[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niemniej jednak nie mogłem się pomylić o więcej niż kilka dni, powiedzmy najwyżej tydzień.Jestem tego absolutnie pewien.- Robert - przerwała Roxanne.- Wystarczy już tego wykładu.Datę, jeśli można.- Tak, oczywiście, przepraszam.Dopuszczając pewne wariacje, o których już wspominałem, przedmiot o masie ponad dziewięćdziesięciu pięciu kilogramów został wysłany o sto dwadzieścia cztery lata w tył.Nie musisz więc, Troy, martwić się znalezieniem tego starego zrzędy.Minęło dużo czasu, od kiedy zmarł i został pochowany.Ciągle jednak nie mamy odpowiedzi na nasze podstawowe pytanie.- Wiem - powiedział Troy.- Motywacja.- Właśnie.Ten problem przesłania wszystko.Dlaczego chciał uciec od antybiotyków, przyjemności i cierpień naszego stulecia? Dlaczego przeniósł się do roku tysiąc osiemset pięćdziesiątego ósmego?ROZDZIAŁ 17Sterta dokumentów składających się na akta McCullocha robiła duże wrażenie.Ułożone jeden na drugim piętrzyły się na wysokość przynajmniej trzydziestu centymetrów.Troy przeniósł je wszystkie z budynku na Massachusetts Avenue na teren laboratorium do biura ochrony; biura, które kiedyś należało do pułkownika, a teraz do niego.Miejsce, gdzie McCulloch pracował, stwarzało lepszą atmosferę do studiowania jego akt.Pułkownik Wesley McCulloch, dla przyjaciół Wes.Troy usiadł wygodnie przy biurku, przysunął do siebie brulion w linie i napisał na górze “Wes".Chciał poznać tego człowieka, wejść w jego skórę i zrozumieć go.Wskazówki, których szukał, były gdzieś w tej stercie papieru.Jeśli dokładnie je przestudiuje, pozna mechanizm tego człowieka, to poszedłszy w jego ślady przez udokumentowaną historię życia, powinien dojść do przyczyny tego wszystkiego, co się wydarzyło.O jedenastej zrobił przerwę na kawę.Wyprostował się i potarł dłonią krzyże.Siedzenie i pochylanie się nad biurkiem było męczące, ale nie bezowocne.Żółty brulion zapełniał się, odsłaniając powoli zaciemnioną postać pułkownika.Troy nie miał ochoty tego zostawiać.Kiedy przyniósł kawę, stanął przy oknie i wyjrzał, tak jak robił to niezliczoną liczbę razy pułkownik.Musiał nauczyć się patrzeć oczami tego człowieka.Obojętne na co patrzył, chciał widzieć to tak jak pułkownik.Pukanie do drzwi przerwało mu rozmyślanie.Kiedy się odwrócił, w drzwiach stał umundurowany mężczyzna.- Nazywam się van Diver, major van Diver.Wszedł do, środka.Troy dostrzegł przez jego ramię grupę oficerów i podoficerów w sąsiednim biurze.- Czy mogę zapytać, co się tutaj dzieje?Major skinął głową, a jego różowe podbródki zatrzęsły się przy tym.Miał rzadkie, jasne włosy i sztuczną szczękę; wodniste, niebieskie oczy mrugały zza stalowej oprawki okularów.- Przyszedłem, by pana zwolnić - powiedział.- Tutaj są rozkazy wydane dziś rano w Pentagonie, poruczniku.Zatrzymał się przy ostatnim wyrazie, na jego ustach pojawił się zimny uśmiech.Musiał mieć źle dopasowaną górną szczękę, cały czas przesuwał ją językiem tam i z powrotem.Troy zignorował ten kłopotliwy widok i zajął się czytaniem rozkazów.Były zrozumiałe.Ktoś na górze rzucił w końcu tę sprawę i on był już zbędny.Oddał dokumenty.- W porządku, majorze.Opróżnienie biurka i pozbieranie moich papierów zajmie mi pół godziny.- Nie.Wszystkie papiery zostają tutaj, a pan się w tej chwili stąd wynosi.Inni nie wiedzą, ale ja wiem, co się tutaj dzieje.Wiem, że jest pan tylko sierżantem z jakiejś brygady od łapania duchów.Kiedy mówię, że jest pan zwolniony, sierżancie, to chcę, by to było dobrze zrozumiane.Jest pan wykluczony z tej sprawy.Nie współpracuję z jakimiś cholernymi tajnymi agencjami, które rozmnażają się przy obecnej administracji.Armia jest w stanie sama przeprowadzić dochodzenie w sprawie jakiegoś oficera, po to mamy wojskowy wywiad.Dostał pan to dochodzenie, kiedy chodziło tylko o złoto.Proszę się stąd wynieść.Teraz ta sprawa jest dla pana zbyt poważna.Papiery zostają.Mam nadzieję, że wyrażam się jasno.Jest pan wolny, sierżancie.Troy otworzył usta, by coś powiedzieć, po czym wolno je zamknął.Otrzymał rozkazy.Nie mógł powiedzieć niczego, co zmieniłoby tę sytuację.To co zrobił, to co jeszcze trzeba było zrobić, jego koncepcje - nic się nie liczyło.Był zwolniony.Nie miał wyboru, nie miał żadnego wyboru.Stanął na baczność i zasalutował.Major van Diver odsalutował.Troy odwrócił się, otworzył drzwi i wyszedł.Poszedł prosto na parking do samochodu.Włączył silnik i wolno ruszył w kierunku bramy, która szeroko otworzyła się gdy nadjechał.Strażnik kiwnął do niego głową.Troy pomachał w jego kierunku ręką, kiedy wyjechał za bramę.Dopiero gdy był już poza terenem laboratorium, napięcie zaczęło powoli ustępować.Wybuchnął głośnym śmiechem.- Jestem zwolniony! - krzyknął, kiedy w bocznym lusterku budynki laboratorium były już bardzo małe, a po chwili całkowicie zniknęły z pola widzenia.Nowe rozkazy.Specjaliści wchodzą do akcji! Naprzód, rządowe wypierdki.Wasze ptasie móżdżki nie są w stanie czegokolwiek się dowiedzieć.Tępaki! Zwolniliście mnie, ale do głowy wam nie przyszło, by odebrać mi przepustkę.Dotknął kieszeni, w której miał ten ważny dokument.Od znajomych wiedział, jak oni pracują.Wiedział, jak mało znajdą, ale niech szukają.Ta sprawa była jego i dalej będzie się nią zajmował.Czy aby na pewno? To zależało od admirała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl