[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wróci  po wie dział Con rad.Za wa hałam się. Nie po winie neś był tego mówić  oznajmiłam w końcu. Może i nie. Nie po winie neś mnie pro sić, żebym trzy mała coś przed nim w ta jem nicy.Conrad wzruszył ramionami, jakby już o tym zapomniał, ale potem znowu spojrzał w okno, a ja wiedziałam, że sięniepokoi.Rzucił mi puszkę piwa, którą złapałam, otworzyłam i pociągnęłam długi łyk.Prawie nie było niesmaczne.Może do tego przy wy kałam? Cmoknęłam głośno.Ob ser wo wał mnie te raz z dziw nym wy ra zem twa rzy. Czy li za sma ko wało ci piwo, tak?Wzru szyłam ra mio na mi.  Jest okej  odparłam i poczułam się bardzo dorosła.Musiałam jednak dodać:  Ale ciągle jeszcze wolę cherrycoke.Pra wie się uśmiechnął. Sta ra do bra Belly  rzu cił. Je stem pe wien, że gdy by cię prze kroić na pół, ze środ ka wy sy pałby się czy sty cu kier. To cała ja  przy znałam. Cu kier, słodkości i różne ślicz ności. Nie je stem tego pe wien  stwier dził Con rad.Milcze liśmy przez chwilę.Wypiłam jesz cze trochę piwa i usiadłam obok Con ra da. Wy da je mi się, że na prawdę zra niłeś uczu cia Je re mie go.Con rad wzru szył ra mio na mi. Musi zro zu mieć, na ja kim świe cie żyje. Ale nie mu siałeś tego mówić w taki sposób. Mnie się wy da je, że to ty zra niłaś jego uczu cia.Otworzyłam usta i zaraz je zamknęłam.Gdybym go zapytała, co ma na myśli, powiedziałby mi, a tego wcale niechciałam.Napiłam się piwa. Co da lej?  za py tałam.Con rad nie dał mi się tak łatwo wykręcić. Co da lej z tobą i Je re mim czy co da lej z tobą i ze mną?Drażnił się ze mną i nie cier piałam go za to.Czułam, że mi płoną po licz ki. Cho dziło mi o to, co da lej z tym do mem  wyjaśniłam.Oparł się o blat ku chen ny. Tak naprawdę niewiele da się zrobić.To znaczy mógłbym wynająć prawnika, mam już osiemnaście lat.Mógłbympróbować grać na zwłokę, ale wątpię, żeby to coś dało.Mój tata jest upar ty i chciwy. Nie wy da je mi się, żeby robił to& z chciwości  za uważyłam z wa ha niem.Twarz Con ra da stała się nie prze nik nio na. Uwierz mi, to do nie go po dob ne. A co będzie z colle ge em?  za py tałam wbrew so bie. W tym mo men cie nie ob chodzą mnie stu dia. Ale& Daj spokój, Belly.Opuścił kuch nię, otwo rzył prze su wa ne drzwi i wy szedł na dwór.Roz mo wa była skończo na. roz dział dwu dzie sty szóstyJe re miPrzez całe życie podziwiałem Conrada.On zawsze był mądrzejszy, szybszy, po prostu lepszy we wszystkim.Ważnejest, że ja nigdy mu tego nie zazdrościłem.Był przecież Conradem.Nie mógł nic poradzić na to, że jest dobry.Niemógł nic poradzić na to, że nigdy nie przegrywał w makao, w wyścigach i zawsze miał najlepsze stopnie.Możliwe, żejakaś część mnie potrzebowała właśnie tego, kogoś, kogo można podziwiać, starszego brata  faceta, który nieprze gry wa.Jednak kiedy miałem trzynaście lat, przyszedł pewien dzień.Uprawialiśmy zapasy w salonie od półtorej godziny.Tata zawsze próbował nas zainteresować wrestlingiem, ponieważ podczas studiów był w drużynie uniwersyteckieji lubił uczyć nas nowych chwytów.Mocowaliśmy się, a mama w kuchni szykowała ulubioną potrawę taty, małżez be ko nem, bo wie czo rem mie li przyjść goście. Przy szpil go, Con  po ra dził tata.Staraliśmy się ze wszystkich sił.Zdążyliśmy już przewrócić jeden ze srebrnych świeczników mamy, a Conrad dyszałciężko  spodziewał się, że pokona mnie bez trudu, ale ja robiłem się coraz lepszy i nie zamierzałem się poddawać.Unieruchomił moją głowę ramieniem, ale ja zblokowałem jego kolano i obaj wylądowaliśmy na podłodze.Poczułem,że coś się zmie nia, pra wie go miałem.Za raz zwy ciężę i tata będzie ze mnie nie sa mo wicie dum ny.Kie dy go trzy małem, tata po wie dział: Mówiłem ci, Con nie, żebyś za wsze pamiętał o zgina niu nóg.Popatrzyłem na mojego tatę i zobaczyłem wyraz jego twarzy  tak wyglądał, kiedy czasem Conrad zrobił coś nietak.Wokół jego oczu po ja wiły się zmarszcz ki iry ta cji.Na mnie nig dy tak nie pa trzył.Nie powiedział  Dobra robota, Jeremi.Zaczął tylko krytykować Conrada, tłumacząc mu, co mógł zrobić lepiej.Conrad tego słuchał i kiwał głową z poczerwieniałą twarzą, a pot spływał mu z czoła.Potem spojrzał na mniei po wie dział tak, że wie działem, że mówi szcze rze: Do bra ro bo ta, Je re mi.Do pie ro wte dy wtrącił się mój tata. Tak, do bra ro bo ta, Je re mi.Nagle poczułem, że mam ochotę się rozpłakać.Nie chciałem już nigdy więcej pokonać Conrada.To po prostu sięnie opłacało.Po tym wszystkim, co zaszło w domu, wsiadłem do samochodu i po prostu ruszyłem przed siebie.Nie wiedziałem,dokąd jadę, i po części nie chciałem wracać.Po części miałem ochotę zostawić Conrada, żeby radził sobie z tymiproblemami sam, tak jak tego chciał od początku.Niech Belly się z nim użera.Niech się wypchają.Jechałem tak przezpół go dziny.Ale mimo wszystko przez cały czas wiedziałem, że w końcu zawrócę.Nie mogłem po prostu zniknąć.To byłow stylu Conrada, a nie w moim.Poza tym to pytanie, gdzie był w czasie choroby mamy, naprawdę było ciosemponiżej pasa.Wiedział przecież, że ona umiera.To nie jego wina, że wyjechał do college u, chociaż w rezultacie niebyło go w domu, kiedy nagle zrobiło się bardzo zle.To potoczyło się bardzo szybko.Nie mógł wiedzieć.Gdybywie dział, zo stałby w domu.Byłem pe wien, że tak by zro bił.Nasz tata nigdy nie dostałby nominacji do nagrody Tatusia Roku.To jasne, że miał wady, ale kiedy to się liczyło,pod sam koniec, wrócił do domu i powiedział to, co powinien.Sprawił, że mama była szczęśliwa.Conrad po prostutego nie do strze gał, nie chciał tego do strzec. Nie wróciłem do domu od razu.Najpierw zatrzymałem się niedaleko pizzerii, bo zbliżała się pora obiadowa, a w domu nie było nic do jedzenia.Mójznajomy, Mikey, stał przy kasie.Poprosiłem o dużą pizzę ze wszystkimi dodatkami, a potem zapytałem, czy Ronpo je chał roz wo zić zamówie nia.Mikey od po wie dział, że tak, ale niedługo wróci i mogę na nie go za cze kać.Ron mieszkał w Cousins przez cały rok.W dzień uczył się w policealnym technikum, a wieczorem rozwoził pizzę.Byłfajnym gościem.Odkąd pamiętam, kupował nieletnim dzieciakom piwo  wystarczyło dać mu dwadzieścia dolarówi było się usta wio nym.Wie działem, że sko ro to ma być na sza ostat nia noc, nie możemy tak tego ciągnąć.Kiedy wróciłem do domu, Conrad siedział na frontowej werandzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl