[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Widziałem siniaki na jej ręku! Ja nie panowałem nad szobą.I żałuję, sztrasznie żałuję.I nie chczę żadnych kłopotów. %7ładnych kłopotów? Ale przecież to ty sprawiasz kłopoty! Rżniesz ją? Czo?! Jenny i ty, pieprzycie się? Nie! Nie! Ja& To ja robię wszystko dla niej, żeby była szczęśliwa, a to ty ją pieprzysz? Nie, nokurna, co to się porobiło na tym świecie?! Traviszie& To żupełnie nie tak, jak myszlisz. Zamknij się wreszcie!  rozdarł się Travis, łapiąc Luthera za kołnierz koszuli i rzucającgo na ziemię.Nie wiedział za bardzo, co powinien teraz zrobić; pomyślał o Jenny, która go odtrącała,czuł się poniżony i żałosny.Ale wezbrała w nim też złość, miał już powyżej uszu tego, żewszyscy sobie po nim jeżdżą, i uznał, że czas najwyższy, aby zachować się jak facet.Odpiąłpałkę przyczepioną do paska, podniósł ją i jak szalony zaczął nią okładać Luthera.15Przed burzą I co o tym myślisz? Jest całkiem niezle.Ale myślę, że przywiązujesz zbyt dużą wagę do słów. Do słów? Ale to chyba jednak dosyć ważne, kiedy się pisze, nie? I tak, i nie.Sens słowa jest ważniejszy niż słowo samo w sobie. Co chcesz przez to powiedzieć? No więc słowo jest słowem, a słowa należą do wszystkich.Wystarczy, żebyś otworzyłsłownik i wybrał któreś z nich.I to wtedy cała sprawa staje się interesująca: czy będzieszw stanie nadać temu słowu bardzo szczególny sens? Jak to? Wybierz jakieś słowo i powtarzaj je bezustannie w którejś z twoich książek.Wybierzmyjakieś słowo na chybił trafił:  mewa.Kiedy ludzie będą o tobie rozmawiać, zaczną mówić:  Nowiesz, Goldman, to ten facet, który pisze o mewach.A potem nadejdzie ten moment, w którymna widok mew ci sami ludzie nagle zaczną myśleć o tobie.Popatrzą na te małe krzykliwe ptakii pomyślą: Zastanawiam się, co ten Goldman w nich widzi.A już wkrótce potem będąutożsamiać mewy z Goldmanem.I za każdym razem, kiedy je ujrzą, pomyślą o twojej książcei o całej twojej twórczości.Nie będą już postrzegać tych ptaków w taki sam sposób.I dopiero wtedy będziesz wiedział, że piszesz coś wartościowego.Bo słowa należą do wszystkich, dopókinie udowodnisz, że jesteś w stanie je sobie przywłaszczyć.Oto, co definiuje pisarza.I zobaczysz,Marcusie, niektórzy będą chcieli ci wmówić, że książka to relacja ze słowami, ale to nieprawda:w rzeczywistości chodzi o relację z ludzmi.Poniedziałek, 7 lipca 2008, Boston, MassachusettsCztery dni po aresztowaniu Pratta spotkałem się z Royem Barnaskim w prywatnymsaloniku w bostońskim hotelu Park Plaza, żeby podpisać umowę wydawniczą opiewającą namilion dolarów za książkę o Harrym Quebercie.Był przy tym obecny także Douglas, któryodczuwał wyrazną ulgę, widząc, jak szczęśliwy obrót przybiera moja sprawa. Nagły zwrot sytuacji  powiedział do mnie Barnaski. Wielki Goldman wreszcieznowu zabrał się do pracy.Czekamy na oklaski!Nie odezwałem się słowem, wyjąłem tylko z teczki plik papierów i mu podałem.Uśmiechnął się szeroko. A więc to jest tych pięćdziesiąt osławionych stron& Tak. Pozwoli pan, że przez chwilę przynajmniej rzucę na to okiem. Bardzo proszę.Wyszliśmy z Douglasem z pokoju, żeby spokojnie mógł przeczytać tekst, i udaliśmy siędo baru hotelowego, gdzie zamówiliśmy sobie po ciemnym beczkowym piwie. I jak, w porządku, Marc?  zapytał Douglas. W porządku.Te cztery ostatnie dni były kompletnie zwariowane&Skinął głową i powtórzył raz jeszcze: Cała ta historia jest kompletnie zwariowana! Twoja