[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Doktor zbliżył się do mnie.— Jak się panu podoba nasz profesor? — zagadnął mnie, pocierając palcami cienki, długi nos.— Zrzęda, co? Ale powiadam panu: głowa! — I puknął się palcem w czoło.— Ale wie pan co? Namówię inżyniera Finka, żeby nam pokazał to wszystko, co wyjęto z pocisku… Ciekawa to rzecz, choć już raz widziałem, bo trzeba panu wiedzieć, że profesor trzyma wszystko pod kluczem.Doktor skinął na inżyniera, siwego bruneta o jasnoniebieskich oczach i smagłej twarzy i wyszliśmy na korytarz.— Wybaczcie, panowie, ale wasza praca doprawdy nic nie ma w sobie, o ile widzę i wiem, niewłaściwego, więc po co te tajemnice? I te dziwne hasła, sposoby umawiania się… Czy inżynier Lindsay nie mógł wprost przyjechać tutaj? Ja bym może nie stał się uczestnikiem tak niesłychanie ciekawych badań, ale…— Bo pańscy koledzy po fachu żyć nam nie dają — przerwał impulsywny doktor.— Bo park musi być otoczony drutem kolczastym i psami.Bo już wywąchali, nie wiem tylko jak, że profesor Widdletton ma coś wspólnego ze spadłym meteorytem… Na szczęście mają głowy napchane Japonią, ale gdyby dowiedzieli się, że tutaj siedzi sława współczesnej astrofizyki razem z wybitnymi fachowcami fizyki atomowej, że mamy takiego inżyniera konstruktora jak Mr Fink i elektryka jak Lindsay, zdobyliśmy go, trzeba panu wiedzieć, dopiero trzy dni temu, to zapewniam pana, że te wszystkie mury i woda, i psy niewiele by nam pomogły.Rozmawiając, doszliśmy do laboratorium.Była to wielka sala z oszklonym częściowo stropem, urządzona w sposób najnowszy.W powietrzu warczały śmigi wielkich wentylatorów, wszędzie błyszczało szkło stojących w rzędach aparatur, ze ścian błyskały tęczami barw zawarte w butlach odczynniki chemiczne.Tu i ówdzie syczał palnik gazowy, ogrzewając jakieś aparaty.W drugiej części sali stoły były zastawione przyrządami optycznymi i złożonymi mechanizmami, jakby zegarowymi, których przeznaczenie było mi nie znane.Przeszliśmy przez tę salę i w następnej ubikacji ujrzałem rozwieszone na ścianach kolorowe zdjęcia przedstawiające okolicę, w której spadł meteor.Przyznaję ze skruchą, że oglądałem je nader pobieżnie.Także zdjęcia samego pocisku, cygara z tępym końcem, niezbyt mnie zaciekawiły.Moi towarzysze zauważyli to.— Widzę, że pan chce oglądnąć, co najważniejsze — zauważył doktor.— Pójdziemy tedy na dół.Zjechaliśmy windą na parter, potem zeszliśmy schodami do znanego mi podziemnego korytarza.Jakież było moje zdziwienie, gdy po krótkiej drodze znalazłem się w dobrze znanej mi stalowej kwaterze, w której jadłem kolację w towarzystwie mruka szofera.— Pan zna ten pokoik, widzę? — zwrócił się do mnie jowialny doktor.Uśmiechnąłem się, a inżynier nastawiał tymczasem wałki literowe poszczególnych sejfów i po chwili szczęk oznajmił nam, że drzwi są otwarte.Inżynier wyjął z ciemnej głębi kilka przedmiotów i położył na stoliku.— Co to jest? — spytałem, wskazując na walec z palladu, który na stronie pobocznicy posiadał coś w rodzaju guzika czy klawisza.— To jest, zdaje się, przyrząd do pisania, czy też do uwieczniania myśli.Tam w środku jest taki proszek, coś w rodzaju opiłków niemetalicznych jakiejś substancji organicznej… Walec ten posiada nader dowcipne urządzenie, które wytwarza zmienne pole elektryczne, przenoszące się na proszek… Zmiany zostają tak utrwalone, że proszek wysypany na papier…— Ach, wiem już — przerwałem — widziałem to wczoraj, ale jak to jest możliwe?— Tego jeszcze nie wiemy, tę odpowiedź będzie pan musiał słyszeć często, na razie — zauważył doktor.Drugim przedmiotem był trójkąt ze srebrzystego metalu, który posiadał trzy przecinające się wysokości.Wszystko było sporządzone jakby z grubego drutu.— Cóż to jest?— Weź pan to do ręki…Chciałem to uczynić, ale ten przedmiot przy dotknięciu usunął się — chwyciłem go w garść.Było to coś twardego i zimnego, co wszakże drgnęło natychmiast, zaczęło wić mi się w ręce i stało się ciepłe, tak że mimo woli puściłem.Padło na stół i zastygło w dawnej postaci.— Substancja pozornie metaliczna obdarzona pobudliwością — deklamował doktor z wpółprzymkniętymi oczyma
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|