[ Pobierz całość w formacie PDF ] . Mamy już niewiele czasu powiedział Faetner. Zapew-ne będą działać rutynowo.Zechcą sprawdzać stare powiązania oby-dwóch, wyjeżdżać tu i ówdzie na tempax.To zajmie im cały dzień.Apotem wszystko straci znaczenie. Kiedy pan z nim ostatni raz rozmawiał? To znaczy, z Mętem? W czwartek.U mnie, na wolnym powietrzu.Nie ma obawy. A potem? Faetner zawahał się. Kontaktował się ze mną przez amtex parę godzin pózniej, w ja-kiejś błahej sprawie.Zabroniłem mu tego surowo. Przez amtex. Blom skinął głową. Prawie zapomniałem, żepana również natura obdarzyła tą zdolnością. Nauczyłem się obsługi amtexu przewidując taką sprawę jak ta.Pożyteczny sprzęt. Tak. Blom skrzywił się nieprzyjemnie, jakby w sarkastycznymuśmiechu. Czego on może chcieć, jak pan sądzi? Rozmawiałem przed chwi-lą z generałem Dravim. Czyżby coś było nie w porządku? O ile wiem, statek Federacjipojawił się w przewidzianym czasie.Czyżby, mimo wszystko Ouen-tin nie zdecydował się na wyjazd do Hynien? Nie o to chodzi.Ktoś a mógłbym się założyć, że tym kimśjest pański Met zażądał od naszych ludzi w bazie dodatkowego po-twierdzenia.Otrzymał je, oczywiście.Czy mógłby pan wyjaśnić, poco mu to?Faetner zdobył się na nieco wymuszony uśmiech. Nie rozumiem go.Prawdopodobnie chciał mieć absolutną pew-ność.Nerwica natręctw. Powiedziałem, że przypuszczalnie był to Sayen.Ale na spotkaniez człowiekiem Draviego przyszedł ktoś inny.Z opisu wynikałoby, żeHornen, w każdym razie pobieżna charakterystyka pasuje idealnie.Imało tego głos senatora uległ ledwie dostrzegalnej zmianie. Miałprzy sobie wzmacniacz oraz umiał go obsługiwać.Ktoś musiał Hor-nenowi uświadomić jego zdolności i nauczyć posługiwania się nimi.Nie mówiąc już o sprzęcie, który na pewno pochodzi z pańskich ma-gazynów.Po co to robić z człowiekiem, który, zgodnie z pańskimi sło-wami, o niczym nie wie i nie może wiedzieć, z nieobliczalnym wy-wrotowcem, zwerbowanym jako ślepy wykonawca zamachu i dowódrzeczowy przeciwko Bordenowi? Jak pan to wyjaśni?Nie umiał tego wyjaśnić.Poczuł, że zasycha mu w gardle. Nie podoba mi się to, Faetner. Blom mówił trochę szybciej,podnosząc nieznacznie głos. Nie podoba mi się, kiedy ktoś próbu-je realizować za moimi plecami jakieś swoje pomysły.Ja też uważam,że udział armii w naszym przedsięwzięciu jest za duży, że będzie sięona potem zbyt wiele domagać.Ale wiem, jak sobie z tym poradzić.Na pewno nie przez zmienianie w ostatniej chwili planów.Jakim pra-wem pion pozwala sobie na poprawianie mojego planu? I to pańskipion? Czy wreszcie coś od pana usłyszę, Faetner? Jestem zaskoczony nie mniej od pana powiedział w końcu. Nie wiem, co Sayenowi przyszło do głowy.Policzę się z nim, gdyjuż będzie po wszystkim.Blom również podniósł się i podszedł do okna. Zapewne ma przy sobie kupę pańskiego sprzętu? Nie zdążą się do tego dokopać.Był pobierany na moje osobistezlecenie, z kodem ścisłego utajnienia.Poza mną jest pan w tej chwilijedyną osobą w strefie, która może wydobyć tę informację. Oczywiście.Ukręcę łeb tej sprawie.Na to pan przecież liczył, byłpan tego pewien od samego początku. Senator odwrócił się na-gle świdrując go wzrokiem. Czy pan zdaje sobie sprawę z powa-gi naszego zadania? Czy jest pan w stanie pojąć, na jakie niebezpie-czeństwo naraża pan całą operację? Nie możemy go teraz odwołać.Ani skontaktować się z nim, tozbyt wielkie ryzyko. Niech pan siada, Faetner.Usiadł posłusznie.Fotel wydawał mu się odrobinę twardszy, niżprzedtem. Więc to daje panu pewność.za pózno już, żeby go odwołać.Mały szantażyk? A może pan chciał żeby Mokarahn się do czegoś do-kopał? Pan mógł wpisać Sayena ponownie do rejestru i właśnie z re-jestru wybrać mu współpracownika.Zabezpiecza się pan, na wszelkiwypadek? Dureń z pana. Ależ, panie senatorze!Blom uciszył go stanowczym ruchem dłoni.Nadal stał przy oknie,jakby wypatrywał czegoś przez uchylone lekko zasłony. Zmierzcha się, Faetner zmienił nagle temat. Pan wie dobrze,co będzie się działo w chwili upadku Ouentina.Tylko dwie osobymogą zapanować nad tym żywiołem, który się rozpęta.Dopóki Bor-den nie wie o niczym, załatwimy go bez problemu.Potrafię już potemrozmówić się się z Dravim.Przez parę dni trzeba będzie chodzić naostrzu brzytwy.Zginie wielu ludzi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|