[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A potem, gdy nagle do nich dotarło, co właściwie robią, zastygły w miejscu, nie patrząc na siebie.Ani też na nią.Jedyną korzyścią, jaką Faile czerpała ze spotkań z nimi, była wiedza o wpływie, jaki miał na nie jej mąż.Tyle już razy widziała, jak któraś z nich pomstuje po spotkaniu z Perrinem, najwyraźniej przysięgając sobie, że nie dopuści, by coś takiego się powtórzyło; tyle razy widziała, jak to po­stanowienie ulatuje za okno na jego widok.Żadna nie była tak naprawdę pewna, czy woli mieć do czynienia z nim czy z nią.- To nie będzie konieczne - odparła po jakiejś chwili Edelle.- Uciekający chłopcy to kłopot, ale tylko kłopot.­Ton jej głosu był jeszcze dalszy od “moja lady” niż ton Daise, a pulchna Elwinn dorzuciła uśmiech, który bardziej by pasował do twarzy matki zaangażowanej w rozmowę z córką.- A skoro już tu jesteśmy, moja droga, to mogłybyśmy też wspomnieć o innych sprawach.Woda, na przykład.Rozu­miesz, ludzie się niepokoją.- Nie padało od wielu miesięcy - dodała Edelle, a Dai­se przytaknęła.Tym razem Faile nawet nie zamrugała.Były zbyt inteli­gentne, by uważać, że Perrin mógłby coś z tym zrobić.- Ze źródeł nadal płynie woda, a Perrin kazał wykopać więcej studni.- Co prawda, tylko to zasugerował, ale w koń­cu wyszło na jedno.- A kanały irygacyjne z Wodnego Lasu będą ukończone na długo przed planem.- To było jej dzieło; w Saldaei połowę pól nawadniano w taki sposób, a tutaj nikt nie słyszał o takich praktykach.- W każdym razie deszcze muszą spaść, prędzej czy później.Kanały są tylko na wszelki wypadek.Daise znowu przytaknęła po namyśle, podobnie Elwinn i Edelle.Ale wiedziały o tym wszystkim równie dobrze jak ona.- Tu nie idzie o deszcz - mruknęła Milla.- W każ­dym razie nie wyłącznie.To wszystko nie jest zgodne z naturą.Widzisz, żadna z nas nie potrafi Słuchać, co niesie Wiatr.­Zgarbiła się pod wpływem groźnych marsów, które się poja­wiły na czołach pozostałych Wiedzących.Najwyraźniej po­wiedziała za dużo, na dodatek zdradzając jakieś tajemnice.Rzekomo wszystkie Wiedzące potrafiły Słuchać, co niesie Wiatr, dzięki czemu mogły przepowiadać pogodę; tak przy­najmniej same utrzymywały.Milla brnęła uparcie dalej.­No przecież nie potrafimy! Ale za to obserwujemy chmury, a także zachowanie ptaków, mrówek, gąsienic i.- Zrobiła głęboki wdech, wyprostowała się, ale nadal unikała wzroku pozostałych Wiedzących.Faile zastanawiała się, jak jej się udają kontakty z Kałem Kobiet w Taren Ferry, nie mówiąc już o Kadzie Wioski.Rzecz jasna, oni wszyscy tam byli rów­nie nowi jak Milla; cała ludność wioski wyginęła po przyjś­ciu trolloków i każdy, kto tam w niej teraz mieszkał, był no­wy.- To nie jest naturalne, moja lady.Pierwsze śniegi powinny tu spaść już wiele tygodni temu, a równie dobrze mógłby to być środek lata.My się nie niepokoimy, moja lady, jesteśmy przerażeni! Jeśli nikt inny się do tego nie przyznaje, to ja się przyznam.Prawie w ogóle nie mogę spać.Od mie­siąca ani razu nie wyspałam się porządnie i.- Zawiesiła głos i poczerwieniały jej policzki, gdy dotarło do niej, że chyba się zagalopowała.Od Wiedzącej wymagano, by cały czas się pilnowała; nie wolno jej było głosić wszem i wobec, że się boi.Pozostałe przeniosły wzrok z Milli na Faile.Nic nie mó­wiły, twarze tak nieodgadnione jak u Aes Sedai.Faile zrozumiała wreszcie.Milla po prostu powiedziała prawdę.Ta pogoda nie była naturalna; była w pełnym tego słowa znaczeniu - nienaturalna.Faile często sama leżała bezsennie, modląc się o deszcz, albo wręcz o śnieg, starając się nie myśleć o tym, co czai się za tym upałem i suszą.A mimo to Wiedząca powinna dodawać innym otuchy.Do kogo miała udać się Milla, skoro sama potrzebowała otuchy?Te kobiety mogły nie zdawać sobie sprawy z tego, co robią, ale przyszły we właściwe miejsce.Umowa między arystokra­tami a gminem, którą Faile nosiła w sobie od urodzenia, po­legała częściowo na tym, że arystokraci zapewniali bezpieczeń­stwo i ochronę.A z kolei udzielanie ochrony polegało częściowo na przypominaniu ludziom, że złe czasy nie będą trwały wiecznie.Jeśli dzisiaj było złe, to jutro miało być lepsze, a jeśli nie jutro, to dzień następny.Żałowała, że sama nie jest pewna takiego obrotu spraw, ale nauczono ją, że należy doda­wać siły tym, którzy stoją niżej od niej, nawet wtedy gdy sama jej nie posiadała, że należy uśmierzać ich lęki, zamiast zarażać własnymi.- Perrin opowiadał mi o swoich ziomkach, zanim tu przy­jechałam - powiedziała.Nie był człowiekiem skorym do przechwałek, ale różne rzeczy czasami wychodziły na jaw.­Kiedy grad kładzie wam zboże, kiedy zimowe mrozy wybijają połowę waszych owiec, bierzecie się w garść i trwacie.Kiedy trolloki chciały zagarnąć Dwie Rzeki, stawiliście opór, a kiedy ich pokonaliście, zabraliście się za odbudowę, nawet nie gubiąc kroku.- Nie uwierzyłaby w to, gdyby sama tego na własne oczy nie widziała.Ci ludzie znakomicie by sobie poradzili w Saldaei, gdzie napaści trolloków były rzeczą na porządku dziennym, przynajmniej na północy kraju.- Nie mogę wam powiedzieć, że jutro pogoda będzie taka jak powinna.Mogę was tylko zapewnić, że Perrin i ja zrobimy to, co należy zrobić.Wszystko, co będzie można zrobić.I chyba nie muszę wam mówić, że macie brać to, co przynosi każdy dzień, cokolwiek to jest, i być gotowi stawić czoło następnemu porankowi.Taka właśnie jest rasa ludzi, którzy mieszkają w Dwu Rzekach.Tacy właśnie jesteście.Naprawdę były inteligentne.Jeśli wcześniej nawet przed sobą nie przyznały się, po co przyszły, to musiały to zrobić teraz.Gdyby były mniej inteligentne, to mogłyby się poczuć obrażone.Ale te słowa, które zapewne wcześniej pojawiły się w ich myślach, wywarły pożądany efekt, gdy wypowiedział je ktoś inny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl