[ Pobierz całość w formacie PDF ] . Niechmi ktoś pomoże.musimy go stąd wyciągnąć.Hermiona pobiegła otworzyć bramę padoku, a Hagrid bez wysiłku podniósłchłopca i wyniósł na zewnątrz.Harry dostrzegł długie rozdarcie na ramieniu Mal-foya; krew kapała na trawę.Hagrid pobiegł z nim w górę zbocza ku zamkowi.Klasa ruszyła za nim, wstrząśnięta tym, co się wydarzyło.Zlizgoni głośnopomstowali na Hagrida. Powinni go od razu wywalić! powiedziała przez łzy Pansy Parkinson. To była wina Malfoya! warknął Dean Thomas.Crabbe i Goyle groznienaprężyli mięśnie.Wspięli się po kamiennych schodach i wpadli do opustoszałejsali wejściowej. Idę zobaczyć, co z nim jest oznajmiła Pansy i wszyscy patrzyli, jakwchodzi po marmurowych schodach.76Zlizgoni ruszyli w kierunku swojego pokoju wspólnego w podziemiach, wciążurągając Hagridowi, a Harry, Ron i Hermiona zaczęli się wspinać po schodach dowieży Gryffindoru. Myślicie, że nic mu nie będzie? zapytała z niepokojem Hermiona. No jasne odpowiedział Harry, który przeżył już o wiele gorsze zranie-nia i skorzystał z czarodziejskich metod szkolnej pielęgniarki. Pani Pomfreypotrafi w sekundę wyleczyć każdą ranę. To okropne, że Hagridowi musiało się to przytrafić podczas pierwszej lek-cji, prawda? powiedział Ron z niepokojem. %7łeby tak zaufać Malfoyowi.przecież od początku było wiadomo, że będzie chciał wykręcić mu jakiś numer.W porze obiadowej wcześnie przyszli do Wielkiej Sali, mając nadzieję spotkaćsię z Hagridem, lecz go tam nie było. Ale chyba go nie wywalą, co? zapytała z lękiem Hermiona, która jakośnie mogła się zabrać do puddingu z polędwicy i cynaderek. Mam nadzieję, że nie odpowiedział Ron, który również stracił apetyt.Harry obserwował stół Slytherinu.Zebrała się tam duża grupa Zlizgonów,z Crabbe em i Goyle em, rozmawiających o czymś półgłosem.Harry był pew-ny, że uzgadniają swoją wersję okoliczności, w jakich doszło do wypadku. No ale musicie przyznać, że na brak atrakcji w pierwszym dniu szkoły niemożemy narzekać stwierdził ponuro Ron.Po obiedzie poszli do zatłoczonego pokoju wspólnego Gryffindoru i próbowalizająć się pracą domową, którą im zadała profesor McGonagall, ale wszyscy trojeraz po raz odrywali się od książek i wyglądali przez okno wieży. W chatce Hagrida pali się światło powiedział nagle Harry.Ron zerknął na zegarek. Jak się pospieszymy, zdążymy go odwiedzić, jeszcze jest dość wcześnie. No.nie wiem powiedziała z namysłem Hermiona, a Harry spostrzegł,że rzuciła szybkie spojrzenie w jego stronę. Przecież wolno mi przejść się po szkolnych błoniach oświadczył z naci-skiem. Syriusz Black jeszcze się nie przedarł przez warty dementorów, praw-da?Zebrali więc swoje podręczniki i pergaminy, przelezli przez dziurę pod portre-tem i ruszyli ku drzwiom frontowym.Na szczęście nie spotkali po drodze nikogo,bo wcale nie byli pewni, czy wolno im wychodzić z zamku.Trawa była wciąż mokra i w zapadającym zmierzchu wydawała się prawieczarna.Doszli do chatki Hagrida i zapukali. Włazcie odezwał się chrapliwy głos.Hagrid siedział w samej koszuli przy wyszorowanym do szarości drewnianymstole; jego brytan, Kieł, oparł łeb na jego kolanach.Wystarczyło jedno spojrzenie,aby stwierdzić, że Hagrid musiał sporo wypić: stał przed nim cynowy dzban wiel-kości wiaderka, a on sam sprawiał wrażenie, jakby miał trudności ze skupieniem77na nich wzroku. Cholibka, to chyba rekord mruknął. Jeszcze nie mieli takiego na-uczyciela, co by go wylali po jednym dniu. Hagridzie, przecież cię nie wyrzucili! żachnęła się Hermiona. Jeszcze nie powiedział smętnie Hagrid i wypił potężny łyk czegoś, cobyło w cynowym dzbanie. Ale to tylko sprawa czasu.Po tym, jak ten Mal-foy. Co z nim? zapytał Ron, kiedy wszyscy usiedli. To nic poważnego,prawda? Pani Pomfrey zrobiła, co należy odpowiedział ponuro Hagrid ale onwciąż mówi, że kona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|