książka odniesie taki sukces, żenawet sobie tego nie wyobrażasz.Ale Barnaski już o tym wie i dlatego proponuje ci takąniesamowitą kasę.Milion dolarów to i tak nic w porównaniu z tym, co sam będzie mógł z tegowyciągnąć.Szkoda, że tego nie widzisz: w Nowym Jorku wszyscy mówią tylko o tej sprawie.Wytwórnie już teraz rozważają nakręcenie filmu, a wszystkie wydawnictwa chcą publikowaćksiążki o Quebercie.Ale każdy doskonale wie, że jedyną osobą, która naprawdę może napisaćtaką książkę, jesteś ty.Tylko ty znasz Harry ego, ty jeden znasz Aurorę od środka.Barnaski chcesobie przywłaszczyć tę historię przed wszystkimi.Twierdzi, że jeśli wydamy książkę jakopierwsi, Nola Kellergan mogłaby stać się znakiem towarowym zastrzeżonym przez Schmid andHanson. A co ty o tym myślisz?  zapytałem. Myślę, że to wspaniała pisarska przygoda.I że jest to świetny sposób na oczyszczenieQueberta ze wszystkich oszczerstw, które padły pod jego adresem.Twój pierwotny zamysłpolegał chyba na tym, żeby go bronić, nie?Przytaknąłem.A potem spojrzałem w górę, w stronę pięter, gdzie Barnaski właśnie czytałfragment mojej powieści, którą mogłem znacznie rozbudować dzięki wydarzeniom z ostatnichdni.f&3 lipca 2008, na cztery dni przed podpisaniem umowyOd aresztowania Pratta minęło zaledwie kilka godzin.Wracałem do Goose Covez więzienia stanowego, gdzie Harry stracił panowanie nad sobą i niewiele brakowało, a trafiłbymnie w głowę krzesłem, kiedy powiedziałem mu, że Elijah Stern ma obraz przedstawiający Nolę.Zaparkowałem przed domem i już wysiadając z samochodu, zauważyłem kawałek papieruwciśnięty w szparę przy drzwiach wejściowych: kolejny list.Jednak tym razem ton się zmienił. Ostatnie ostrzeżenie, Goldman Nie zwracałem na to uwagi.Pierwsze czy ostatnieostrzeżenie  cóż to na dobrą sprawę zmieniało? Wyrzuciłem list do kosza na śmieci w kuchnii włączyłem telewizor.Wszędzie mówiono wyłącznie o aresztowaniu Pratta; niektórzy stawialiwręcz pod znakiem zapytania całe śledztwo, które w swoim czasie przeprowadził, i zastanawialisię, czy były szef policji świadomie nie zaniedbał poszukiwań.Dzień miał się już ku końcowi, zapowiadała się ciepła i piękna noc; taki letni wieczórnajlepiej spędzić z przyjaciółmi, smażąc wielkie steki na grillu i sącząc piwo.Nie miałemprzyjaciół, ale pomyślałem sobie, że mam steki i piwo.Poszedłem otworzyć lodówkę, ale byłapusta; zapomniałem zrobić zakupy.Zapomniałem też o sobie.Zrozumiałem, że mam terazlodówkę Harry ego, lodówkę samotnego człowieka.Zamówiłem pizzę i zjadłem ją na tarasie.Przynajmniej miałem dla siebie taras i ocean: brakowało tylko grilla, przyjaciół i jakiejśdziewczyny, żeby wieczór był naprawdę idealny.Wtedy zadzwonił do mnie jeden z niewieluprzyjaciół, od którego nie miałem już od pewnego czasu żadnych wiadomości: Douglas. Marc, co nowego? Co nowego? Od dwóch tygodni nie miałem od ciebie żadnej wiadomości! Gdzie siępodziewałeś? Jesteś, cholera, moim agentem czy nie? Wiem, Marc.Strasznie mi przykro.Przeżyliśmy ciężkie chwile.To znaczy, chcępowiedzieć: ty i ja.Ale jeśli chcesz, żebym nadal był twoim agentem, byłbym zaszczycony,mogąc kontynuować naszą współpracę. Oczywiście.Stawiam tylko jeden warunek: nadal będziemy oglądali mecze koszykówkiu mnie w domu.Roześmiał się. W porządku.Ty zajmiesz się piwem, a ja nachos z serem. Barnaski zaproponował mi duży kontrakt  powiedziałem. Wiem.Mówił mi o tym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl