[ Pobierz całość w formacie PDF ] .– Hatter sięgnął do kieszeni po pióro, lecz nagle jego ręka zatrzymała się w pół drogi.– To bardzo niestosowny żart – powiedział z oburzoną miną.– To żaden żart, przysięgam! – zawołała Alicja, ale staruszek podniósł się z krzesła.– Wypraszam sobie – oświadczył zdecydowanym tonem, złapał kapelusz i ruszył do wyjścia, nie dopijając herbaty.Alicja zaczerwieniła się po uszy.Nie miała pojęcia, czym uraziła uroczego starszego pana.Przecież nie mogło mu chodzić o imię faraona!Wzruszyła ramionami i dokończyła sok.Następnie sprawdziła na planie Kairu, gdzie znajduje się Szaria Adli Pasza; ponieważ było to niedaleko, a ledwo minęła dziesiąta, postanowiła udać się piechotą na spotkanie z wicekonsulem.Planowała, że po drodze znów obejrzy wystawy sklepowe i może coś sobie kupi.Kiedy jednak wyszła z hotelu, okazało się, że większość sklepów jest zamknięta, a witryny szczelnie zasłonięte żaluzjami.Dopiero od ekspedienta w czynnym sklepie z torebkami dowiedziała się, dlaczego: w krajach mahometańskich piątek jest dniem odpoczynku i modłów.Pracowano tylko w sklepach należących do Koptów i Greków.Gdy doszła do placu Talaat Harb, przekonała się, że tam też prawie wszystko jest zamknięte.Po krótkim marszu skręciła w ulicę Adlego Paszy, minęła synagogę i chwilę później weszła przez żelazną furtkę do ogródka kawiarni Groppiego.Ponieważ żadna z osób siedzących przy stolikach ocienionych białymi parasolami nie wyglądała na amerykańskiego konsula, zajrzała do budynku mieszczącego kawiarnię, ale w środku nie było nikogo.Usiadła przy jednym ze stolików na zewnątrz, zamówiła mrożoną kawę i wzięła się do pisania widokówek, licząc, że Frank Hare jakoś ją pozna, kiedy się zjawi.– Alicja? – spytał punktualnie o jedenastej męski głos, ten sam, który wcześniej słyszała przez telefon.Podniosła wzrok i ujrzała uśmiechniętego, rosłego blondyna w wieku trzydziestu kilku lat; miał na sobie długie szorty barwy khaki i wypuszczoną na wierzch jasnoniebieską koszulę z krótkimi rękawami.Nie sprawiał wrażenia pracownika ambasady.Skinęła głową.– Cześć, jestem Frank.To ja do ciebie dzwoniłem.Mogę ci mówić po imieniu? – zapytał siadając.– Tak.Jak mnie poznałeś?– To proste.Widziałem twoje zdjęcie – odparł z uśmiechem, który nieco psuły duże, sterczące przednie zęby, zupełnie jak u królika.– Nie dziw się; mamy prawo interesować się swoimi obywatelami.A ty urodziłaś się w USA; z naszego punktu widzenia jesteś Amerykanką.W każdej chwili możesz otrzymać amerykański paszport.Musisz złożyć wniosek, ale to zwykła formalność.Skinął na kelnera i zamówił piwo, po czym znów zwrócił się do Alicji:– Przyjechałaś do Egiptu spotkać się ze stryjem, tak?– Nie, przyjechałam dlatego, że umarł mój drugi stryj, Teodor.W testamencie postawił warunek, że muszę odwiedzić Egipt, jeśli chcę po nim dziedziczyć.Ale nie tylko dlatego zdecydowałam się na podróż.– Zamierzasz się jednak widzieć ze stryjem Wiktorem, prawda?– Oczywiście.Tylko na razie nie ma go w Kairze.Frank spojrzał na nią badawczo.– A wiesz, gdzie jest? – spytał.– Nie.– Jak się dowiesz, daj mi znać, dobrze? W końcu on też jest obywatelem amerykańskim, więc nie powinniśmy tracić go z oczu.– Wyjął z portfela dwie wizytówki.– Daj jedną stryjowi i powiedz, że bardzo nam zależy, żeby się odezwał.– Dobrze.Frank pociągnął łyk piwa.– A jak się dotąd kontaktowałaś ze stryjem? Na jaki adres wysyłałaś listy?– W ogóle do niego nie pisałam.Nie miałam pojęcia o jego istnieniu.O tym, że mam stryja, dowiedziałam się zaledwie kilka tygodni przed wyjazdem z Polski, a dopiero tu, na miejscu, poinformowano mnie, że przebywa w Egipcie.Przedtem myślałam, że mieszka w Ameryce.– Kto cię poinformował?Alicja przypomniała sobie, że kapitan Latif prosił ją o dyskrecję.Uznała jednak, że może przynajmniej wspomnieć jego nazwisko Amerykaninowi.– Kapitan Mahmud Latif z miejscowej policji.– Aha.Znam, znam.Co jeszcze ci powiedział?Alicja nie chciała mówić wicekonsulowi, że to nie jego sprawa, więc po krótkim wahaniu odparła:– Nic specjalnego.Rozmawialiśmy głównie o obciętych głowach.Może też masz coś ciekawego do powiedzenia na ten temat?– Ja? – Amerykanin jakby się zmieszał.– Dlaczego sądzisz, że wiem cokolwiek o obciętych głowach?– Wcale nie sądzę.Po prostu zapytałam.A wiesz?Wicekonsul westchnął i pociągnął kolejny haust piwa.– Tak.Chcesz posłuchać? Jeszcze nikomu o tym nie mówiłem, ale może mi ulży, jak wyrzucę to z siebie.Ta cholerna głowa wciąż śni mi się po nocach.Opowieść Franka Hare’a, wicekonsulaNa studiach przyjaźniłem się z Murzynem.Obaj pochodziliśmy z biednych rodzin, dlatego trzymaliśmy się razem.Poza tym obaj byliśmy kombatantami; mogliśmy studiować tylko dlatego, że walczyliśmy w wojnie koreańskiej, inaczej nigdy nie byłoby nas stać.Jim miał talent do języków, jednakże na Columbii studiował, tak jak ja, nauki polityczne.Pewnego razu powiedział mnie i jeszcze jednemu białemu kumplowi, u którego było krucho z forsą, że wie, jak możemy zbić kupę szmalu.– Jak? – zapytaliśmy obaj.– Czyszcząc buty – odparł.Bili i ja zaczęliśmy się śmiać, bo czyszczenie butów to ciężka harówa, w dodatku kiepsko płatna; w tamtych latach, jeśli ktoś chciał mieć wypastowane buty, płacił pięć centów.– A jeśli każdy klient będzie wam dawał dolara?– Niemożliwe! – wykrzyknęliśmy.– Możliwe – rzekł.– Możliwe, jeśli zgodzicie się czyścić huty w Harlemie.Zgodziliśmy się.Byliśmy chyba pierwszymi białymi pucybutami, którzy czyścili buty czarnym.Ale mieliśmy pełno klientów i wszyscy chętnie bulili po dolcu.Ja i Bili zaśmiewaliśmy się w kułak: ale ci czarni są durni, że chcą nam tyle płacić! I gratulowaliśmy Jimowi cwanego pomysłu.Ale to my byliśmy głupi, bo nie rozumieliśmy, że jemu chodzi o coś więcej.Nie zdawaliśmy sobie sprawy, jak ważny dla godności Murzynów jest fakt, że biali czyszczą im buty, nawet jeśli robią to nieudolnie.Jim mówił później, że z naszego powodu zapanowała w Harlemie moda na źle wyczyszczone buty.Pewnie żartował, chociaż nie zdziwiłbym się, gdyby to była prawda.Jeszcze później przyznał nam się, że zdjęcia białych pucybutów rozprowadzano na Południu.Czy możesz sobie wyobrazić, jakie wrażenie musiały robić na Murzynach w tych stanach, w których wciąż obowiązywała segregacja? Oddzielne miejsca w autobusie, oddzielne toalety, oddzielne bary, na każdym kroku coś, co przypomina, że jesteś kimś gorszym, a tu zdjęcia, na których dwaj biali klęczą przed elegancko ubranymi czarnymi i czyszczą im buty.Te zdjęcia to był dynamit! Nie wiem, jak Bili, ale ja jestem szczęśliwy, że przyczyniłem się choć trochę do obalenia barier rasowych, nawet jeśli uczyniłem to nieświadomie.Pod koniec studiów Jim bardzo aktywnie zaangażował się w walkę o równouprawnienie; jeździł na Południe, spotykał się z Martinem Lutherem Kingiem, o którym przypuszczalnie było głośno i w Polsce, kiedy trzy lata temu dostał pokojową nagrodę Nobla
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|