[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziwnie jakoś popatrzyła na Krystynę, urwała drugi kawałek i też zjadła.— Koperek — oceniła surowo.— Ser w tym musi być.Jak to Krysia zrobiła?Elżbieta zrezygnowała z pokazów na odległość i również wkroczyła do kuchni, promieniując jakimś tajemniczym przejęciem.Ciekawie spojrzała na talerz i zdołała nie okazać zdumienia.— Tarta bułka, chude mleko, jajko, trochę koperku i mnóstwo startego sera — wyrecytowała Krystyna pokornie.— Niedobre? Na gorąco były lepsze.Masła do smażenia dosyć dużo wychodzi…— A, Krysia na maśle…Doświadczenie błyskawicznie podsunęło pani Bogusi myśl o słoninie, którą się tylko smaruje patelnię, dzięki czemu odpada tłuszczowe marnotrawstwo.Myśl uporządkowała jej doznania, placki były doskonałe, ich jakość oburzyła ją w pierwszej chwili, z jakiej racji tej oślicy udało się zrobić coś tak dobrego, zarazem nauczenie jej czegoś stanowiło zasługę, ale o plackach przecież nie rozmawiały, równocześnie spodobała się jej nowa potrawa, znieść jednakże nie mogła przyjęcia jej od Krystyny, wreszcie natychmiastowa modyfikacja i korekta przesadziły sprawę.Owszem, można pochwalić, bo i tak sama to ulepszy.— Całkiem dobrze Krysi wyszło — rzekła łaskawie.— I nawet nie bardzo drogie.Proszę, jak się dobrej rady posłucha, to zaraz widać!Krystyna rozpromieniła się jawnie, a Elżbieta z zaciekawieniem również urwała i zjadła kawałek napoczętego placka.— Coś takiego! — zdziwiła się.— Ty, Krycha, to naprawdę bardzo dobre!— Ale tu Krysia ma słuszność, że na świeżo i gorąco muszą być lepsze — stwierdziła stanowczo pani Bogusia, która nie mogła pozwolić na odebranie sobie ostatniego słowa.— A i dodatki do tego można dać rozmaite.— Toteż właśnie — podchwyciła pośpiesznie Krystyna.— Tak sobie zaraz pomyślałam, że Bogusia umiałaby to udoskonalić, bo mnie nic więcej nie przyszło do głowy.Chyba że sałatka z pomidorów, ale to żaden rarytas…— Pomidory, tak, cebula, majeranek albo papryka — rozważała pani Bogusia na głos, smakując kolejny kawałek placka i nagle urwała.O nie, te próby zrobi sama.nie będzie im podsuwać pomysłów, bo osobliwa potrawa stwarza szalone możliwości.A to tu posłuży za poczęstunek i ma z głowy, piwo jeszcze jest…Tadzio uprzejmie zawiadomił, że mogliby zrobić drzwi do tej komórki, z której pierze wylatuje, słyszał wczoraj, a odpowiednie deski widział w garażu.Tylko może pani Bogusia raczy osobiście zabezpieczyć to coś, co pękło i z czego leci…Pani Bogusia raczyła.Podartą torbę wepchnięto po prostu w stara poszewkę.Zważywszy, iż dzieci nie pętały się pod nogami i nie domagały natrętnie żadnego posiłku, co było wprawdzie dziwne, ale za to kojące, zważywszy, iż nieco później przybył Bubel z kwiatami i ogromnym pudłem rozmaitych serów francuskich i duńskich, tłumacząc się i usprawiedliwiając nieopanowanym pragnieniem usłyszenia o nich opinii eksperta, pani Bogusia, ku własnemu zaskoczeniu, spędziła wieczór w miłej atmosferze i całkiem niezłym nastroju.* * *— Jakim cudem zdążyłaś nasmażyć tych placków? — spytała z zaciekawieniem Elżbieta, kiedy już znaleźli się sami, bez Bubla, który tym razem opuścił dom bogini dobrowolnie i udał się dokądś, załatwiać tajemnicze interesy.Do narady dokooptowany został Tadzio.— Coś ty, to nie ja — odparła spokojnie Krystyna.— Siedziałam w pracy i już wychodziłam, jak zadzwoniła Szczeblińska, żebym do niej wpadła po korektę, bo ona nie może wyjść z domu, bo jej się placki mnożą.Okazało się.że piekła kurczaka i zrobiło się jej za dużo nadzienia, więc zaczęła coś z nim robić, a ono jej rosło, rozumiesz, to dolała mleka, to dosypała bułki, ciągle coś nie tak, nieodpowiednia konsystencja, w rezultacie miała tego balię i z rozpaczy smażyła na różne sposoby.Dała mi te z serem.Ty mi lepiej powiedz, co znaczyły te dziwne sztuki, które tam pokazywałaś i w ogóle co się stało?Elżbieta sapnęła i prychnęła z triumfem.— Od razu wam chciałam powiedzieć, ale nie było sposobu.Dogadałam się z Agatką.— I co?— I bomba.Widziała, jak pan Seweryn przyniósł teczkę!— I co…?!!! — spytali wszyscy równocześnie.— Powiedz powoli, od początku i porządnie — poprosił dodatkowo Karpiowski i dolał sobie piwa.— Powoli nie mogę.Ale od początku, to głównie zasłużyła się ta bluzka…Z ogromnym zainteresowaniem obejrzano odzież, jaka Elżbieta miała na sobie.Bluzka typu podkoszulek na froncie posiadała podobiznę Michaela Jacksona, niekoniecznie idealnie podobną, na plecach zaś, dla uniknięcia wątpliwości, jego pełne imię i nazwisko, oraz komunikat natury uczuciowej.Dopiero teraz dostrzeżono ten strój.— Ja też nie zwróciłam uwagi — wyznała Elżbieta.Złapałam rano cokolwiek i włożyłam na siebie, nawet nie wiedziałam, co to za mazidło.Pojęcia nie mam, skąd ja mam, chyba ze straganu pod Megasamem, kupowałam tam parę sztuk, jak leci.Na jednej jest tonący Titanic.Agatka na jej widok wpadła w szał, obiecałam, że jutro ja ode mnie dostanie w prezencie, dzisiaj nie, bo w czymś muszę wrócić do domu.Od słowa do słowa pozwierzałyśmy się sobie, matka czegoś takiego nie kupi, bo skąpi, ojciec był lepszy i tak dalej.Uczepiłam się pana Seweryna [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl