[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem pojawiła się widoczna przez kopułę sterówki, bladoniebieska łuna, która zaczęła się rozrastać, aż otoczyła statek Kasdei szczelnie zamkniętą sferą.- Jak ci się wydaje, co oni robią? - spytał Wildheit.- Tworzą zabezpieczającą powłokę energetyczną - odpowiedział Penemue.- Jeżeli natrafiasz na rozbity statek, nigdy nie wiesz czy lub kiedy zespół silników może eksplodować, więc najpierw zabezpieczasz się, otaczając go polem siłowym.Potem już możesz robić, co ci się podoba.Teraz niczego nie ryzykują.To bardzo silna powłoka.Nie przebiłby się przez nią nawet wybuch.- Kiedy nawiążą kontakt?- Sądzę, że każdej chwili.Skoro trafiła im się największa wygrana stulecia, na pewno niezwykle starannie obmyślą sposób postępowania.- A ten wielkie okręt? Co to takiego?- Nie wiem.W stosunku do swych rozmiarów jest bardzo słabo uzbrojony.Może to jakiś statek naukowo - badawczy? Zresztą wkrótce się dowiemy.W czasie, gdy Penemue mówił, tworzące pierścień okręty wypuściły nagle jasnoniebieskie promienie, które delikatnie, ale zdecydowanie pochwyciły niewielki pojazd i zaczęły prowadzić go w kierunku olbrzyma.Ten otworzył swą ogromną paszczę i widać było, że jego ładownia łatwo pomieści cały statek Kasdei.Wychodzące z wnętrza dodatkowe promienie dosięgnęły schwytany statek i zaczęły wprowadzać go do obszernej śluzy.Dokładnie w chwili zetknięcia się obu jednostek zniknęło pole siłowe.Kasdeya przyglądał się w skupieniu układowi sterowania zespołem silników.- Eksplodowanie ich nic nie da - zauważył stojący z tyłu Penemue.- W ten sposób zniszczymy tylko samych siebie.Wszyscy popatrzyli na prowadzące do wnętrza statku drzwi.W końcu otworzyły się i wyszła z nich grupka osób w mundurach.- Komitet powitalny czy pluton egzekucyjny? - spytał Asbeel.- Ekipa śledcza - odparł Kasdeya zdradzającym napięcie głosem.- Gdyby mieli zamiar nas zniszczyć, mogli to zrobić jeszcze tam.Do zewnętrznej strony kadłuba przytwierdzono coś, co wydało głośny, metaliczny brzęk.Przez kadłub przeniknął czyjś głos.Mówił językiem, którego Wildheit nie znał.- Każą nam wyjść nago i bez broni - przetłumaczył Kasdeya.- Mamy dwie minuty.Potem zamierzają wypełnić wnętrze gazem paraliżującym system nerwowy.Każdy, kto pozostanie w środku, skona w straszliwych męczarniach.- Sympatycznie ludzie - skomentował Wildheit.- Jak na Ra, to zachowanie bardzo powściągliwe.Zazwyczaj najpierw rozpylają gaz, a dopiero potem ostrzegają.Dzięki temu jeńcy biegną do nich ochoczo.Mają olbrzymi dar perswazji.- Może wobec tego lepiej zejdźmy do nich - stwierdził Wildheit.- To nieuprzejme kazać czekać gościnnym gospodarzom.Wszyscy rozebrali się do naga.Różdżka bardzo niechętnie, ustępując jednak na widok srogiej miny Wildheita.Kiedy wyłonili się z włazu, Kasdeya okazał właściwą dla poddających się postawę, idąc z podniesionymi rękoma i szeroko rozcapierzonymi palcami, żeby nie było żadnych podejrzeń, iż ukrył w dłoniach jakąś broń.Kiedy doszedł do oczekującego oddziału, na szyję i na ramiona zarzucono mu masywne, białe jarzmo przytwierdzając do niego przeguby, łokcie i ramiona.Wszyscy, łącznie z Różdżką, zostali skrępowani w ten sam sposób.Wydano rozkazy, które Kasdeya natychmiast przetłumaczył.- Teraz maszerujemy.Każdy, kto okaże się nie dość posłuszny i uległy oberwie lancą.- Co?- Myślę, inspektorze, że można to nazwać złośliwą akupunkturą, wykonywaną za pomocą podskórnych strzał.Są w tym bardzo dobrzy.Okrucieństwo polega na odmawianiu śmierci, o którą błagasz.Kasdeya, wypełniając rozkaz, jako pierwszy przeszedł przez śluzę do wnętrza położonej w głębi metalowej komory.Wildheit zastanawiał się przez chwilę, dlaczego jeńców uwięziono w jarzmach, zamiast po prostu związać im ręce i nogi albo zakuć w kajdany.Teraz zrozumiał.Zakończenia jarzma umocowane zostały do metalowej ramy, którą podniesiono w górę tak, iż wszyscy zawiśli na ramionach z głowami na tej samej wysokości.Po dokonaniu tego, oprawcy wyszli z komory.Po chwili ze wszystkich ścian, z pokładu i z sufitu zaczęły tryskać gorące strumienie jakiegoś płynu.Ich uderzenia sprawiły, że nieszczęśnicy kołysali się jak kukły.- Cóż to jest, do diabła? - Wildheit przekrzykiwał przeraźliwy gwizd rozpylanej cieczy.- Połączenie upodlenia z odkażaniem i identyfikacją - Kasdeya z trudem odkrzyknął odpowiedź.- Zaraz będzie jeszcze ciekawiej.- Gdy rozpylacze przestały działać, komorę zaczął wypełniać jasny, słomkowy płyn.Jego poziom szybko się podnosił, a temperatura stawała się nie do zniesienia.Ciecz wydzielała organiczny, silny zapach, który drapał ich w gardle, utrudniając oddychanie.Pompowano go pod takim ciśnieniem, że od ścian komory odbijały się wysokie, rozkołysane fale.Jeńcom zaczęło grozić utopienie, gdyż poziom cieczy podniósł się aż do gardeł.Wskutek kolejnego, potężnego przypływu pompowanej cieczy, poziom jej wzrósł tak gwałtownie, że zakryła im głowy.Trwało to przez chwilę i byli już przeświadczeni, że się utopią, lecz ciecz równie szybko ustąpiła i nadeszła pora na wspomniany prze Kasdeyę proces identyfikacji.Wildheitowi udało się przetrzeć piekące oczy, spojrzał i aż dech.mu zaparło ze zdumienia - on i jego współtowarzysze ufarbowani zostali na świecący, żółtozłoty kolor.Wisieli teraz jak pozłacane posążki.To jeszcze nie był koniec.Wildheit wciąż uwięziony w jarzmie, został ustawiony na kole obrotowym, w świetle całej baterii reflektorów i poddany działaniu wielu urządzeń, które uznał za sprzęt do diagnostyki medycznej.Zespół ludzi badał wszystkich za pomocą sprawiającej szalony ból sondy, na którą reagował dosłownie każdy mięsień ciała.Wildheit, mimo iż oddzielony od reszty, chwilami mógł dojrzeć pozostałych, których poddawano identycznym zabiegom.Odczuwał szczególne współczucie dla Różdżki, gdyż i ona poddana była tej ciężkiej próbie.Wreszcie całą procedurę zakończono.Odprowadzono nad-inspektora do niedużej celi.Dano mu skąpe żółte ubranie, a jarzmo przytwierdzono do ściany, używając specjalnego uchwytu.Znajdował się on na takiej wysokości, że uwięziony, chcąc odciążyć ręce, musiał stać w niewygodnej pozycji na czubkach palców.Kasdeya i Penemue, pozłoceni i śmiertelnie przerażeni, poddawani byli tym samym katuszom, co Wildheit.Asbeela i Jequna umieszczono tu wkrótce potem, a Różdżkę wprowadzono trochę później.Z nich wszystkich tylko ona zachowywała równowagę i pewność siebie.Zawisła przed nimi jak złota nimfa, swoim opanowaniem wprowadzając spokój, łagodząc strach.- Dlaczego pomalowali nas na złoto? - spytał Wildheit Kasdeyę.- Przede wszystkim dlatego, że jest to jedyny kolor skóry, który dla narodów Ra nie jest naturalny.Historycznie symbolizuje degradację i ma związek z legendarnymi złotymi bestiami, które w prehistorii wniosły do natury ludzkiej prymitywne instynkty zwierzęce.Z psychologicznego punktu widzenia jest to perfidne usprawiedliwienie dla zbrodni.Ra nie czują wyrzutów sumienia maltretując i zabijając złotą ofiarę.Fakt, że sami przedtem ją pomalowali na ten kolor, jest oczywiście przemilczany i ignorowany.- Nadaj komuś złe imię, a będziesz mógł go powiesić - skomentował Wildheit.- Ach! Możesz być szczęśliwy, jeżeli cię powieszą.Ra nie lubią tak pobłażać swym wrogom.13.Po upływie godziny ogromny statek ruszył [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl