[ Pobierz całość w formacie PDF ] . Ja myślę, że nadal są piękne.Stara kobieta roztargnionym ruchem poprawiła kapelusz. Każdy ma w sobie coś wyjątkowego& szepnęła. I że on się parę razy w tych oczach zakochał ciągnęła Tuśka. Tylko że od dzieckacoś z panią było nie tak, coś nie po kolei tu i tam, i wiecznie panią gdzieś niosło. Zwiat mnie wzywał! Józefina rozłożyła ręce, potrząsając bransoletkami, których miałapo kilka na każdej. Cały świat! Każdy, moje dziecko, ma coś nie po kolei.Jeden mniej, drugibardziej& A komendantowi też niczego nie brakuje.Pierwsze słyszę, że się kochał w moichoczach.Zresztą, kto się nie kochał! Pamiętam ich imiona.Wszystkich, co do jednego. A pamiętasz, po coś przyszła? zagadnęła Czesia. Pamiętam! Powiedzieć Doris, że chałupą po wujku Rudolfa ktoś się interesuje.Doris znieruchomiała przy jednym z parapetów, z którego ostentacyjnie ścierała kurz. Moją chatą na skarpie? spytała bez tchu. No przecież o innej bym ci nie mówiła. Kto? Józefina wzruszyła ramionami i poprawiła bransoletki, podciągając je do samego łokcia. A nie wiem.Jakieś przyjezdne.Z miejscowych nikt przecież takich pieniędzy nie ma. Doris ma przypomniała Czesia.Marek skończył obiad, wytarł usta chusteczką i przywołał wzrokiem Małgośkę. Nie są moje jęknęła płaczliwym głosem Doris.Rzuciła ścierkę do miski z wodą. Nicnie jest moje i nic nie mam. To prawda przytaknęła Czesia, wodząc za nią wzrokiem.Doris zdjęła z wieszaczkaprzy lustrze kluczyki do samochodu. Nie masz nawet rozumu, bo jakbyś miała rozum,wzięłabyś sto czterdzieści tysięcy, które leżą u ciebie w pokoju na oczach i czekają chybana złodzieja, poszłabyś na wieś, kupiła chałupę i raz na zawsze przestała jęczeć. Jadę na cmentarz! oświadczyła tamta. A jedz! Czesia machnęła ręką. Bo dawno nie byłaś.Doris ruszyła do drzwi, za nią pobiegł Absurd.Po chwili usłyszeli silnik auta i głuchyhuk.Małgośka wyjrzała oknem. Wjechała w kwietnik.Kwietnik leży, ona pojechała oznajmiła ze spokojem, po czymwróciła do stolika Marka i zaczęła sprzątać talerze.Marek zapłacił za obiad, podziękował i zapytał o Jaszczuka. Koło siódmej przychodzi odpowiedziała Czesia.Obrzuciła Marka życzliwymwzrokiem i dodała: A będziesz się jej samochodem przejmował! Niech sama się z Zenkiemdogaduje, który tam z braci ciotecznych jej go wyklepie. Zwróciła się do Małgośki: W którykwietnik wjechała? Przy kabarynach. No to pewnie i zderzak do wymiany& Ale ja nie dlatego o Jaszczuka pytam. I prawe światła& A dlaczego? Mam sprawę odparł Marek, nic więcej nie wyjaśniając, i wyszedł.Maurycy przestał wreszcie chodzić po całej sali od jednych okien do drugich, podniósłz podłogi plecak, który Tuśka w pewnym momencie beztrosko rzuciła, i powiedział, że może jąpodrzucić. A to nawet dobrze zapiszczała z zadowoleniem Tuśka bo mamusia jakieśniewygodne buty mi kupiła i o, całą piętę sobie zdarłam, o numer za małe! Spodnie chyba też za małe zauważyła Józefina. Spodnie? Tuśka wysunęła przed siebie jedną nogę i pomachała stopą. Spodnie tojeszcze dobre& Do kostek to dobre? Jakoś tak dziwacznie wyglądasz.Dziwaczniej niż zwykle. A bo specjalnie sobie podciągnęłam, żeby mi się w błocie nie wypaprały.Mamusia jużma po dziurki w nosie tego prania.A właśnie! Pani Gawlińska, mamusia kazała powiedzieć, żena jesień i zimę to chyba będzie musiała zrezygnować z tego prania& Bo? zainteresowała się Czesia, zaglądając małej w twarz. Bo więcej nami musi się zająć.Obiadu nagotować, jak ze szkoły powracamy,naszykować nam wszystko, w piecu palić, żeby było ciepło wyrecytowała Tuśka, wsunęła rękępod ramię Maurycego i wychodząc z nim z Magnolii, mówiła: Szkoda, że nie masz swojejksiążki, bo w bibliotece w Komańczy pytałam, to też na razie nie mają. Obydwa tytuływypożyczone.Nic nie poradzę, poczekam.Chyba że w międzyczasie byś mi wydrukował to, coteraz napisałeś, bardzo jestem ciekawa. Jeszcze nie skończyłem odparł, puszczając ją w drzwiach przed sobą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|