[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nemed wskazał każdemu szczepowi jego łuk.Wojownicy wykłócali się przy pracy o wiązki trawy, w przerwach używając farby do pokrycia swych włosów i wąsów.Na samym początku zebrania, czyli już wczesnym popołudniem, Ason dał wszystkim jasno do zrozumienia, kto właściwie wygrał bitwę.Uroczyście podprowadził Ar Apę do łuku po prawej stronie i zawiesił jego tarczę na żerdzi.Potem to samo uczynił z Mowegiem, usadzając go po lewej.Yerni, Mykeńczycy, druidzi i cieśle spojrzeli na największy, środkowy łuk przynależny zgasłemu już Uali.Ason podszedł doń i zapanowała głucha cisza, gdy sięgnął po miecz, obrócił się ku widowni i nagłym ruchem wbił ostrze w belkę.Gdy cofnął dłoń, miecz zawisł, lekko przy tym drgając.- Mój - powiedział Ason i siadł przed łukiem.Nikt się nie odezwał, nikt nie rzucił wyzwania, nie zakwestionował prawa młodzieńca do zajętego miejsca i przemawiania w imieniu wojowników pokonanego szczepu.Aż do dnia wyboru nowego wodza w grodzisku rządy przejął Ason.Wojownicy zanieśli się krzykiem dopiero wtedy, gdy wodzowie zaczęli prezentować swoje zdobycze.Żerdzie zapełniły się głowami zabitych wrogów, na palach zawisły ozdoby poległych.Zanim usiedli, wodzowie zawiesili jeszcze na łukach swoje topory, każdy zaczepiony na pasie z włosów.Topory były ostre, sztylety lśniły jasno, złoto przyciągało oczy.Największe wrażenie wywarł wszakże skarb Asona.Na łuku zawisła brązowa zbroja, tarcza i miecz.Ponad tym wszystkim pojawiła się potargana głowa Mrocznego Męża.Większość obecnych wolała omijać ją spojrzeniem.Ceremonia ciągnęła się przez wiele dni, ledwo tylko przygasając w nocy czy nad ranem, wciąż bowiem pojawiali się kolejni chętni gotowi stanąć przed zgromadzeniem i wychwalać swe niebywałe czyny.Wojownicy pokonanego szczepu też mieli swój czas.Hańba porażki poszła w niepamięć i wszyscy znów byli pełnoprawnymi wojownikami.Miejscowi przywoływali podczas przemów nawet epizody z ostatniej walki i ich niedawni wrogowie nie widzieli w tym nic dziwnego.Przy podziale łupów doszło do niejakiej przepychanki.Wojownicy każdego szczepu twierdzili uparcie, że to oni właśnie wykazali się największym męstwem i to im należy się większa część.Gdy od słów przeszli do czynów, Ason dał znać dwóm czuwającym przy nim Mykeńczykom, aby rozdzielili obie strony i przypomniał wszystkim, czyj oręż przysłużył się w tej walce najbardziej.W przypadku sporu o szczególnie pociągający kawałek złota trzeba było wszakże zezwolić na pojedynek, który skończył się krwawo.Ason pomyślał o igrzyskach towarzyszących pogrzebom w Mykenach.Tam podobne spory uśmierzano organizując wyścigi rydwanów, które skutecznie wyłaniały zwycięzcę, a ten z polecenia miejscowego króla otrzymywał dobra zabitego szlachcica.Ojciec Asona wprowadził ten zwyczaj w całej Argolidzie, zmieniając tym samym krwawe spory między miastami w igrzyska sportowe.Miecza należało dobywać tylko przeciwko Atlantydom.Może gdyby zarządzić tu wyścigi biegaczy.Ale nie, żaden z tutejszych wodzów nie miał dość władzy, by wyznaczać podobne nagrody ani autorytetu, który uczyniłby taką decyzję ostateczną i niepodważalną.Całość trwała tak długo, aż stracono w końcu rachubę dni i nocy.Wtedy też doszło do wydarzenia, które zakłóciło niemile tok uroczystości.Pierwszy rwetes podniosły kobiety i dzieci przy bramie.Rozdrażnieni hałasem wojownicy w dalszych rzędach zaczęli przeklinać i wyciągać szyję, by zobaczyć, czemu tamci uciekają.Ostatecznie rozgardiasz dotarł do środka kręgu, gdzie Ar Apa żądał właśnie zwrotu trzydziestu dwóch krów skradzionych z jego grodziska.Zacisnął zęby i tupnął gniewnie, żądając posłuchu.Bezwładny tłum został opanowany przez wojowników, którzy rozstąpili się z wolna robiąc przejście dla postępującej niepewnie dwójki ludzi.Pierwsza szła Naikeri, brudna i podrapana przez gałęzie.W ręku trzymała rzemień, którego koniec ginął w dłoni prowadzonego przez dziewczynę mężczyzny.Miał tylko jedną dłoń, prawa ręka kończyła się kikutem.Amputacja musiała mieć miejsce niedawno, bowiem rękę okrywała wciąż skorupa zaschłej krwi.Mężczyzna został również oślepiony.Szkarłatne ślady na czole i policzkach wskazywały, że wypalono mu oczy gorącym, metalowym prętem.Stopy miał bose i pokaleczone, kilka szmat za cały strój.Ason nie od razu go rozpoznał, a kiedy dotarło doń, kogo widzi, zerwał się na nogi.- Atroclusie! - krzyknął.Mykeńczyk zatrzymał się i obrócił głowę w kierunku Asona.- Atlantydzi przybyli - powiedział chrapliwie i zachwiał się, jakby zaraz miał upaść.7.Ason zabrał okaleczonego Mykeńczyka do swojej kwatery, czyli mieszkania byłego wodza.Nie pozwolił, aby choć jedno słowo więcej padło w obecności całego zgromadzenia.Zamknął się tam z przybyszem.Atroclus leżał bez ruchu, był bardzo wymizerowany i oddychał tak ciężko, jakby zaraz miał skonać.Naikeri chciała coś powiedzieć, ale Ason uciszył ją gestem dłoni.Ukląkł przy Atroclusie, uniósł go lekko i przytknął mu kubek do warg, cicho ponaglając, by choć trochę wypił.Tamten, jak się okazało był bardzo spragniony.Potem Ason opuścił go delikatnie na posłanie z futer.- Umieram, bracie - powiedział Atroclus spokojnie.- Wszyscy umrzemy.Ale najpierw powiedz mi imię tego kto to zrobił.- Właśnie dlatego tu jestem.Nie ma na świecie miejsca dla mykeńskiego wojownika bez prawej dłoni i oczu.Gdy powiem ci już wszystko, skrócisz mieczem me cierpienia.- To ostatnie nie było pytaniem i Ason też przyjął rzecz jako oczywistą.- Będzie, jak chcesz.Co z naszymi ludźmi w kopalni?- Nie żyją lub są w niewoli.Chociaż to była bitwa jak się patrzy.Kilka dni po twoim odejściu Albi z lasu ostrzegli nas, że do brzegu dobiły dwa statki pełne zbrojnych, którzy są już w drodze do kopalni.Wysłaliśmy umyślnego do ciebie, ale było już za późno.Widziałem, jak zginął.Złapaliśmy za broń i uformowaliśmy szereg.Wróg podszedł na odległość rzutu włócznią.Od razu zauważyliśmy, że mają nad nami liczebną przewagę.Zawołałem do ludzi, by, zanim zginą, uśmiercili jak najwięcej Atlantydów.Odkrzyknęli twierdząco, uderzyli mieczami o tarcze, gotowi do walki.Bili się mężnie, nawet ci, którzy nie byli wojownikami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl