[ Pobierz całość w formacie PDF ]
."Spojrzeliśmy na Boyle'a, który właśnie zaczął mówić.Marena prze-rwała mu bezceremonialnie:-Zawsze są jacyś wariaci, którzy przepowiadają, że wielki meteorjutro spadnie na ziemię.Jak dotąd się to nie zdarzyło.Ostatnio.Ale jeżeli spojrzysz w niebo i zobaczysz spadający wielki meteor,nie powiesz przecież, że nie uderzy w ziemię, bo ci wszyscywariaci zawsze się mylili, prawda?-Właśnie - przytaknął Taro.- Musimy oszacować obecną sy-tuację na świecie w oparciu o aktualne warunki i okoliczności, anie polegać na tym, co się kiedyś mówiło.Jedną z przesłanek napoparcie naszego zdania może być kwestia cywilizacjipozaziemskich.Jak dotąd nie znalezliśmy nawet śladu takiejcywilizacji, choć prawdopodobieństwo przemawia na nasząkorzyść.Całkiem prawdopodobne, że takie cywilizacje same się zniszczyły, gdy osiągnęły poziom tech-niczny podobny do naszego obecnie.Po raz kolejny zapadła niezręczna cisza.-Hej, patrz, co zrobiłeś - przerwała ją Marena.Uświadomiłemsobie, że mówiła do mnie.-Co? - zdziwiłem się.-Poukładałeś je.- Puknęła w stół.- Popatrzcie na to - zwróciłasię do pozostałych.Popatrzyłem.Rzeczywiście, ułożyłem żelki w elegancki kwadrat,układając je liniami według koloru oraz w przypadku powtórzeń-według wielkości.-O rany - westchnął Boyle.-Och, tak.Był bałagan.Denerwowało mnie to.- mruknąłem iszybko zgarnąłem żelki do ręki.- Przepraszam.-A jednym z najmocniejszych argumentów na poparcie tezy onadchodzącej apokalipsie - Taro wrócił do wątku w zamyśleniu-jest kwestia podróżników w czasie.Jak dotąd nie pojawił siężaden przybysz z przyszłości.-Czy to nie z powodu teorii Nowikowa? - zapytał Boyle.-Może.- zaczęła Marena, ale Taro przerwał jej w pół słowa:-Nie.To nie odnosi się do nas i naszej terazniejszości.Najbardziejprawdopodobną przyczyną, że nie odwiedza nas nikt zprzyszłości, jest to, że po prostu nie ma żadnej przyszłości. [15]Jedenaście godzin pózniej LEON znowu był on-line.Nie wiado-mo kto właściwie chronił urządzenia w kampusie, może LEONdysponował własnym generatorem, jednak fakt pozostawał faktem:LEON wrócił, podobnie jak asystentka Taro - Ashley Jeden - a tak-że Tony Sic oraz Strażnicy Dnia na stażu.No i ja.Wszyscy zna-lezliśmy się w prowizorycznej pracowni profesora Mory w Paliku.Pracownia przypominała bardziej skład nowych biurek, lśniącychmonitorów Sony, nierozpakowanych jeszcze ergonomicznych foteliAeron - a wszystko to upchnięte byle jak w piwnicznej sali pod AuląTabernakulum.Nawet w kliknięciu klucza zdawała się dzwięczećpanika.Laurence Boyle chciał skierować nasze wysiłki na znalezienie DraX, prawdopodobnie osoby odpowiedzialnej za zorganizowanie hor-roru w Disney World.Jeżeli uda się nam go wyśledzić, dostaniemywięcej funduszy na kolejną fazę.Nie miałem pojęcia, co to za faza.Taro i - jak mi się zdaje - inni ludzie zza sceny przekonali jednakBoyle'a, że najlepsi gracze powinni się zająć czarnowidzem, który-kimkolwiek jest - zamierzał urzeczywistnić zdarzenie, jakie zajdzie21 grudnia 2012.Potem Taro wygłosił przemówienie.Jego zdaniem - podkreślił-należy założyć, że Kodeks się nie myli i dwudziestego pierwszegowydarzy się, jak to Taro określił, coś znaczącego, a jeżeli mamy temuzdarzeniu zapobiec, o ile to w ogóle możliwe, musimy się wziąć już teraz do pracy.Powinniśmy być detektywami tropiącymi przyszłezdarzenia.Odniosłem wrażenie, że tym samym osiągnęliśmy zeroabsolutne, przynajmniej jeżeli chodzi o dochodzenia detektywistycz-ne: mieliśmy złapać kogoś, kto jeszcze nic nie zrobił, a zatem nie zo-stawił żadnych śladów, a do grupy podejrzanych mogliśmy zaliczyćniemal całą ludzkość.I nie tylko mieliśmy zacząć szukać tego faceta (naturalnie uważa-łem go za mężczyznę, choć starałem się zachować otwarty umysł), lecztakże wymyślić sposób, jak go znalezć.Krótko mówiąc, trzeba byłonapisać program, który pozwoli dokładnie przebadać daty i przepo-wiednie z Kodeksu, a dzięki temu wskazać czarnowidza.My, gracze, dostaliśmy Grę Ofiarną 3.2, nową wersję oprogramo-wania, rozszerzoną o dane z wydarzeń w Orlando.Każdy z nas pró-bował przejść Grę od drugiej od końca daty - daty ataku na DisneyWorld - i dojść do tej samej pozycji końcowej, która miała nadejść zatrzysta pięćdziesiąt siedem dni, do 4 Ahau.Próbowaliśmy przesiaćogromne strumienie cyfrowych danych - głównie spisy milionównazwisk, adresów i profesji - przez dwustusześćdziesięciooczkowąsieć Gry.Każdy z graczy miał też dodatkowo otwarty przynajmniejjeden ekran.Na moim leciała relacja z Bloomberga (lubię dane eko-nomiczne bardziej niż inne), a z paska na dole dowiedziałem się, żezdarzenia w Disney World kosztowały budżet państwa blisko biliondolarów, a nie wliczono nawet odszkodowań od firmubezpieczeniowych.Dowiedziałem się również, że moje kontraktyna kukurydzę zwiększyły swoją wartość niemal trzykrotnie.Jasnacholera.Wielka kasa ze złych wieści.Powinienem się przyzwyczajać,jestem teraz naprawdę bogatym starym draniem.Szkoda tylko, żetutaj nie mam na co wydawać tego bogactwa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl