[ Pobierz całość w formacie PDF ] .- Nie.To dla psa.-Zwariowała, jak Boga kocham.- Głupi jesteś.Bezradnie spoglądali przez chwilę to na nią, to na miotających się przysamochodzie przestępców.Lewe koło kończyli już zmieniać, lewarek mielidoskonały, lada chwila mogli się zabrać do prawego.Janeczka wyjęła z ustpogryzioną gumę i podała bratu.- A teraz rób sobie, co chcesz, ale wetknij im to w tylne koło.Stefek nie może,już go znają.I nie bierz ciupagi, możliwe, że mają coś w głowie i zgadli, skądim się wzięły te koła.Udawaj cokolwiek.Pawełek nagle zrozumiał.Sapnął z ulgąi ocenił sytuację.Samochód stał tak, że jego tył znajdował się akurat obokwielkiego krzaka, rosnącego przy samej jezdni.Gdyby ten krzak miał liście.Ale może uda się inny podstęp.Po ścianie budynku przewałkował się aż do wrótgarażowych, których otwarte na zewnątrz skrzydło osłaniało go zupełnie niezle.Janeczka nagle odwróciła się do Stefka.- A ty leć za róg i zatrzymaj Rafała, bomoże przyjedzie.Niech tu nie wjeżdża, niech go nie widzą! Bez jednego słowa ibez sekundy zwłoki Stefek spełnił rozkaz bóstwa.Okrężną drogą, za kępamigęstych krzewów, popędził do zakrętu i znikł za narożnikiem budynku.Janeczkaznów utkwiła w Pawełku pełen napięcia wzrok.Pawełek przeszukał już kieszenie,znalazł pudełko zapałek, wypełnione malutkimi gwozdzikami, i postanowiłpodrzucać je dla zabawy tak, żeby mu upadło akurat przy którymś tylnym kole.Niebył to sposób idealny, ale inna okazja mogła się nie przytrafić.Nie ruszałjeszcze, czekał za wrotami, bo obaj złoczyńcy przykręcali to lewe koło prawietwarzami do niego.Wreszcie jeden z nich przeszedł do prawego i zaczął luzowaćśruby.Drugi opuścił lewarek, wyjął go i również przeszedł na prawą stronę.Teraz odwrócili się na chwilę prawie tyłem.Pawełek jednym ruchem wyśliznął sięzza swojej osłony, schylony przesunął za bagażnikiem samochodu, jednym gestemwcisnął trzymany w palcach kawałek przeżutej gumy pomiędzy protektory opony iznikł za bezlistnym krzakiem akurat w momencie, kiedy wróg z oklapniętym kołemruszył do garażu.Z żalem pomyślał, że równie dobrze mógł mieć w ręku ciupagę.Wrócił do Janeczki również okrężną drogą.Janeczka ponuro i ze wstrętem żuła drugą połowę gumy.-Jeden wsiądzie, a drugi będzie zamykał.- zaczęła.- I nie zauważy, jak mu przeleżę po plecach- przerwał Pawełek z niechęcią.- Teraz była okazja! -Zmarnowana.No trudno.O,jest Rafał! Równocześnie z piśnięciem Chabra zza narożnika tego dalszego budynkuna moment ukazał się Bartek.Oznaczało to, że Rafał jest również.Pośpieszyli doniego tą samą drogą co Stefek.- Czyście zwariowali, co to za jakaś gangsterskaszopka, trzeba zawiadomić gliny! - denerwował się Rafał.- %7łarty się skończyły,ten porucznik miał rację! - Gliny proszę bardzo, chociaż nie wiem jak - odparłazimno Janeczka.- Nigdzie tu nie ma telefonu.To po pierwsze, a po drugie, panaWolskiego gdzieś zawiozą.Możemy się uprzeć i znów im te koła załatwić, ale możemają na przykład osiem zapasowych.A ośmiu nie damy rady, bo się zmądrzą izaczną porządnie pilnować, oka od tego samochodu nie oderwą.Więc niech jadą.Itrzeba jechać za nimi.A co do porucznika, to ty się zastanów, nie może znalezćtych melin, gdzie przerabiają numery i inne takie, to jakim cudem znajdzie panaWolskiego? Też nie będzie umiał i zanim to, pana Wolskiego zamordują pięć razy!Wyjęła z ust ten drugi kawałek gumy i starannie zapakowała go w chustkę do nosa.Pawełek mimo woli kiwnął głową z aprobatą.- W mieście będziesz się ich trzymał,a potem to już bez różnicy - dodał.- Chaber za tą gumą trafi, żeby nie wiem co!Wykręć w ogóle i udawaj, że jedziesz.Niech im się nie wydaje, że jedziemy zanimi.- I teraz będę małym fiatem ganiał mercedesa!- powiedział Rafał ze złością, ale usiadł za kierownicą i zapalił silnik.-Wielkie mi co, godziny szczytu, jak złoto! Piechotą go dogonisz! -Skończyli! -wysyczał dzikim głosem Bartek, wyglądający zza narożnika.Nie było czasu nadyskusje.Zaledwie Rafał zdołał zawrócić na wąskiej jezdni, zaledwie całetowarzystwo wepchnęło mu się do samochodu i ruszył, za nim ukazał się mercedes.Wyprzedził go i Rafał przyśpieszył.W mercedesie przez tylną szybę widać byłotylko kierowcę i pasażera.- Pana Wolskiego udeptali na podłodze - powiedziałponuro Bartek.- Rób, co chcesz, ale trzymaj się blisko - zażądała Janeczka.Rafał zacisnął zęby i niknął gniewnie przez nos.Wisłostradą i mostemPoniatowskiego przedostali się na Pragę.Dzięki korkom na jezdni Rafał nadążałbez trudu, zaczął zostawać w tyle dopiero po drugiej stronie Wisły.Mercedesjechał na południe.Minęli Saską Kępę, minęli Gocław, zaczęło się już robićciemno, ilość samochodów znacznie zmalała, tylne światła mercedesa widzielijeszcze z daleka.-Miedzeszyn - powiedział posępnie Rafał.- Zaraz mi zginą z oczu.-Nie szkodzi - mruknął siedzący obok niego Pawełek.- Co nie szkodzi, jak nie szkodzi, i dokąd mam tak jechać? Przecież mogąskręcić.! - Nie szkodzi.- Jedz do tego punktu, gdzie było ich widać - poleciła Janeczka, kiedy tylkoświatła mercedesa rzeczywiście znikły.- Dalej poprowadzi pies.Wypatrzywszymniej więcej miejsce, w którym śledzony pojazd przestał być widoczny, Rafałzatrzymał małego fiata.Pawełek wysiadł i wypuścił Chabra i Janeczkę.Janeczkarozwinęła pakunek z chustki do nosa i podetknęła psu kawałek gumy.-Piesku, tegoszukaj - rzekła błagalnie.- Ja wiem, że to będzie trudne.Szukaj tego! Chaberobwąchał starannie podsuwany przedmiot, a potem przebiegł na jezdnię i z nosemprzy ziemi ruszył przed siebie.Przez chwilę szedł powoli, z wahaniem,zatrzymując się, po kilku metrach złapał widocznie woń, bo popędził szybciej.-Za nim! - wrzasnął Pawełek i wbił się za siostrą do samochodu.Rafał posłusznieruszył, wpatrzony w psa.- Czyście do reszty dostali pomieszania zmysłów? - spytał ze zgrozą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|