[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A może wykorzystać dane ze zbioru Ox? Samaje tam schowała, ale nigdy nie pytała o Oakesa.Wystukała rutynowe hasło, potwierdziła je i czekała.Po chwili na małym ekranie konsoli zaczęły siępojawiać dane.Przyglądała się ekranowi.To takie proste? Wyglądało na to, że ten materiał czekał, by oniego zapytała.Zupełnie jakby ktoś to dla niej przygotował.Znalazła tu wszystko czego szukała - fakty iliczby. Podejrzewaj wszystkich - zwykł mówić Oakes.- Nie ufaj nikomu".A tu były sprawdzone dane, które tak skrzętnie ukrywał.Tekst przesuwał się.Zastopowała go iwróciwszy od początku włączyła drukarkę.Najbardziej zdumiewający był nagłówek zapisu.MORGAN LON OAKES.Sklonowany.Wychowany, jak sam by to ujął  jak pospolite warzywo".Wyjęty ze zbiornika aksolotlu iumieszczony w trzewiach Ziemi.Dlaczego?A więc to tak, nawet nie musiała pytać.Jego narodziny miały wyglądać na naturalne.To było zgrabne posunięcie polityczne, godne Statku.albo Oakesa.Czy on wie? Skąd mógłby wiedzieć?Przerwała drukowanie i spytała, kto jeszcze prosił o te dane.- Statek.Takiej odpowiedzi nie widziała nigdy przedtem.Statek opracowywał te dane.Pełna obaw spytała,dlaczego Statek chciał znać biogram Oakesa.- By przechować go w specjalnym zapisie dla Kerro Pamlle'a, gdyby chciał kiedyś pisać o historii.Oderwała ręce od klawiatury.Czy rozmawiam ze Statkiem? Panille był jednym z tych, którzy mówili, żerozmawiają ze Statkiem.A on nie jest głupcem.Czy ja jestem głupia?Przeraziła się tej myśli jeszcze bardziej niż wtedy, gdy znalazła się w Sali Wrzasku.Statek posługiwał sięsiłą o wiele większą niż Oakes, Lewis czy Murdoch.Rozejrzała się po poszerzonej kabinie -pretensjonalnym, przeklętym miejscu.Zatrzymała wzrok na mandali.Oakes zabrał obrazy.Mistyczny wzórznajdował się bezpośrednio na gołym metalu srebrno-szarej grodzi.Wydawał się jej martwy, pozbawionyjakiejś oryginalności.Nie jestem warta tego, by rozmawiać ze Statkiem.To był wypadek.niebezpieczny wypadek.Wahając się, ponownie zaczęła drukować biogram Oakesa.Na ekranie znów pojawiła się rzeka słów, a drukarka piszczała wypluwając tekst.Legata westchnęła z ulgą.Co za niebezpieczny grunt.Jednak udało się uciec.Tym razem.Czuła, że coś się dzieje, że na Statku powstaje jakiś nowy program.Była o tym przekonana.Mogło się zdarzyć jeszcze coś okropniejszego, a ona była w centrum wydarzeń.Jej uwagę znów przykuł biogram Oakesa.To były czasy wielkiego zamieszania na Ziemi, wielkichtajemnic.Ucieczka i przetrwanie - nazwa nie jest naj ważniej sza - przybycie Statku i desperacjanieszczęsnych ludzi.Desperacja powoduje skrajności.- Legato!To Oakes wypowiedział jej imię.Serce zabiło jej mocniej, jednak głos dochodził od strony konsoli.Oakes wzywał ją z powierzchni.-Tak?- Co robisz?- Wykonuję swoją pracę.Spojrzała na urządzenie ostrzegawcze konsoli, by sprawdzić, czy on może się dowiedzieć, co czytała.Dostępu broniło hasło Ox.Jednak rozpoznał dzwięk drukarki.- Co drukujesz?- Pewne interesujące mnie dane.- Ach, tak.Niemal widziała, jak się nad tym zastanawia.Legata jakoś nie wierzyła w otwartość kanałów pomiędzyStatkiem a powierzchnią.Pokaże mu to jednak.To musi być interesujące.Będę musiała znalezć coś interesującego, pomyślała.Coś o Ferrym.Po to tutaj jestem.- Czego chcesz? - spytała.- Oczekiwałem cię na powierzchni.- yle się czuję.Czy nie otrzymałeś informacji ode mnie?- Tak, moja droga, ale mamy pilne sprawy wymagające naszej obecności.- Morgan, przecież nie upłynęła jeszcze doba.Nie mogłam spać, a poza tym mam tu jeszcze coś dozrobienia.- Czy wszystko jest w porządku?- Jestem zajęta - powiedziała.- Nasze sprawy nie mogą czekać.Jesteś nam potrzebna.- No dobrze.Już jadę.- Zaczekaj na mnie w Reducie.W Reducie!Przerwał połączenie i dopiero wtedy Legata uświadomiła sobie, że mówił, iż jest mu potrzebna.Czy tomożliwe? Sojusz czy miłość? Nie sądziła, by w niespokojnym życiu Morgana Oakesa było miejsce namiłość.Już prędzej spodziewałaby się, że Lewis zacznie hodować małe neurofagi.W każdym razie Oakes chciał, by się u niego stawiła.To dawało przewagę, której potrzebowała.Ajednak coś ją dręczyło - pewien niepokój, który zdominował inne obawy.A jeśli on mnie naprawdę kocha?Kiedyś pragnęła, by ją kochał.Niewątpliwie był najbardziej interesującym mężczyzną, jakiegokiedykolwiek poznała.Nieprzewidywalnym i przerażającym, ale interesującym.Wiele można by mówić na ten temat.Czy ja go zniszczę?Drukarka przestała wypluwać biogram Oakesa.Legata złożyła go i podeszła do mandali, rozglądając sięza miejscem, w którym mogłaby ukryć gruby plik instrukcji Statku.Mandala była przytwierdzona solidniedo przegrody.Dziewczyna odwróciła się i rozejrzała po kabinie.Gdzie to schować?Czy naprawdę muszę to schować?Tak.Aż do odpowiedniej chwili.Może kanapa? Podeszła do kanapy i uklęknęła przy niej.Mebel był przytwierdzony do pokładu śrubami.Czy mogłaby wezwać ludzi z obsługi? Nie.nikt nie powinien podejrzewać, co miała zamiar zrobić.Zaciskając zęby ścisnęła śrubę dwoma palcami i spróbowała ją przekręcić.Zruba puściła.Siła bywa użyteczna.Kiedy usunęła śruby, uniosła skraj kanapy.Ależ była ciężka! Wątpiła, by uniosło ją nawet trzechmężczyzn.Wsunęła tekst pod kanapę, włożyła śruby na miejsce i przykręciła.A teraz coś ciekawego o Winslowie Ferrym.Wstała i wróciła do konsoli.Z Ferrym także nie było problemu.On w ogóle nie był dyskretny.Biedny stary głupiec! Zamierzam zniszczyć Oakesa dla ciebie, Win.Nie! Nie udawaj, że jesteś taka szlachetna.Robisz to dla siebie i własnego dobra.Nie mieszajmy do tegomiłości i czci innych ludzi. Pamiętajcie, że to ja mam władzę; wierzycie w siebie nieszczęśni, ja jednak mogę uczynić was takiminędzarzami, że znienawidzicie nawet światło dnia.Jesteś moim stwórcą, ale to ja jestem twoim panem.Frankenstein Zapiski StatkuOakes obudził się po pierwszej nocy na powierzchni na dzwięk przytłumionego walenia na zewnątrz.Dotknął konsoli, zanim się całkowicie ocknął, ekran ukazywał kompletne szaleństwo na wszystkichkorytarzach Kolonii.Nawet przed jego zamkniętym włazem!- Jestem już głodny! Jestem już głodny! Jestem już głodny! Ta pieśń przypomniała warczenie w gardlenocy.Nie było widać żadnej broni, jedynie mnóstwo skał.W okamgnieniu Lewis był na linii.- Morgan, już ich straciliśmy.To się będzie działo, dopóki nie.- Co u licha się dzieje? - Oakesowi nie podobało się, że jego głos przypomina skrzeczenie.- Zaczęło się po zakończeniu rundy Gry.Było mnóstwo picia.A teraz mamy powstanie z powodu brakużywności.Możemy ich zalać.- Chwileczkę! Czy na zewnątrz jest nadal bezpiecznie?- Tak, są tam moi ludzie.- W takim razie, dlaczego.?- Woda w przejściach zatrzyma ich, dopóki my.- Nie! - Oakes zaczerpnął głęboko powietrza.- To zły pomysł, Jezus.Przepuścimy ich.Jeśli przechwycążywność, sami będą odpowiedzialni, gdy skończą się zapasy.Oni się nie zmienią, słyszysz? Nie madodatkowej żywności!- Ale biegają jak szaleni.- Pozwól im poszaleć.Pózniej wszystko zreperują.A dobre powstanie na pewien czas da ujście emocjom,zmęczy ich psychicznie.Potem je wykorzystamy dla siebie, ale dopiero po dłuższym namyśle.Oakes nasłuchiwał czekając na odpowiedz Lewisa, ale dekoder milczał.- Jezus?- Tak, Morgan.- Lewis mówił tak, jakby zabrakło mu tchu.- Myślę, że ty.lepiej natychmiast.wróć doReduty.My nie możemy czekać na dzień, ale ty.- Gdzie jesteś, Jezusie?- W kompleksie starego Laboratorium Numer Jeden.Przenosimy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl