[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Książę Władczy był wściekły.Kiedy próbo­wałem go minąć, zatrzymał mnie i odwrócił twarzą do siebie.Przy­najmniej taki miał zamiar.Nawet nie stawiłem oporu, zaledwie rozluźniłem mięśnie.Ze zdumieniem i ogromnym zadowoleniem stwierdziłem, że nie mógł mnie poruszyć.Okręcił się i spojrzał mi w twarz; okazało się, że choć niewiele, to jednak był ode mnie niższy - musiał spoglądać do góry, by stanąć ze mną oko w oko.Nie zda­wałem sobie dotąd sprawy, że aż tak urosłem.Potrząsnął mną gwał­townie, a ja pozwoliłem, by ten gest mną zakołysał.Odrobinę.- Gdzie jest Szczery? - warknął.- Książę panie, śpieszę na dziedziniec.- udawałem, że nie ro­zumiem, o co chodzi.- Gdzie mój brat? Ketriken jest niepoczytalna.- przerwał, dławiąc gniew.- Gdzie mój brat przebywa zazwyczaj o tej porze? - udało mu się w końcu wykrztusić.- Czasem wcześnie udaje się do swojej wieży.- Nie kłamałem.- Niekiedy o tej godzinie jeszcze spożywa śniadanie.Albo przebywa w łaźni.- miałem więcej pomysłów.- Bezużyteczny bękart - książę Władczy odprawił mnie gestem ręki, obrócił się z furkotem szat i niemal pobiegł ku wieży.Miałem nadzieję, że znajdzie upodobanie we wspinaczce na sam szczyt.Wystarczyło, że znalazłem się na dziedzińcu, a natychmiast po­jąłem przyczynę wściekłości najmłodszego królewskiego syna.Księżna Ketriken stała na ławce jakiegoś wozu.Wszystkie głowy zwracały się w jej stronę.Ubrana była w ten sam strój co wczoraj.Teraz, w świetle dnia, dostrzegłem krople krwi plamiące rękaw kur­ty z białego futra i fioletowe spodnie.Na nogach miała długie buty do konnej jazdy - gotowa ruszać w drogę.U biodra przypasała miecz.Zatrwożyłem się nagle, zastanawiając gorączkowo, co też ta­kiego powiedziała, gdyż wszyscy wpatrywali się w nią szeroko otwartymi oczyma.Wypadłem na dziedziniec akurat w chwili zu­pełnej ciszy.Zgromadzeni wstrzymali oddech, oczekując dalszych słów.Wreszcie rozbrzmiały: wypowiedziane spokojnie i niegłośno, lecz tłum trwał tak cicho, że jasny głos niósł się daleko w mroźnym powietrzu.- Nie jedziemy na polowanie - rzekła księżna Ketriken ze smut­kiem.Na pewno nie powiedziała tego po raz pierwszy.- Odłóżcie na bok radość i dumę.Zdejmijcie ozdoby, biżuterię, oznaki szarży.Roz­ważcie w sercach, co musimy uczynić.Jej przemówienie niosło ze sobą powiew gór, ale dostrzegłem też, jak starannie dobrane było każde słowo, jak wyważone każde zdanie.- Nie jedziemy na polowanie - powtórzyła raz jeszcze - lecz położyć kres niedoli nieszczęśliwych istot.Dusze ukradli im piraci ze szkarłatnych okrętów.Oni zabrali naszym krewnym serca, a cia­ła porzucili na naszą zgubę.Musimy pamiętać, że ci, którym odbie­rzemy dzisiaj życie, to lud Królestwa Sześciu Księstw.Nasi bliscy.Żołnierze, chcę, żeby każda strzała wypuszczona dzisiaj z łuku i każ­dy cios zadany mieczem niosły szybką śmierć.Wiem, że potraficie to zrobić.Dosyć już cierpienia.Niech każda zadana dzisiaj śmierć bę­dzie szybka i litościwa.Zaciśnijmy zęby i pozbądźmy się tego wrzo­du, z rozwagą i żalem, z jakim byśmy oddzielali od ciała gnijącą kończynę.To nie zemsta, mój ludu, lecz smutna konieczność, za któ­rą idzie uzdrowienie.Przez kilka minut stała spoglądając na milczący tłum.Ludzie zaczęli się poruszać niczym w lunatycznym śnie.Myśliwi zdejmo­wali pióra i szarfy, trofea oraz biżuterię; oddawali wszystko paziom.Nastrój wesołości prysnął.Przyszła królowa zmusiła żołnierzy do rozważenia, co naprawdę zamierzają uczynić.W rzeczywistości ni­kogo nie cieszyło polowanie na ludzi.Księżna Ketriken stała bez ruchu, aż spojrzenia wszystkich obróciły się ku niej.Wtedy prze­mówiła ponownie.- Dziękuję wam.A teraz słuchajcie uważnie.Chcę, żebyście przy­gotowali wozy albo lektyki.co uznacie za lepsze.Wymośćcie je słomą.Żaden nasz poddany nie będzie jak padlina porzucony na pastwę li­sów czy kruków.Wszyscy zostaną przywiezieni tutaj.Ich imiona, jeśli je poznamy, będą zapisane [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl