[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Niewidoczna.Przezroczysta.Prezentuje się korzystnie, lecz całkiem nijako.Czylidokładnie tak, jak w tej sytuacji powinna.Poprawia włosy.Wciera za uszami krople perfum piżmowo-kamforowa woń paczuli wypełnia łazienkę.Nutami serca, półnutami rozumu&Przypudrowuje nieco piegowaty, smagnięty słońcem nos i maluje rzęsy.Maluje usta.Karminowo.Po czym dokładnie wyciera szminkę w chusteczkę.Wykonuje wszystkie teniepotrzebne zabiegi, bezustannie się przy tym strofując.Bo po co to wszystko, dla kogo? Niespotyka się z Radwanem w celach towarzyskich.A jednak kobieca próżność wygrywa.Gaba jest niezadowolona, że uległa Jankowi i odebrała telefon.Niepotrzebnie umówiłasię z tym człowiekiem.Na domiar złego zaprosiła go do siebie.To był zupełnienieprzemyślany ruch.Facet ją zaskoczył.Zadziałała impulsywnie.Może powinna byłazaproponować mu spotkanie w miejscu publicznym, w jakieś kawiarni w Orzyszu? Albow hotelowej restauracji w pałacu w Ubliku? Gdziekolwiek.Wokół jest masa równie dobrychmiejsc.Ona tymczasem ściągnęła go tutaj chociaż z drugiej strony podobno wroga najlepiejprzyjmować na własnym terenie.Na własnych warunkach&Jednakże z tego powodu Gaba musi teraz szybko ogarnąć dom.Chociaż sama nie wie, czyrzeczywiście ma obowiązek zapraszać obcego mężczyznę do środka.Czy powinnazaproponować prawnikowi, żeby na chwilę usiadł, wypił kawę? Czy może wystarczy, żewyjaśnią sobie wszystko od razu, na tarasie? Chyba nie ma potrzeby, żeby Gaba jakośszczególnie siliła się na gościnność.Niby z jakiej racji miałaby to robić.Kawałek blatuwystarczy, żeby wygodnie podpisać te przeklęte papiery.Z coraz większym rozdrażnieniem zbiera porozrzucane tu i ówdzie ubrania zupełnieinaczej planowała dzisiejszy dzień.Chciała go spędzić z Jankiem, przyjemnie, leniwie,spokojnie.Tymczasem biega jak szalona po pokojach.Zamiata okruchy rozsypane na podłodzew kuchni, sprząta naczynia po skromnym śniadaniu i wstawia je do zmywarki.Gdy wreszciestwierdza, że dom prezentuje się znośnie, opada wyczerpana w fotelu na tarasie.Niemalrównocześnie dostrzega samochód nadjeżdżający od strony wsi.Po raz kolejny w przeciąguzaledwie jednej doby nad łąką unosi się tuman mazurskiego piachu.Zpiew ptaków zagłuszaśpiew silnika szutrowa droga prowadząca do domu Gaby zaczyna nieoczekiwanieprzypominać Marszałkowską.Samochód jest coraz bliżej.Zwalnia.Gaba się waha, czy powinna wyjść i przywitaćintruza na dole przy furtce, czy lepiej będzie, jeżeli zaczeka na niego na tarasie.Ostateczniepostanawia zostać.Stąd ma lepszy widok.Zakłada okulary przeciwsłoneczne.Zza ciemnychszkieł obserwuje zbliżające się auto.Sądziła, że prawnik przyjedzie jakimś dobrym, solidnym,lecz pozbawionym charakteru mercedesem czy volvo.Czymś mało finezyjnym, nudnym,bezpiecznym, co idealnie wpisywałoby się w radcowski status i pozycję.Tymczasem przedbramę podjeżdża stary, lecz zadbany mustang cabrio.Połyskuje nadmiarem chromu, postękujenadwyżką koni mechanicznych, a przy tym trze niskim brzuszyskiem podwozia o pas trawy,który wyrasta pomiędzy koleinami drogi.Podobne samochody nietypowe, krzykliwe,nieskromne kupują albo ekscentryczni fani motoryzacji, albo i to chyba zdarza się częściej mężczyzni o nadszarpniętym ego, których dotknęły pierwsze objawy andropauzy. Kryzys wieku średniego? zastanawia się z przekąsem Gaba, przyglądając się, jaksamochód wyhamowuje przed bramą, podrywając z ziemi dodatkowe obłoki kurzu.Jednak kierowca wysiadający z wozu nie wygląda, jakby dotyczył go jakikolwiek kryzys.Więcej w ogóle nie wpisuje się w jej wyobrażenia.Przede wszystkim Gabie się wydawało, że Radwan będzie starszy.Nie bardzo stary, alestarszy.Jego niski, chropowaty głos mógłby równie dobrze należeć do czterdziestolatka, co dosześćdziesięciolatka.Sądziła, że zobaczy tego drugiego.%7łe facet będzie łysawy i przy kości;rozpasany dobrobytem i niespecjalnie zadbany, jak większość mężczyzn w tym wieku.Z dobrotliwie rozlanymi rysami twarzy, zmiękczonymi przez wypite służbowo butelkialkoholu, i z szarą cerą znamionującą całonocne dłubanie w kodeksach i paragrafach.Mimoupału założy garnitur, a na nos nietwarzowe szkła w cienkich, pozłacanych oprawkach, któremodne były przed dekadą.Mokasyny i aktówka dopełniałyby obrazu.W gruncie rzeczy Gaba byłaby zadowolona, gdyby prawnik tak właśnie wyglądał.Wtedywszystko byłoby dużo prostsze.Aatwiej przyszłoby jej się skupić na konkretach.Lecz Radwanprezentuje się zupełnie inaczej, niżby sobie tego życzyła.Przede wszystkim jest co najwyżejw jej wieku.Może nawet młodszy przez dzielącą ich odległość kilkudziesięciu metrówtrudno to jednoznacznie stwierdzić.Jest wysoki, dobrze zbudowany.Ma na sobie jasnespodnie i błękitną, nonszalancko rozpiętą na piersi koszulę, spod której podwiniętychrękawów wyglądają silne, opalone przedramiona.Zamiast grubych szkieł korekcyjnych nosimodne okulary przeciwsłoneczne, a twarz pokrywa mocny, kilkudniowy zarost.Mężczyzna porzuca auto i nie czekając na zaproszenie, energicznie rusza w stronę budynku.Bez żenady otwiera sobie furtkę.Od wyprostowanej sylwetki bije lekkość, irytującadezynwoltura i pewność siebie.Podnosi głowę i chociaż przez ciemne okulary trudno tostwierdzić z całą pewnością patrzy wprost na stojąca na tarasie Gabę.Jego oczy ślizgają siępo jej ciele, po twarzy.Ocenia ją, sonduje.Robi to bez wstydu, z lekkim półuśmiechem,bezczelnie.Jakby to właśnie on był tutaj u siebie.Gaba nerwowo się prostuje.Im mężczyzna jest bliżej, tym ona czuje się bardziej nieswojo.Wreszcie Radwan zatrzymuje się u podstawy schodów i kłania z wyraznym rozbawieniem. Pani Kern&Nawet maniera, z jaką się do niej zwraca, w niezrozumiały sposób drażni Gabę.Nikt doniej tak nie mówi, jest w tej grzecznościowej formie coś archaicznego i uroczego zarazem.A może to tylko ironia? Czy to pan do mnie dzwonił?Mężczyzna się uśmiecha.Przytakuje. Tak, ja.Aukasz Radwan przedstawia się i jednym gestem zdejmuje okulary.Jego oczy bystre, o świdrującym spojrzeniu mają identyczny kolor co materiał koszuli.Przypadkiem? Cieszę się, że zgodziła się pani na nasze spotkanie, ponieważ& Proponuję, żebyśmy odłożyli na bok grzeczności i od razu przeszli do rzeczy.Jeżeli panpozwoli, chciałabym jak najszybciej podpisać te dokumenty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|