[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- W dalszym ciągu chce pani tej operacji?Helen przełknęła ślinę.- Tak, w dalszym ciągu chcę tej operacji.- W takim razie proszę natychmiast przybyć do Cambridge.Czy pani coś piła lub jadła?- Właśnie rozpoczynałam lunch.Zjadłam trochę chleba.- Proszę nic więcej nie jjeść i nie pić.I proszę zaraz przyjechać.Im prędzej pani przybędzie, tym większa szansa na pomyślny wynik.- Dobrze - odparła Helen.Po sekundzie dodała: - Kto to był?- Nie rozumiem?- Dawczyni.Kim była? Dlaczego umarła?- Nie musi pani tego wiedzieć.Z psychologicznego punktu widzenia lepiej, żeby pani nie wiedziała.- Bardzo dobrze - oświadczyła Helen.- Będę za dwadzieścia minut.Wróciła do stolika.- przepraszam cię, Nancy.Muszę zaraz jechać.- Teraz, kiedy właśnie rozpoczynałyśmy lunch? Co się stało?- Nie mogę ci powiedzieć.Przepraszam!- Wiedziałam - stwierdziła Nancy, rzucając serwetkę.- To na pewno kochanek.- Wytłumaczę pani to, czego mogłem dokonać - powiedział doktor Arcolio.Działo się to prawie dwa miesiące później, w pierwszym tygodniu kwietnia.Helen siedziała na białej wyplatanej sofie, pełnej haftowanych poduszek, w wyłożonej białymi kafelkami altanie ich dedhamskiej rezydencji nad Charles River.W pomieszczeniu było żółto od żonkili.Na zewnątrz ciągle jeszcze panował dotkliwy chłód.Niebo nad szklaną kopułą altany miało kolor spłukanego deszczem atramentu, a na trawniku, tam gdzie słońce jeszcze nie dotarło, bielił się równoległobok szronu.- Przy zwykłej operacji transseksualnej wycina się jądra oraz erekcyjną tkankę penisa.Następnie wkłada się skórę penisa do jamy, tworząc w ten sposób sztuczną pochwę.Ponieważ jest sztuczna, zatem jest pod wieloma względami niezadowalająca, przede wszystkim ze względu na brak pełnej reakcji erotycznej.Ja natomiast mogę dać moim pacjentkom prawdziwą pochwę.Mogę wyjąć z ciała dawczyni cały srom, wraz z mięśniami, otaczającą go tkanką erekcyjną i z pochwą.Mogę przetransplantować go do ciała odbiorcy.Następnie, stosując techniki mikrochirurgiczne, które pomagałem rozwijać w MIT, wszystkie ważniejsze włókna nerwowe przyłączam do centralnego układu nerwowego pacjentki.W ten sposób pochwa i łechtaczka reagują pod względem erotycznym tak samo jak w ciele dawczyni.- Za bardzo mnie boli, bym mogła czuć podniecenie - powiedziała Helen, uśmiechając się blado.- Wiem.To nie potrwa długo.Robi pani małżeńskie postępy.- Czy sądzi pan, że jestem naprawdę zwariowana?- Nie wiem.To zależy od tego, jaki ma pani cel.- Mój cel to zachować poziom życia, jaki pan tu widzi.- No tak odparł doktor Arcolio - sądzę, że się pani powiedzie.Mąż nie może się zapewne doczekać chwili, kiedy znów będziecie mogli uprawiać seks.- Przepraszam za to, że zmusiłam pana do złamania pańskich zasad etycznych - powiedziała Helen.Doktor Arcolio wzruszył ramionami.- Trochę na to za późno.Ale muszę się przyznać, że jestem dumny z tego, co udało mi się osiągnąć.Helen wzięła ze stolika mały srebrny dzwoneczek i zadzwoniła.- Napije się pan szampana, baronie Frankenstein?W drugi piątek maja weszła do mrocznej, wysoko sklepionej biblioteki, gdzie zwykle pracował Bradley, i stanęła na środku pokoju.Po raz pierwszy weszła do biblioteki bez pukania.Miała na sobie długą szkarłatną jedwabną szatę, obszywaną koronkami, i szkarłatne szpilki.Włosy były zakręcone w loki i upięte szkarłatną wstążką.Spoglądała lekko zamglonymi szafirowymi oczami, na ustach igrał niewinny uśmiech, lewą rękę oparła na biodrze, parodiując oczekujące przy krawężnikach prostytutki.- Więc co? - zapytała.- Jest czwarta.Czas do łóżka.Bradley cały czas wiedział, że ona tam stoi, i chociaż marszczył się z przejęciem nad trzymanymi w ręku dokumentami własności gruntów, nie był w stanie odcyfrować nawet pojedynczego słowa.W końcu podniósł głowę, próbował coś powiedzieć, zakaszlał i chrząknął.- Czy to jest gotowe? - udało mu się w końcu wykrztusić.- To? - zapytała.Nabrała pewności siebie.Po raz pierwszy od długiego czasu miała coś, czego Bradley rzeczywiście pożądał.- To znaczy czy ty jesteś gotowa? - poprawił się.Wstał.Był niezwykle masywnym, szerokim w ramionach mężczyzną,W wieku pięćdziesięciu pięciu lat.Miał srebrne włosy i lwią głowę, która doskonale by wyglądała jako rzeźba ogrodowa.Należał do przedstawicieli prawdziwej bostońskiej elity magnatów okrętowych, właścicieli ziemskich, wydawców gazet - a obecnie był największym w zachodnim świecie pośrednikiem w handlu technologią laserową.Powoli do niej podszedł.Nosił bawełnianą koszulę w niebiesko-białe pasy, niebieskie spodnie i fantazyjne kasztanowate szelki.Była to prezencja pielęgnowana przez elitę: prezencja magnata prasowego albo przedstawiciela kół polityki czy biznesu.Chociaż przestarzała, stanowiła część charyzmy Bostonu.- Pokaż mi! - powiedział.Mówił powoli, miękkim, dudniącym głosem.Helen bardziej poczuła, niż usłyszała to, co wyrzekł [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl