[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Każda nieobecność musi być usprawiedliwiona.-Egipcjanie przyjmują takie warunki.Czy wam to odpowiada?-Są znacznie korzystniejsze niż w moim kraju, ale ja, tak jak oni wszyscy, potrzebuję zgody biura imigracyjnego! Czemu nas tu blokują od tygodnia?Pazer przepytał także innych.Mieli te same kłopoty.-Czy dostaniemy to pozwolenie?-Jeszcze dzisiaj.Brzuchaty skryba wkroczył w zgromadzenie.-Co się tu dzieje? Siadać i milczeć! Inaczej, jako szef tego biura, wyrzucę wszystkich.-Twoje maniery są raczej brutalne -rzekł Pazer.-Za kogo się masz?-Za wezyra Egiptu.Zapadło długie milczenie.Obcokrajowców ogarnęła nadzieja zmieszana z obawą.Skryba przyglądał się pieczęci, którą Pazer przybił na kawałku papirusu.-Proszę wybaczyć -bełkotał -ale nikt mnie nie uprzedził o tej wizycie.-Czemu nie chcesz załatwić tych ludzi? Są w porządku.-Nawał pracy, brak personelu.-Nieprawda.Zanim tu przyszedłem, sprawdziłem zasady funkcjonowania twoich służb.Nie brakuje ci ani środków, ani urzędników.Dostajesz wysoką pensję, płacisz dziesięć procent podatków i dostajesz nie opodatkowane gratyfikacje.Masz do dyspozycji ładny dom z przyjemnym ogródkiem, wóz, łódź i dwoje służby.A może się mylę?-Nie, nie.Przerwa na posiłek się skończyła i inni skrybowie zaczęli się tłoczyć przy wejściu do biur.-Powiedz swoim podwładnym, żeby wydali te pozwolenia -rozkazał Pazer.-A ty chodź ze mną.Wezyr wiódł skrybę wąskimi uliczkami Memfisu, gdzie -urzędnik z wyraźną niechęcią -wmieszali się w tłum skromnych ludzi.-Cztery godziny pracy rano -przypomniał Pazer -i cztery po południu, po długiej przerwie na posiłek.Taki jest rytm twojej pracy?-Rzeczywiście.-Chyba niezbyt go przestrzegasz.-Staramy się pracować jak najlepiej.-Pracując mało i kiepsko, krzywdzisz tych, którzy zależą od twoich decyzji.-Proszę uwierzyć, że nie jest to moim zamiarem!-Wyniki są jednak żałosne.-Twoja ocena jest zbyt surowa.-A ja ci mówię, że na pewno nie dość surowa.-Dawać pracę obcokrajowcom to niełatwe zadanie.Miewają trudne usposobienie, lepiej lub gorzej znają nasz język, z trudem dopasowują się do naszego sposobu życia.-Zgoda, ale rozejrzyj się wokół.Znaczna liczba tych kupców i rzemieślników to obcokrajowcy albo ich synowie, którzy się tu osiedlili.Póki szanują nasze prawa, są mile widziani.Chciałbym przejrzeć twoje listy.Urzędnik wydał się zażenowany.-To delikatna sprawa.-Dlaczego?-Przygotowujemy je według nowych zasad, a ta praca będzie wymagać kilku miesięcy.Zawiadomię cię, gdy tylko będą gotowe.-Przykro mi, ale ja się spieszę.-Ale.to naprawdę niemożliwe!-Nie boję się administracyjnego kramu.Wracajmy do twego biura.Skrybie drżały ręce.Informacja, którą zdobył Pazer, była dobra, ale jak ją wykorzystać? Służby przyjmujące obcokrajowców niewątpliwie zajmowały się jakąś szeroko zakrojoną nielegalną działalnością.Należało ją jednak rozszyfrować, by wyrwać zło z korzeniami.Szef służb nie kłamał.Akta rozrzucono na podłodze wąskich pomieszczeń, gdzie były przechowywane.Kilku funkcjonariuszy układało drewniane tabliczki i numerowało papirusy.-Kiedy rozpoczęliście tę pracę?-Wczoraj -odparł przełożony archiwum.-Kto wydał to polecenie?Człowiek się zawahał.Spojrzenie wezyra przekonało go, że nie powinien skłamać.-Podwójny Biały Dom.Zgodnie z ustalonym zwyczajem, chce znać nazwiska emigrantów i rodzaj ich zajęcia, by ustalić wysokość podatków.-Więc szukajmy.-To niemożliwe, naprawdę niemożliwe!-Takie zajęcie przypomni mi początki mojej pracy sędziego w Memfisie.Możesz odejść.Pomogą mi dwaj ochotnicy.-Ja mam ci pomagać i.-Wracaj do domu.Spotkamy się jutro.Głos Pazera nie dopuszczał sprzeciwu.Dwaj młodzi pisarze, pracujący w tych służbach od kilku miesięcy, z radością pomagali wezyrowi, który zdjąwszy spódniczkę i sandały ukląkł na ziemi i sortował dokumenty.-To dziwne -zauważył młodszy z nich.-Za dawnego szefa serwisu, Seszema, nie byłoby takiego pośpiechu.-Kiedy go zastąpiono?-Na początku miesiąca.-A gdzie on mieszka?-W dzielnicy ogrodów, obok wielkiego źródła.Pazer wyszedł z biura.Na progu Kem pełnił wartę.-Nic szczególnego -rzekł.-Zabójca patroluje teren wokół budynku.-Zechciej odnaleźć świadka i przyprowadź go tutaj.Seszem, "wierny", był starszym już człowiekiem, łagodnym i nieśmiałym.Wezwanie przeraziło go, a to, że stanął przed obliczem wezyra, wpędziło w widomy niepokój.Pazer nie mógł go sobie wyobrazić jako podstępnego kryminalistę, ale już się nauczył nie ufać pozorom.-Czemu porzuciłeś stanowisko?-Z wyższego rozkazu.Przeniesiono mnie do kontroli ruchu statków, na gorsze stanowisko.-Jaki popełniłeś błąd?-Według mnie żadnego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl