[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odliczanie trwało dalej.Okazało się, że jest dwóch zabitych.- Dobra! - krzyknął sierżant.- Ja jestem dziewiętnasty! Podzielić się ich amunicją! - Krótko potem przy Andre pojawił się obcy żołnierz.Chyba zauważył ślady łez na jego policzkach, bo spytał, czy z nim wszystko w po­rządku.Andre kiwnął głową.- Ile masz amunicji?Magazynki Andre leżały u podstawy dużej skały.- Cztery pełne i siedem naboi w piątym.Twarz obcego pokrywały drobne zadrapania.Popatrzył na dwa zakrwa­wione magazynki.Hełm ledwo się trzymał na jego obandażowanej głowie.- Wystarczy ci - zdecydował.- Rozdam je innym.Andre kiwnął głową i mężczyzna odwrócił się, aby ruszyć dalej.- Hej! - zawołał za nim Andre.- Kim jesteś?- Na imię mi John - odpowiedział żołnierz, uśmiechając się niepewnie.- Miałem na myśli twój numer - powiedział Andre, który wcale nie chciał poznawać imienia faceta.- A, numer.Dziesięć.Jestem przy tym małym drzewku, co wyrasta ze szczeliny między skałami.- Żołnierz pokazał palcem.Z czystej uprzejmości Andre spojrzał w tym kierunku.- A jak ty masz na imię? - spytał dziesiątka.- Siedem - odpowiedział Andre.John zgarbił się i odwrócił.Już chciał odejść, ale Andre zrobiło się go żal.-Na imię mam Andre.Faulk.Z Bronk-su.- Uścisnął rąkę uśmiechniętego Johna z Minnesoty.25GABINET SYTUACYJNY, BIAŁY DOM27 kwietnia, 12.00 GMT (07.00 czasu lokalnego)Mapy o różnej skali świeciły na monitorach rozstawionych w pokoju.Gordon Davis jadł kanapką z serem.- Dwudziesta Piąta posuwa się w przyzwoitym tempie w dół rzeki Songhua - powiedział generał Dekker.- Jednak Chińczycy zorientowali się w ich zamiarach i opór jest teraz lepiej zorganizowany.W ciągu ostatnich czterech godzin bataliony manewrowe musiały się trzykrotnie rozpraszać i oczysz­czać sąsiednie zbocza.Szybkość posuwania się kolumny zmalała do kilku kilometrów na godzinę.- To jest prędkość kolumny na drodze - skomentował dowódca Korpu­su Piechoty Morskiej.- Nie pomyślałeś, żeby po prostu rozproszyć się i po­suwać w ten sposób do przodu?- Czoło kolumny jest jeszcze prawie sześćdziesiąt kilometrów od doli­ny - odpowiedział Dekker.- Nie chcemy, aby dotarli do celu i od razu padli ze zmęczenia.- Cóż, generale Dekker - odpowiedział dowódca z Piechoty Morskiej, nie oddając tak łatwo pola.- Mamy mało czasu, a zegar bije.Ci ludzie nie powinni się oszczędzać.- Ci ludzie - odparował generał Dekker - walczą bez przerwy od pra­wie trzech miesięcy! Mają tylko dwa ciężkie bataliony, ale posunęli się do przodu dalej niż którakolwiek z dwóch głównych kolumn.- To dlatego, że Chińczycy na ich drodze zostali już pokonani! Nie pró­bują zatrzymać naszej kolumny, tylko po prostu nie przewracają się wystar­czająco szybko.Poruszają się pieszo, a są ścigani przez zmotoryzowane od­działy.Znajdują się w pułapce, generale Dekker.- Co pan sugeruje? - zapytał generał wojsk lądowych.- Spróbować ich nakłonić do poddania się?Wszyscy, łącznie z Gordonem, czekali na odpowiedź generała Piechoty Morskiej.- Sugerowałbym, aby użyli ciężarówek i posuwali się do przodu.Po­wróćmy do podstawowej taktyki: blokować i zaczepiać, generale Dekker.To nie wymaga akademickich umiejętności.- Nie jest to także gra - odpowiedział Dekker.Tak mocno zacisnął szczę­ki, że było widać drgające mięśnie.- Czy jest możliwe - zapytał Gordon - że ci ludzie szybciej przemiesz­czą się do przodu piechotą? - Dekker przełknął dumę i skinął potakująco głową.- No cóż, w tej chwili szybkość jest najważniejsza.A więc.wydam odpowiednie rozkazy.NAD RZEKĄ SONGHUA, NA PÓŁNOC OD TANGYUAN27 kwietnia, 14.30 GMT (04.30 czasu lokalnego)- Wszyscy na zewnątrz! - komenda podana z tyłu ciężarówki obudziła Harolda.Rozkaz przekazywano teraz wzdłuż kolumny.Ciężarówki stały już prawie godzinę, w miarę jak walki z przodu się nasilały.Wszyscy głośno na­rzekali i z trudem wydobywali się z głębokiego snu.- Ładunki na plecy! - rozkazał sierżant.- Dlaczego, do cholery, mamy nosić ładunki? - Na ciemnej, ale ruchli­wej drodze rozległo się pytanie Pattersona.- Możecie pożegnać się z ciężarówkami! - odpowiedział sierżant.-Zabierajcie to gówno i ładujcie na plecy! Pierwsza i trzecia drużyna, ustawić się w linii po lewej stronie! Druga i czwarta po prawej! Dziesięć metrów od­stępu! Ruszamy!Żołnierze z milczącą niechęcią przyjęli te rozkazy.Wiedzieli, że nie ma sensu otwarcie kwestionować rozkazów sierżanta, ale była inna metoda, żeby się czegoś dowiedzieć.- Dlaczego zostawiamy ciężarówki? - spytał Patterson dowódcę dru­żyny.- Skąd ja mam to, u diabła, wiedzieć? - usłyszał w odpowiedzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl