[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zatem powierzę ci pieczę nad nami - oznajmił Alfred.- Niniejszymmianuję cię na obrońcę naszej rodziny.Czy przyjmujesz tęodpowiedzialność?Byłem nieokrzesanym zuchwalcem.Nadal nim jestem.Naturalnie Alfredrzucał mi kolejne wyzwanie, doskonale wiedząc, co robi, mimo że ja nie dokońca byłem tego świadomy.Prychnąłem.- Oczywiście, że przyjmuję.Zgadzam się.-  Tak, zgadzam się i.co dalej?Zawahałem się.Alfred pochlebił mi, powierzając zadania godnewojownika, więc teraz nie mogłem pozostać mu dłużny.Z moich ust padłowreszcie słowo, które tak bardzo pragnął usłyszeć.- Tak, zgadzam się, panie.Wyciągnął rękę.Wiedziałem, że chce jeszcze więcej.Nigdy wcześniej nieuczyniłbym tego, ale skoro nazwałem go  panem , musiałem brnąć w todalej.Uklęknąłem przed nim i poprzez niewielkie ciałko Aeltehlflaedująłem jego dłoń w swoje ręce.- Powiedz to - zażądał, nachylając się i kładąc zwieszający się z jego szyikrucyfiks na nasze dłonie.- Przysięgam ci służyć - powiedziałem, spoglądając w jego stalowe oczy -do czasu, dopóki twoja rodzina będzie bezpieczna.Teraz on się zawahał.Złożyłem mu przysięgę, ale z zastrzeżeniem.Dałem do zrozumienia, że nie będę mu służył do końca swych dni.Alfredprzyjął warunek.Powinien teraz ucałować mnie w oba policzki, ale tozakłóciłoby sen jego córki, uniósł więc mą prawą rękę i złożył na niejpocałunek, potem ucałował krucyfiks. - Dziękuję - powiedział.Prawda była naturalnie taka, że Alfred był skończony.A ja, kierowanyprzekorą i butą niemądrej młodości, złożyłem mu przysięgę i obiecałemdla niego walczyć.Myślę jednak, że wszystko to uczyniłem dlatego, że czułem na sobiewzrok sześcioletniej dziewczynki.Dziewczynki, która miała włosy ze złota.d ZRozdział siódmyKrólestwo Wessexu zamykało się teraz w granicach moczarów.Od kilkudni bagna posiadały swego władcę i biskupa, a na dodatek gościło teżczterech księży, dwóch wojowników, ciężarną małżonkę króla, dwieniańki, kobietę lekkich obyczajów, dwoje dzieci, z których jedno byłochore, oraz królową cieni.Pierwsi opuścili bagno trzej księża.Alfred, nękany gorączką iżołądkowymi boleściami, nie był zdolny do podjęcia żadnej decyzji, więcpostanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce.Przywołałem trzechnajmłodszych kaznodziejów i oznajmiłem im, że nie możemy ich dłużejżywić, a następnie poleciłem, by czym prędzej opuścili moczary i rozejrzelisię po suchym lądzie.- Poszukajcie naszych wojowników - nakazałem.- Gdy ich znajdziecie,przekażcie, że z mocy królewskiego rozkazu niezwłocznie mają się stawićna bagnach.Księża zbledli.Dwóch z nich zaczęło błagać, by nie musieli wykonywaćtej misji.Tłumaczyli, że są uczonymi, ludzmi niezdolnymi przetrwaćtrudów zimy, nie wspominając o jakiejkolwiek walce z Duńczykami.Niepodołają niedogodnościom tułaczki, nie sprostają znojom fizycznej pracy.Wstawił się za nimi biskup Alewold.Przekonywał, że połączone modlitwywszystkich księży są nieodzowne, by utrzymać króla w dobrym zdrowiu ibezpieczeństwie.Musiałem zatem podjąć radykalniejsze środki iprzypomnieć biskupowi, że na bagna zawędrowała z nami Eanflaed.- Eanflaed? - Zamrugał oczami, jak gdyby po raz pierwszy słyszał to imię.- Pewna ladacznica z Cippanhamm - powiedziałem, ale biskup wciążzdawał się mieć lukę w pamięci.- Cippanhamm - powtórzyłem.-Spółkowaliście niegdyś w tawernie  Pod Derkaczem i Eanflaed mówiła,że.- Księża wyruszą w podróż - przerwał mi pośpiesznie.- Doskonale.- Uśmiechnąłem się z zadowoleniem.- Wcześniej jednakzostawią tu srebro.- Srebro?Duchowni przynieśli na mokradła skarb Alewolda, w tym przepięknecyborium, które podarowałem mu, by spłacić dług odziedziczony po ojcuMildrith.Ten skarb był moją nową bronią.Zabrałem go księżom i pokazałem mieszkańcom wioski.- To srebro będzie wasze - obiecałem, wskazując na kosztownościbiskupa - pod warunkiem, że będziecie nam dostarczać żywność, opał iwozić płaskodennymi łodziami.Liczę także, że będziecie przekazywaćnam wszelkie wieści, które do was dotrą, a w szczególności te dotycząceDuńczyków przebywających na drugim krańcu bagna.Chciałem w ten sposób pozyskać przychylność miejscowych mężczyzn, asrebro było środkiem, który miał mi w tym pomóc.Biskup Alewold byłjednak odmiennego zdania i z miejsca popędził do Alfreda, mówiąc, żeskradłem Kościołowi srebro.Ale król był zbyt przygnębiony, byzareagować na tę skargę, w przeciwieństwie do jego małżonki, któraenergicznie wkroczyła do akcji.Aelswith była Mercjanką.Alfred poślubiłją, by wzmocnić więzy pomiędzy Wessexem a Mercją, co na niewiele sięzdało, gdyż Mercją władali teraz Duńczycy.Król jednak zawsze miałoparcie w Mercjanach, którzy w każdej chwili gotowi byli stanąć dla niegodo walki.Niestety, w obecnej sytuacji nikt przy zdrowych zmysłach nieryzykowałby życia za króla, którego władza ograniczała się dopodmokłego królestwa, znajdującego się na rządzonych przez morskiepływy mokradłach.- Natychmiast oddaj cyborium! - Zażądała Aelswith.Wyglądałaniechlujnie.Miała tłuste, potargane włosy, nabrzmiały brzuch i brudnąsuknię.- Oddawaj go w tej chwili!Spojrzałem na Iseult.- Czy powinienem go oddać?- Nie - odparła.- Ona nie ma tu nic do gadania! - Aełswith rozgniewała się na dobre.- Ona jest królową - odparłem - a ty nie.Trafiłem w jej czuły punkt.Zachodni Sasi nigdy nie nazywali żony króla królową.Aelswith z całej duszy pragnęła być królową, a musiałazadowolić się tym, że nią nie jest [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl