[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Mówi do Perełki  Bambi i pyta,czy Klementyna jest jej matką. Co to jest Bambi?  zainteresowała się kuna. A skąd ja mam to wiedzieć?  odparł Remigiusz. W każdym razie przypuszczenie,że Klementyna jest matką Perełki, ma swój sens.Niegłupie dziecko.Perełka i Klementyna stały nieruchomo, a dziewczynka wpatrywała się w nie z corazwiększym zachwytem.Wiewiórka chciała się temu przyjrzeć lepiej.Na górze zasłaniały jejwidok gałęzie, zbiegła zatem niżej po pniu sosny i upuściła wielką szyszkę, z której przedtemwyjadała ziarenka.Szyszka z szelestem i hałasem uderzyła w ziemię.Dziewczynka odwróciłasię gwałtownie i zerwała spod pieńka. Och, wiewiórka!  krzyknęła.Przestraszona jej ruchem Perełka w mgnieniu oka skoczyła w las, a za nią skoczyłaKlementyna.Dziewczynka odwróciła się ku nim. Bambi!  zawołała rozpaczliwie. Nie uciekaj! Zostań ze mną! Mamusiu!Znów płacząc, popędziła za sarenkami.Zatrzymały ją gęste krzaki i wysoka trawa.Zaczęłasię przez nie przedzierać, powoli i niezdarnie, bo przeszkadzały jej gałęzie, różne dołki isterczące w trawie pieńki. Chce, żeby Perełka z nią została  przetłumaczył Remigiusz. Wie, że wiewiórka towiewiórka, i wiewiórki się chyba nie boi.Perełki też nie.W tym tempie daleko nie zajdzie. Muszę to wszystko opowiedzieć Mariannie  zdecydował się nagle Pafnucy. Idę.Naradzę się z nią i wrócę.Jestem pewien, że ona wymyśli coś mądrego! *Marianna była już bardzo zniecierpliwiona, bo jej zdaniem Pafnucy przepadł na całe wieki.Ze zdenerwowania przygotowała cały, wspaniały obiad w postaci stosu tłustych, świeżychryb.Pafnucy zobaczył ten stos z daleka i mocno przyśpieszył kroku.Bardzo szczęśliwie się stało, że tuż za nim przybiegła kuna, bo inaczej nie wiadomo, kiedyi jak zostałyby przekazane Mariannie wszystkie wiadomości.Pafnucy nie mógłby przecieżmówić wyraznie z pełnymi ustami, a ryby wyglądały tak zachęcająco i apetycznie, że poprostu musiały zostać zjedzone natychmiast.Marianna nie była w stanie czekać ani chwilidłużej, kuna zatem zastąpiła Pafnucego, który tylko od czasu do czasu pomrukiwałpotakująco.Skończyli razem, kuna mówić, a Pafnucy jeść. Nikt z was nie ma ani odrobiny rozumu  powiedziała Marianna z oburzeniem izgorszeniem. Jeżeli ta mała nie boi się Perełki i chce, żeby Perełka z nią została, todlaczego one obie uciekły? Należało zostać! Niech mi Klementyna nie wmawia, że takiedziecko jest niebezpieczne! Myślę, że one wrócą  powiedziała kuna. Uciekły przez zaskoczenie. Powinny wrócić stanowczo!  rozkazała Marianna. Czy jest tu jakiś ptak? O,dzięcioł! Leć do Klementyny i powiedz, żeby się przestała wygłupiać! Wiewiórka też się jej podobała  zauważył Pafnucy, oblizując się i wycierając usta.Takie mam wrażenie. No więc wiewiórka niech też wróci!  uzupełniła polecenie Marianna. Niech siętam kręci koło niej.Leć i powiedz im to!Dzięcioł był ptakiem życzliwym i uczynnym, a przy tym rozsądnym.Wiedział, że tę ludzkądziewczynkę należy chociaż trochę uspokoić, żeby nie robiła takiego nieznośnego hałasu, niepłakała głośno i nie krzyczała.Nie odezwał się wcale, tylko od razu poleciał. Teraz możemy się zastanowić nad dalszym ciągiem  oznajmiła Marianna. Widzętu kilka nieprzyjemności.Największa to, oczywiście, ludzie. Myślisz, że przyjdą aż tutaj, żeby odnalezć swoje dziecko?  spytał Pafnucy. A jak to sobie inaczej wyobrażasz?  prychnęła Marianna. Różnych głupstwszukają, a nie szukaliby dziecka? Boję się, że przyjdzie ich wielka gromada i bardzo mi się tonie podoba.To jedna sprawa.A druga to ta, że dziecko płacze i muszę się przyznać, że też migo żal.Czy ono coś jadło? Klementyna mówi, że ptaki mówiły, że jadło poziomki  przypomniała kuna. Poziomki?  zastanowiła się Marianna. Same poziomki? Nie jest to dużo, aledziecko też nie jest duże.Może poziomki mu wystarczą? Eeee, nie  powiedział z powątpiewaniem Pafnucy, kręcąc głową. Chyba nie& W ogóle chcę to dziecko zobaczyć!  powiedziała Marianna. Gdzie ono teraz jest? Szło od polanki w stronę bobrów  powiedział Pafnucy. Ale bardzo powoli, więcchyba jest prawie tam, gdzie było. Bez sensu  skrytykowała Marianna. Pcha się w głąb lasu.Trzeba je było namówić,żeby poszło w stronę końca. Jak namówić?  spytał Pafnucy. Popychać?Pod krzakami zaszeleściło i pojawił się borsuk.Za nim widać było jego żonę i trzy małe,przewracające się po trawie borsuczęta. Słyszę, że znów są kłopoty  powiedział borsuk. Co do pchania ludzkiego dziecka,to chyba lepiej je ciągnąć. Co masz na myśli?  zaciekawiła się Marianna. Mam na myśli Perełkę  wyjaśnił borsuk. O ile dobrze usłyszałem, dziecko zaczęło gonić Perełkę.Gdyby Perełka miała odrobinę rozumu& W jej wieku trudno wymagać  przerwała Marianna. Ale Klementyna może iśćrazem z nią i chyba wiesz, że dzięcioł już do nich poleciał. Owszem, i to mnie napełnia odrobiną nadziei  przyznał borsuk. Bo wszystko innewydaje mi się przerażające.Do szukania dziecka ci ludzie wydelegują całe tłumy i musimycoś zrobić jak najszybciej.Nie wiem, czy nie zaangażować twojego przyjaciela, Pafnucy, tegoPucka. Pucka koniecznie!  wykrzyknęła Marianna. Ale problem w tym, że Pucek jest zzupełnie innej strony lasu niż szosa, a dziecko zginęło tym ludziom na szosie.Będą go szukaćod strony szosy. Nie ma znaczenia  powiedział stanowczo borsuk. Klementyna z Perełkąpoprowadzą dziecko w kierunku szosy, a Pucek poprowadzi ludzi od szosy w kierunkudziecka i gdzieś tam się spotkają.Tak to widzę.Ruszcie się. Wszyscy się ruszmy  powiedziała żona borsuka. Wezmę dzieci i też tam pójdę.Szkoda mi takiego małego dziecka, chociaż jest ludzkie. W takim razie ja też idę  zdecydowała się Marianna.Nie zdążyli jednakże uczynićnawet jednego kroku, bo ze strasznym wrzaskiem i skrzekiem nadleciała nagle sroka. Ratunku!  krzyknęła przerazliwie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl