[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Chciałbyś teraz wejść, Andrew? Jak już wspomniałem, martwię się bardzo o kondycję pana Martina, Mała Miss.Jeślibym wszedł i ponownie go sprowokował do. Jego stan emocjonalny jest w normie, Andrew.A gdy upuści trochę pary, to munawet pomoże.A teraz chodz już.Wejdz, proszę.To był już bezpośredni rozkaz i Andrew nie mógł go zignorować.Sir siedział przy oknie, w swoim wielkim mahoniowo-skórzanym fotelu, który An-drew zrobił dla niego ponad piętnaście lat temu, owinięty szczelnie ciepłym pledem.Rzeczywiście, był teraz znacznie spokojniejszy, ale w jego oczach wciąż czaił się gniew.Przypominał w tej chwili rozgniewanego imperatora, strapionego nieposłuszeństwempoddanych.Pierwsza odezwała się Mała Miss. W porządku, ojcze.Możemy podyskutować o tym spokojnie i rozsądnie, czyżnie?Sir wzruszył ramionami. Zawsze i o wszystkim rozmawiałem spokojnie i rozsądnie. Tak, ojcze, zgadza się. Ale to, Mandy.ta totalna bzdura.ten wielki nonsens, który Andrew. Ojcze! Przepraszam.Ale nie potrafię się opanować, kiedy stoję w obliczu takiej bzdury.szaleństwa. Wiesz przecież, że Andrew nie jest zdolny do szaleństwa.Szaleństwo jest mu z de-finicji obce. Kiedy on mówi o uzyskaniu wolności.jego wolności, na Boga! Co to jest, jak nieszaleństwo?  Sir znów zaczął niebezpiecznie czerwienieć na twarzy.Andrew znów był zmieszany z powodu swojej obecności w pokoju i związanej z tymsytuacji.Sir wydawał się na granicy apopleksji.A jeśli miałoby mu się coś stać, a przy-czyną tego byłaby owa historia. Dosyć tego, ojcze!  krzyknęła w końcu Mała Miss. Po prostu już dosyć! Niemożesz cały czas tak się zachowywać.Andrew był zaskoczony, słysząc, że Mała Miss mówi do swego ojca tak ostro i zu-52 chwale.Brzmiało to tak, jakby matka upominała kapryśnego synka.I w tym momencieAndrew zdał sobie nagle sprawę z tego specyficznego dla rodzaju ludzkiego paradoksuodwróconych ról.Niegdyś to Sir był kimś bardzo energicznym, apodyktycznym, auto-kratycznym i wszystkowiedzącym.Teraz zaś był słaby i bezradny jak dziecko, a MałaMiss sprawowała nad nim kontrolę.Dziwiło go również to, że wszystko działo się na jego oczach.Co prawda nikt z ro-dziny Martinów nie wahał się nigdy mówić przy nim nawet o najintymniejszych spra-wach.Więc niby dlaczego mieliby się krępować jego obecnością teraz? Przecież był tyl-ko robotem. Wolność  mówił Sir już bardziej opanowanym tonem. Dla robota! To rzeczywiście dość niezwykły pomysł, przyznaję.Ale dlaczego traktujesz to jakoosobisty afront? Osobisty? Traktuję to jako afront przeciw logice, przeciw zdrowemu rozsądkowi!Posłuchaj, Mandy.Co byś powiedziała, gdyby pewnego dnia podszedł do ciebie fronto-wy przedsionek twojego domu i oznajmił:  Chciałbym być wolny.Chcę się przenieść doChicago i tam być frontowym przedsionkiem.Sądzę, że bardziej mogę się spełnić jakofrontowy przedsionek właśnie tam.Andrew zauważył, jak na policzku Małej Miss zadrgał mięsień.Zrozumiał nagle, żetak gwałtowna reakcja Martina musi mieć jakiś związek z odejściem Pani Martin i jejdecyzją, że chce być wolną kobietą gdzieś tam daleko, w Europie.Istoty ludzkie były tak bardzo skomplikowane.! Frontowy przedsionek nie może nic powiedzieć  odparła wolno Mała Miss. Ani też podjąć żadnej decyzji o przeniesieniu się gdziekolwiek.Frontowe przedsion-ki nie bywają inteligentne.A Andrew jest! To sztuczna inteligencja. Ojcze, mam wrażenie, że słyszę w tej chwili bełkot jakiegoś zapaleńca ze skrajnejfrakcji Społeczeństwa dla Ludzkości.Andrew mieszka z tobą od dziesięcioleci.Znasz gotak dobrze, jak każdego innego człowieka z naszej rodziny.A teraz mówisz o nim tak,jak o odkurzaczu do dywanów.Andrew jest osobą i ty dobrze o tym wiesz. Sztuczną osobą  odpowiedział Sir, ale trochę już spuścił z tonu. Sztuczną, zgadza się.Bez wątpienia.Ale mamy obecnie dwudziesty drugi wiek, oj-cze, i to już od dosyć dawna.Z pewnością potrafimy dokładnie rozeznać się w sytuacji.Wiemy, że roboty są skomplikowanymi organizmami o wrażliwych osobowościach.Mają odczucia i uczucia, mają.no cóż, mają dusze. Nie chciałbym bronić tego twierdzenia w sądzie  stwierdził Sir.Powiedział tojuż jednak tonem o wiele spokojniejszym, z nutą zadumy, która zastąpiła niedawnygniew.Najwidoczniej już odzyskiwał kontrolę nad sobą.Andrew zaczął odczuwać ulgę.53  Nikt cię nie prosi, abyś bronił tego w sądzie  odparła Mała Miss. Spróbuj totylko zaakceptować.Andrew chciałby, abyś dał mu dokument zaświadczający, że jestwolną, niezależną jednostką.Chce ci to sowicie wynagrodzić, aczkolwiek żadne wyna-grodzenie nie jest tu przecież konieczne.Ma to być tylko proste potwierdzenie jego nie-zależności.Co w tym takiego strasznego, jeśli wolno spytać. Nie chcę, żeby Andrew mnie opuścił  powiedział Sir, a w jego głosie pobrzmie-wał smutek. Ach! O to chodzi! W tym jest właśnie haczyk, prawda, ojcze?W oczach Geralda Martina nie było już gniewu.Wydawał się teraz pogrążony w ża-lu nad sobą. Jestem starym człowiekiem.Moja żona odeszła dawno temu, starsza córka jestdla mnie niczym obcy człowiek, a młodsza wyprowadziła się na swoje.Jestem zupeł-nie sam w tym wielkim domu, nie licząc Andrew.A teraz i on chce odejść.No cóż, niemoże.Andrew jest mój.Należy do mnie i mam prawo nakazać mu, aby tu został, czymu się podoba, czy nie.Przez te wszystkie lata żył sobie tutaj łatwo i przyjemnie, i je-śli teraz mu się wydaje, że może mnie tak po prostu opuścić, gdy jestem stary i schoro-wany, to niech. Ojcze! To niech o tym lepiej zapomni!  krzyknął Sir [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl