[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zostaniemy poinformowani we właściwym czasie - rzekł łysy, ponownie nabijając fajkę.- Tu mamy znacznie ciekawsze rzeczy.Niech będzie, dotrzymamy umowy, ale naprawdę musicie nas pouczyć, jak się obchodzić z tą naszą rodzimą, egzotyczną fauną.Z kwestią gotowania i jedzenia jesteśmy nieźle obeznani, poza tym mamy książ­kę kucharską.Na drodze za lasem rozległ się warkot, a w chwilę potem drugi.Jeden oddalił się, drugi zbliżył, zza krzewów ukazał się samochód MO, jadący tyłem.Nikogo nie zdziwił ten sposób jazdy, manewr zawracania na tym właśnie odcinku drogi, pomiędzy bagienkiem a rzeczką, byłby tak uciążliwy, że każdy by wracał tyłem.Z samochodu wysiadł sierżant MO, przeszedł przez mostek i zbliżył się do grupy przy namiotach.- No, to ich wreszcie mamy - oznajmił, grzecznie salu­tując.- Obywatele mogą rozkopywać w spokoju, z tym, że posterunek tu zostawimy, bo w społeczeństwie takie rzeczy szybko się rozchodzą.Posterunek zachowa ciszę, wiemy już o tych rakach.Ktoś będzie potrzebny do rozpoznania rzeczy z poprzednich kradzieży, ale to już jutro.Życzę spokojnej nocy.Zasalutował ponownie, oddalił się, wsiadł do radiowozu i odjechał.- No, no - powiedział Zygmunt, z podziwem kręcąc głową - Januszek jest operatywny.- Uzyskaliśmy informację krótką i treściwą - stwierdził filozoficznie łysy.- Skończyły się nasze dotychczasowe zgryzoty, teraz zaczniemy mieć nowe.Nie ulega wątpliwo­ści, że nasz romansowy książę wywoła po śmierci nie mniej awantur, niż zapewne wywoływał za życia.Panowie, zbierz­my siły!- Siłę dadzą nam raki! - wykrzyknął docent Wiśniewski i zerwał się z materaca, na którym ledwo zdążył znów usiąść.- Hej, na raki, miły bracie! Od jutra mamy same atrakcje, przyjedziemy przed południem, poczekajcie na nas koniecznie!- Tylko ja proszę, żeby potem to wszystko można było oglądać w muzeum - powiedziała bardzo stanowczo Okrętka.- Nie raki, oczywiście, tylko tego księcia.Trzej panowie odjechali, zabierając ze sobą potłuczony garnek i monety razem z ręcznikiem, który solennie obiecali zwrócić nazajutrz.Ostatni warkot ścichł na drodze i dopiero wówczas pojawił się dumny, rozpromieniony, szczęśliwy Januszek.- Ha, wszystko wiem! - wrzeszczał triumfalnie, pędząc przez mostek.- Rany, jaki ja głodny jestem! Zasłużyłem się im i dopuścili mnie do spółki! Wszystko widziałem i wszystko słyszałem! Wyłapali ich pierwszorzędnie! Dajcie coś zjeść!Bardzo długa chwila minęła, zanim osiągnięto jakie takie porozumienie.Tereska kategorycznie odmawiała bratu posiłku, dopóki nie wyjawi wszystkich tajemnic służbo­wych, Januszek kategorycznie odmawiał wyjaśnień, dopóki czegoś nie zje.Okrętka przychylała się do zdania Tereski, Zygmunt, sam głodny straszliwie, energicznie popierał Januszka.Do sprzeczki wtrąciło się słońce, znikające za la­sem i dające do zrozumienia, że najwyższy już czas przygo­tować ognisko.Zawarto wreszcie ugodę, polegającą na tym, że Januszek będzie równocześnie jadł i mówił, milknąc tylko wtedy, kiedy Tereska oddali się po drewno.- Jeszcze się udławi - zauważyła Okrętka z niepoko­jem.- I wtedy już nic się nie dowiemy.- Wal od początku! - zażądał Zygmunt.- Bo ja niewie­le z tego rozumiem.Ta maniacka działalność wydaje mi się jakaś skomplikowana.- Bo on był całkiem niegłupi, ten pomyleniec - rzekł Januszek z pełnymi ustami.- Ten Jaworek.Wcale nie jest czarny, chociaż brodę zapuścił prawdziwą.Przemalował się dla niepoznaki.Najpierw podsłuchał, jak ci zabytkowcy seplenili o scytach, ja rozumiem, po to właśnie latał po pagórkach, żeby mieć scyty, tego, szczyty, a pod szczytami miało być złoto.Wielkie mi szczyty.Podsłuchał, że podob­no już coś złotego znaleźli.Wszystko musiał podsłuchiwać, bo oni już go do siebie nie dopuszczali, chociaż kiedyś razem z nimi coś robił, a w ogóle dobrze wiedział, że milicja go szuka [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl