[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli dwóch mężczyzn dzieli się tą samą kobietą, to czy powstaje między nimi pewien rodzaj braterstwa? Czy tworzy się między nimi jakaś więź? Raych nigdy nie słyszał o czymś takim, zdawał sobie jednak sprawę, że dotychczas poznał zaledwie nikłą część niezmierzonych subtelności społeczeństw Galaktyki… nawet społeczeństw trantorskich.Jednak teraz, gdy wrócił myślami do Manelli, zatrzymał się przy niej na chwilę.Tęsknił za nią strasznie i wydawało mu się, że to uczucie jest przyczyną jego depresji, choć prawdę mówiąc, gdy kończył posiłek z Andorinem, był w rozpaczy, której przyczyn nie rozumiał.Manella!Powiedziała, że chciałaby odwiedzić Sektor Imperialny.Być może potrafiła udobruchać Andorina i przekonać go, by spełnił jej prośbę.Raych był tak zdesperowany, że zadał głupie pytanie:— Panie Andorin, zastanawiam się, czy przywiózł pan może ze sobą do Sektora Imperialnego pannę Dubanqua?Mężczyzna popatrzył na niego zdumiony w najwyższym stopniu.A potem roześmiał się łagodnie.— Manellę? Możesz ją sobie wyobrazić jako ogrodniczkę? Albo choćby udającą, że jest ogrodniczką? Nie, nie, Manella jest jedną z tych kobiet, które są stworzone do umilania życia.Nie nadaje się do niczego innego.Dlaczego pytasz, Planchet? Raych wzruszył ramionami.— Nie wiem — odpowiedział.— Okropnie tu nudno.Tak sobie pomyślałem… — Jego głos zawisł w powietrzu.Andorin przyglądał mu się uważnie.Wreszcie rzekł:— Chyba nie uważasz, że jest ważne, z którą kobietą się zadajesz? Zapewniam cię, że jej nie robi różnicy, z którym mężczyzną jest związana.Kiedy to wszystko się skończy, będziemy mieli wiele kobiet.Mnóstwo.— A kiedy będzie po wszystkim?— Wkrótce.Ty zaś odegrasz w tym bardzo ważną rolę.— Obserwował Raycha spod przymrużonych powiek.— Jak ważną?— spytał syn Seldona.— Nie będę tylko… ogrodnikiem? — Jego głos brzmiał głucho, ale czuł, że nie może mówić wyraźniej.— Będziesz kimś znacznie ważniejszym, Planchet.Wniesiesz tam miotacz.— Co takiego?— Miotacz.— Nigdy nie miałem w ręku miotacza.Nigdy w życiu.— To bez znaczenia.Podnosisz go, celujesz, zamykasz obwód i ktoś umiera.— Nie potrafię nikogo zabić.— Sądziłem, że jesteś z nami, że zrobisz wszystko dla sprawy.— Nie miałem na myśli… zabijania.Raych nie mógł pozbierać myśli.Dlaczego musi zabić? Jakie zadanie wyznaczyli dla niego? I jak zdoła zaalarmować Gwardię Imperialną, nim dojdzie do zabójstwa?Nagle rysy Andorina stwardniały; porzucił przyjacielski ton.— Musisz zabić — powiedział.Raych zebrał wszystkie siły.— Nie.Nikogo nie zabiję.To moja ostateczna decyzja.— Planchet, zrobisz to, co ci każemy — oznajmił Andorin.— Nie zabiję.— Zabijesz!— Jak mnie do tego zmusicie?— Po prostu każę ci to zrobić.Raychowi kręciło się w głowie.Dlaczego Andorin jest tego taki pewny? Pokręcił głową i powtórzył:— Nie!— Karmiliśmy cię, Planchet, od kiedy opuściłeś Wye.Dopilnowałem, żebyś jadł ze mną.Nadzorowałem twoją dietę, a szczególnie ten posiłek, który właśnie zjadłeś.Raych poczuł, że jego przerażenie rośnie.Nagle zrozumiał.— Depresja!— Dokładnie — powiedział Andorin.— Jesteś twardzielem, Planchet.— To nielegalne.— Tak, oczywiście.Morderstwo również.Raych wiedział co nieco o „depresji”, chemicznej odmianie zupełnie nieszkodliwego środka uspokajającego.Jednak w zmodyfikowanej postaci zamiast uspokajać wywoływał depresję.Środek ten był nielegalny, ponieważ stosowano go do kontrolowania umysłu, ale chodziły słuchy, że używa go Gwardia Imperialna.— Nazywa się go depresja, bo to stare słowo oznaczające załamanie psychiczne.Myślę, że czujesz się beznadziejnie.— Andorin powiedział to tak, jakby potrafił czytać Raychowi w myślach.— Nigdy — wyszeptał Raych.— Starasz się być śmiały, ale nie możesz walczyć z chemią.A im beznadziejniej się czujesz, tym efektywniej działa narkotyk.— Nic z tego.— Pomyśl o tym, Planchet.Namarti rozpoznał cię natychmiast, nawet bez wąsów.Wie, że nazywasz się Raych Seldon i że pod moim wpływem zabijesz swojego ojca.— Najpierw zabiję ciebie — wymamrotał Raych.Wstał z krzesła.Z tym w ogóle nie powinien mieć problemu.Andorin mógł być wyższy, ale był szczupły i najwyraźniej niezbyt silny.Raych złamałby mu kręgosłup jedną ręką, ale zachwiał się.Pokręcił głową, lecz nie odzyskał ostrości widzenia.Andorin także wstał i cofnął się.Wyciągnął prawą dłoń z lewego rękawa; trzymał broń.— Przyszedłem przygotowany — rzucił uprzejmie.— Poinformowano mnie o twojej zręczności, dlatego nie zmierzymy się.— Popatrzył na broń.— To nie jest miotacz — oznajmił.— Nie mogę sobie pozwolić, byś zginął, póki nie wykonasz zadania.To bat neuronowy.W pewnym sensie jest znacznie gorszy niż miotacz.Wyceluję w lewe ramię i wierz mi, ból będzie tak miażdżący, że nawet największy stoik by go nie zniósł.Raych, który zbliżał się odważnie, choć powoli, zatrzymał się gwałtownie.Miał dwanaście lat, gdy poznał smak bata neuronowego.Raz uderzony, nikt nie zapomina tego bólu do końca życia.— Więcej, użyję pełnej mocy.Nerwy w górnej części ramienia sprawią ci ból nie do zniesienia, a potem zostaną zniszczone.Już nigdy nie będziesz władał lewą ręką.Oszczędzę prawą, byś mógł unieść miotacz… No dobrze, jeśli usiądziesz i zgodzisz się na współpracę, a musisz to zrobić, zachowasz obie ręce.Oczywiście, musisz znów zjeść, by wzrósł ci poziom depresji.Twoja sytuacja tylko się pogorszy.Raych czuł, że ogarnia go depresja wywołana narkotykiem, i to ona właśnie pogłębiała zamierzony efekt.Widział podwójnie i nie mógł powiedzieć tego, o czym myślał.Wiedział tylko, że będzie musiał zrobić to, co każe mu Andorin.Wziął udział w grze i przegrał.23— Nie! — Hari Seldon niemal wpadł w szał.— Nie chcę, żebyś tam szła, Dors.Dors Venabili rzuciła mu równie stanowcze spojrzenie.— W takim razie tobie też nie pozwolę tam pójść, Hari.— Ja tam muszę być.— To nie twoje zadanie.Tych nowych ludzi musi powitać Ogrodnik Pierwszego Stopnia.— Rzeczywiście tak jest, ale Gruber nie może tego zrobić.Całkiem się załamał.— Musi mieć przecież jakiegoś zastępcę.Albo pozwól to zrobić staremu Naczelnemu Ogrodnikowi.Przecież jego urzędowanie kończy się dopiero z końcem roku.— Naczelny Ogrodnik jest zbyt chory.A poza tym — Seldon zawahał się — wśród ogrodników są podstawieni ludzie.Trantorczycy.Znaleźli się tu i mają jakiś cel.Mam ich nazwiska.— W takim razie aresztuj ich.Co do jednego.To proste [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl