[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie widziano ci jak dotąd?- Nie.- Jest lepiej, niż sądziłem.Spodziewałem się, że będę musiał użyć axion feeds.Powinienem pamiętać, że jesteś specem w tych sprawach.Drugie wyjście z tego korytarza obserwacyjnego jest w moim gabinecie.Pozwolisz?- Po co? Czekają tam na mnie?- Nie, chcę z tobą spokojnie porozmawiać.- Nie wierzę ci.- Rozumiem, ale wybór masz niewielki.Jeśli nie zabiłeś mnie od razu, to jest wątpliwe, abyś chciał to uczynić teraz.Idź za mną - po czym najspokojniej odwrócił się i odszedł.Jedyne co mogłem zrobić, to udać się za nim i trzymać się jak najbliżej.Możliwe, że nie byłem w stanie go udusić, ale z pewnością byłem w stanie zrobić mu coś innego, jeśli tylko ogłosiłby jakiś alarm.W korytarzu było sporo okien, ale przy żadnym nie miałem ani okazji, ani chęci przystanąć.Zresztą dość szybko wspięliśmy się na krótkie schodki i dotarliśmy do drzwi.Powstrzymałem go, gdy dotykał klamki.- Co tam jest?- Jak już mówiłem, mój gabinet.- Jest tam ktoś?- Wątpię.Nikomu nie wolno tam przebywać pod moją nieobecność.- Jeśli pozwolisz, to sprawdzę osobiście.Zrobiłem to i okazało się, że miał rację.Przeszukując pokój czułem, jak dostaję zeza patrząc jednym okiem na kąty, a drugim cały czas na niego.Wąskie okno otwierało się na głęboką czerń, ściany pokryte były regałami pełnymi książek, w kącie zaś stało biurko i parę krzeseł.Kazałem mu usiąść możliwie daleko od biurka, gdzie były umiesz­czone wszystkie przyciski.Zrobił to bez protestu i trzymał ręce na widoku.Widząc karafkę z wodą, stwierdziłem, że bardzo chce mi się pić.Wysuszyłem ją do dna, opadłem z westchnieniem na fotel i umieściłem nogi na biurku.- I naprawdę chcesz mi pomóc? - spytałem sceptycznie.- Chcę.- To na początek pokaż mi, jak zdjąć tę obrożę.- Proszę.W prawej górnej szufladzie znajdziesz klucz.Dziurka jest pod złączem kabla z metalem.Zajęło mi to trochę czasu, ale w końcu otworzyłem ją i z zadowoleniem cisnąłem w kąt.- Ty kierujesz tym interesem?- Jestem kierownikiem szkoły.Zostałem tu zesłany za karę.Mieliby ochotę mnie zabić, ale jak dotąd nie stało im odwagi.- Nie mam bladego pojęcia, o czym mówisz.Mógłbyś wyrażać się trochę jaśniej?- Mógłbym.Planetą kieruje Komitet Dziesięciu, byłem w nim przez wiele lat, a do fiaska operacji na Cliaandzie, którą organizowałem, byłem Pierwszym w Komitecie.Wtedy spróbowałem zmienić nasz program i za karę znalazłem się w.szkole.Nie mogę jej opuścić, nie mogę nawet zmienić ani jednego słowa w programie nauczania.To doskonale i bezpieczne więzienie.- Jakie zmiany chciałeś wprowadzić?- Radykalne.Zacząłem wątpić we wszystkie nasze cele, bo widziałem inne kultury.Oceniono, że zostałem przez nie skorumpowany, a kiedy spróbowałem wpro­wadzić moje pomysły w życie, znalazłem się tutaj.Nie może być nowych idei.Drzwi otwarły się nagle i wjechał wózek na kółkach popychany przez dziesięcioletniego brzdąca.- Przyniosłem obiad, kierowniku - powiedział i zoba­czył za biurkiem mnie.Nie zmieniając wyrazu twarzy stwierdził: - To jest więzień, który uciekł.Zmęczenie zatrzymało mnie na fotelu, a poza tym, co mogłem zrobić? Zabić dziecko?- Masz rację, Yan - odparł Hanasu.- Popilnuj go, a ja pójdę po pomoc.To mnie postawiło na nogi, ale Hanasu nigdzie nie poszedł.Stanął za chłopcem, zamknął drzwi i zdjął z półki czarny przyrząd, który przytknął malcowi do karku.Ten otworzył szeroko oczy i zamarł w bezruchu.- Nie ma już niebezpieczeństwa - oznajmił gospo­darz.- Muszę tylko usunąć parę minut z jego pamięci.Poczułem, jak wzbiera we mnie obrzydzenie zmieszane ze strachem.- Co to jest, to co trzymasz w ręku?- Axion feeds.Widziałeś je wielokrotnie, tylko rzecz jasna nie pamiętasz o tym.Stań teraz za drzwiami, aby cię nie zobaczył, gdy wejdzie z kolacją.Może to widok tej maszynki do kasowania pamięci spowodował, że przyjąłem bierną postawę, a może rzeczywiście nie miałem wyboru.Zrobiłem, co mi kazał, zo­stawiając uchylone drzwi, aby obserwować, co się dzieje.Hanasu pomajstrował przy skali urządzenia i ponownie przytknął je brzdącowi do karku, po czym spokojnie zasiadł za biurkiem.Po dwóch czy trzech sekundach, chłopak drgnął i popchnął wózek w głąb pokoju.- Przyniosłem obiad, kierowniku.- Zostaw go i nie wracaj dziś w nocy.Nie chcę, by mi przeszkadzano.- Tak, kierowniku - obrócił się i wyszedł, ja zaś wyszedłem zza drzwi.- Ta maszynka jest najwstrętniejszą rzeczą, jaką w życiu widziałem.- To tylko maszyna - odparł obojętnie.- Nie jestem głodny, a sądzę, że tobie przyda się posiłek.Częstuj się.Zbyt wiele się działo i zbyt szybko, abym mógł myśleć o apetycie, ale gdy o tym wspomniano, stwierdziłem, że byłbym w stanie zjeść konia.Na surowo.Zabrałem się więc za posiłek - równie bezsmakową papkę jak na statku, ale w tym momencie smakowała mi ona jak najprzedniejsze same delicje.Jadłem starając się słuchać, co mówi Hanasu.- Próbuję zrozumieć to, co powiedziałeś o tym urządze­niu.Chodzi ci o to, że jego zastosowanie jest wstrętne? - Skinąłem głową.- Mogę cię zrozumieć i to jest właśnie mój problem.Jestem inteligentny bardziej i inaczej niż większość moich współplemieńców.Są głupi i pozbawieni wyobraźni.Wyobraźnia i ciekawość są tym, co świadomie wytrzebiliśmy wiele lat temu.A to oznacza, że jestem nienormalny.Jestem mutantem.Z początku się to nie ujawniało; wierzyłem we wszystko, co mi mówiono.Teraz dręczą mnie pytania.Wiem, że nie jesteśmy lepsi niż reszta ludzi.Jesteśmy po prostu inni.Nasze próby władania resztą są złe, a nasza pomoc w inwazji obcych jest największą zbrodnią ze wszystkich.- To prawda - oświadczyłem przełykając ostatni kęs.Miałem ochotę powtórzyć spektakl z nową zawartością talerza.- Gdy odkryłem te fakty, starałem się zmienić nasze cele, ale to jest niemożliwe.Nie mogę nawet zmienić jednego słowa w treningu tych dzieci.A ponoć kieruję tą szkołą.- Ja mogę zmienić wszystko - poinformowałem go uprzejmie.- Oczywiście - jego nieruchoma twarz drgnęła, kąciki ust powędrowały w górę.Leciutko, ale jednak uśmiechnął się.- A jak sądzisz, dlaczego chciałem, abyś tu przybył? Ty możesz zrobić to, co ja starałem się osiągnąć przez całe życie.Możesz uratować mieszkańców tej planety.- Wystarczy jedna wiadomość: koordynaty tego globu i mój podpis.- I twoja Liga przybędzie, by nas zniszczyć.Tragiczne, ale prawdziwe.- Włos wam z głowy nie spadnie.- Tak, bo spadnie głowa! To jest kłamstwo i nie podoba mi się, że kłamiesz!- To jest prawda! Po prostu nie wiecie, jak reagują cywilizowane społeczeństwa.Przyznaję, że wielu ludzi, wiedząc, gdzie was szukać, rozerwałoby was na kawałki i to powoli.Liga po prostu będzie na was uważać i pil­nować, żebyście nie wpadli na kolejny głupi pomysł.Natomiast we wprowadzeniu zmian, o których mówisz, może wam tylko pomóc.- Nie rozumiem tego - był wyraźnie zaskoczony.- Oni muszą nas zabić.- Przestań z tym zabijaniem, bo już mi się rzygać chce.To jest wasz główny problem: życie albo śmierć, zabić lub być zabitym.Ta filozofia należy do historii.Do mrocznej historii, która na szczęście jest już dawno za nami.Możliwe, że nie mamy najlepszego systemu etycznego, ale przynajmniej zakazuje on przemocy zinstytucjonalizowanej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl