[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Stefekzawahał się na jeden krótki moment, niepewny, czy nie wykorzystać sytuacji i niezajrzeć za te otwarte drzwi, zanim przystąpi do właściwego działania.Rozstrzygnął problem krakowskim targiem, najpierw jedna opona.Wskazującympalcem uruchomił dodatkowe wyposażenie Szwedki i oparł się na niej całymciężarem.Następnie uczynił krok w głąb garażu i w tej samej chwili w otwartychdrzwiach ukazał się jeden z owych facetów.Nie zamierzał wchodzić, zajrzałtylko, zobaczył Stefka i jakby zamarł.Stefek czym prędzej uczynił krok do tyłu.- Przepraszam bardzo - powiedział zmartwionym głosem.- Czy pan nie wieprzypadkiem, gdzie tutaj jest ulica Parkowa? Szukam i szukam, i nikt mi nie umiepowiedzieć, a ja chodzić nie mogę.Równocześnie, jakby dla demonstracji, prze-kuśtykał z wysiłkiem dookoła maski samochodu i wsparł się na Szwedce tuż przylewym przednim kole.Człowiek w drzwiach wahał się przez sekundę.- W prawąstronę i trzecia w lewo - powiedział złym głosem.- I zjeżdżaj stąd! -Dziękujębardzo - powiedział Stefek grzecznie i wykuśtykał z garażu, zwracając się wprawo.Kierunek odpowiadał mu w pełni, tam bowiem czekała Janeczka z Pawełkiem.Nie oglądał się, ale był pewien, że ów człowiek podszedł aż do wrót i patrzy zanim.Czuł jego wzrok na plecach.Kulał z zapałem, niepokojony tylko obawą, żektóreś z nich może wyjrzeć i wróg ich zobaczy.Pawełka ujrzał przed sobą nagle.Uczynił gwałtowny ruch, wymiatający go z ulicy.- Już wlazł z powrotem - powiedział uspokajająco Pawełek.- Gapił się na ciebie,widzieliśmy.I jak?- Załatwione - odparł krótko Stefek, starannie kryjąc dumę.- Oba przednie.- Cosię tam w ogóle dzieje? Podeszli obaj do Janeczki.Stefek skupił się.W tymwyglądającym z drzwi człowieku było coś, co go tknęło.- Chyba akurat wywlekają pana Wolskiego z piwnicy - rzekł z namysłem.- Wedwóch.Wyjrzał przez drzwi, pewno tylko na wszelki wypadek, i mnie zobaczył.Jest tu jakaś ulica Parkowa?-Na co ci Parkowa?- Na nic.Pytałem go, gdzie jest, powiedział, że zaraz w prawo.-Zełgał.Parkowa jest blisko Gagarina.Chciałsię ciebie pozbyć.No dobra, wycieczkę mamy z głowy, ale ciągle nie wiem, corobić dalej.- Na razie patrzeć, co będzie - poradziła Janeczka.Wrota garażu otwarły się szeroko i wyjechał z nich samochód.Jeden zezłoczyńców zamknął je, założył kłódkę, wsiadł na miejsce pasażera i ruszyli.Przejechali niewielki kawałek, zaledwie do zakrętu tej wewnątrzosiedlowejuliczki.Zatrzymali się, wysiedli i obejrzeli przednie koła.Wahali się krótko.Kierowca wsiadł z powrotem i na wstecznym biegu wrócił w pobliże garażu.yle musię jechało, bo przednie opony już prawie stykały się z obręczami i dlategozapewne zrezygnował z tych kilku metrów więcej i wjeżdżania do środka.W tymmomencie pojawił się Chaber, zdyszany, zziajany, ale szczęśliwy.- Rany, co zapies! - wykrzyknął Stefek z podziwem.- Już obrócił.? Janeczka z wyższościąwzruszyła ramionami.Cały czas obserwowała złoczyńców, ciekawa, co teraz zrobią.Powinni chyba zadzwonić do swoich wspólników, żeby przyjechali drugimsamochodem.Chyba że dadzą spokój przewożeniu pana Wolskiego.Jeden zprzeciwników otwierał garaż, drugi wyciągał z bagażnika narzędzia i kołozapasowe.-Co oni.? - zaniepokoił się Stefek.- Zlepi, czy co? Przecież siedządwa! - W bagażniku pana Wolskiego nie trzymają - zaopiniował równocześniePawełek.- Może w ogóle go nie zabrali.? Janeczka obejrzała się.Odpoczywającyna trawie Chaber już się podniósł.-Piesku, gdzie pan Wolski.?Równocześnie uzyskali dwie odpowiedzi.Nie pokazując się wrogom.Chaber wyrazniepoinformował, że pan Wolski znajduje się w samochodzie, z tyłu, na fotelach,albo może pod fotelami, pasażer zaś, który podążył otwierać garaż, wytoczył zniego drugie koło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|