowie, gdy okazuje się, że do królowania niezbędna jest jednak odrobina rozumu.Tak mawiają kupcy,gdy chciwość i głupota doprowadzają ich do bankructwa.Tak mówią czarodzieje, gdy zaczynają tracićwpływ na politykę lub zródła dochodów.A adresat wypowiedzi powinien zaraz po niej oczekiwać jakiejśpropozycji.Skróć więc wstęp, Triss, i złóż nam propozycję.- Nigdy nie bawiły mnie utarczki słowne - czarodziejka zmierzyła go zimnym spojrzeniem - ani elokwentnepopisy służące temu, by drwić z rozmówcy.Nie zamierzam uczestniczyć w czymś podobnym.O co michodzi, wiecie aż za dobrze.Chcecie chować głowy w piasek, wasza sprawa.Ale tobie, Geralt, dziwię sięmocno.- Triss - białowłosy wiedzmin znowu spojrzał jej prosto w oczy.Czego ty ode mnie oczekujesz?Aktywnego udziału w walce o ocalenie walącego się w gruzy świata? Mam zaciągnąć się do wojska ipowstrzymać Nilfgaard? Powinienem, gdyby doszło do kolejnej bitwy o Sodden, stanąć z tobą na Wzgórzu,ramię w ramię, i bić się o wolność?- Byłabym dumna - rzekła cicho, opuszczając głowę.- Byłabym dumna i szczęśliwa, mogąc walczyć utwojego boku.- Wierzę.Ale ja nie jestem na to dość szlachetny.I nie dość mężny.Ja nie nadaję się na żołnierza i bohatera.Dojmujący strach przed bólem, przed kalectwem lub śmiercią nie jest jedynym powodem.Nie można zmusićżołnierza, by przestał się bać, ale można go wyposażyć w motywację, która pomoże mu przełamać strach.Aja takiej motywacji nie mam.Nie mogę mieć.Jestem wiedzminem.Sztucznie stworzonym mutantem.Zabijam potwory.Za pieniądze.Bronię dzieci, gdy rodzice mi zapłacą.Jeśli zapłacą mi nilfgaardzcy rodzice,będę bronił nilfgaardzkich dzieci.A jeśli nawet świat legnie w gruzach, co nie wydaje mi sięprawdopodobnym, będę zabijał potwory na gruzach świata dopóty, dopóki jakiś potwór mnie nie zabije.Tojest mój los, moja motywacja, moje życie i mój stosunek do świata.I nie ja go wybrałem.Zrobiono to zamnie.- Jesteś rozgoryczony - stwierdziła, nerwowo szarpiąc pasemko włosów.- Albo udajesz rozgoryczonego.Zapominasz, że cię znam, nie odgrywaj przede mną nieczułego mutanta, pozbawionego serca, skrupułów iwłasnej woli.A przyczyny rozgoryczenia odgaduję i rozumiem je.Przepowiednia Ciri, prawda?- Nie, nieprawda - odpowiedział chłodno.- Widzę, że jednak mało mnie znasz.Boję się śmierci jak każdy,ale z myślą o niej oswoiłem się już bardzo dawno temu, nie mam złudzeń.To nie jest użalanie się nad losem,Triss, to zwykła chłodna kalkulacja.Statystyka.Jeszcze żaden wiedzmin nie zmarł ze starości, w łóżku,dyktując testament.%7ładen.Ciri nie zaskoczyła mnie ani nie nastraszyła.Wiem, że umrę w jakiejśśmierdzącej padliną jamie, rozszarpany przez gryfa, lamię lub mantikorę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|