[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawet mi tchu nie zaparło, smętnie poddałam się losowi z góry, on zaś trzymał wszystkich w napięciu, macając rozpaczliwie swoje trzynaście kart.Wreszcie podjął decyzję.I wyszedł w waleta trefl.!!!Dopiero wtedy omal się nie zadławiłam.Później się okazało, że oczywiście dobrze zgadłam, licytacja nic mu nie powiedziała, wcale jej nie pamiętał, a wyszedł po prostu w cokolwiek.Cud chyba sprawił, że był to walet trefl.Zważywszy, że mieliśmy jeszcze jakąś drobnostkę z boku, a układy były dla nas korzystne, przeciwnicy leżeli bez pięciu.Po partii.Z rekontrą!Jak widać, różnie bywa.Chociaż nie.Jest to jakaś reguła.Ten, co nie umie grać, wychodzi najbardziej wygrany i za chwilę do tej prawidłowości wrócę, tylko jeszcze przypomnę sobie i wszystkim powiedzonka brydżowe.Brzmią następująco:Nie chodź, bawole, czego nie ma na stole.Kto gra w piki, ten ma wyniki.Piki karo chodzą parą.Maleńkie karo karmiła mi żona.Impas dusi grę.W Pińczowie dnieje! (jeśli ktoś za długo myśli)Do Filadelfii! (Okrzyk, który się rozlega, jeśli ktoś chce rozpatrywać poprzednie rozdanie.Krąży plotka, jakoby w Filadelfii istniało specjalne muzeum, gdzie na ścianach zaprezentowane są wszystkie możliwe układy kart.Niech sobie jedzie i ogląda.)Dobry gospodarz zawsze powtarza (oznacza wyjście drugi raz w ten sam kolor).Ostatnie cielę z obory (ostatnie atu).As bierze raz.Kibic powinien być cichy i bezwonny.Trefelki, kolorek niewielki.Figur na figur, mówił święty Igór.Figurę w skórę!Brać co swoje i w krzaki.Jak się nie ma, co się mówi, to się leży, z kim się gra.Karty przy medalach! (Okrzyk skierowany do daleko-widzów, unikających okularów i trzymających karty w okolicy środka stołu, co niesłychanie męczy uczciwych przeciwników i do rozpaczy doprowadza aktualnego partnera.)Więcej chwilowo nie pamiętam.Wracając do owej wyżej wspomnianej prawidłowości, istnieje taka przerażająca gra jak:POKERO pokerze napisano już tyle, że nie będę się wygłupiać.Pozwolę sobie tylko skorygować jedną, niesłusznie ugruntowaną opinię.Wszyscy wiedzą, co to jest twarz pokerzysty.Kamienna ona musi być, nieruchoma, nie zmieniająca wyrazu, choćby nawet graczowi w danym momencie wszystko zewsząd wyrywano.Taki w sposób dowolny blefuje, otumania przeciwników i wygrywa.Nic podobnego.Grywałam w pokera obficie, choć raczej towarzysko, co nie przeszkadzało wypłacać sobie wzajemnie sum rzędu piętnastu lub dwudziestu złotych na bardzo stare pieniądze.Stałe grono graczy miało za sobą wiedzę, doświadczenie, umiejętności i liczne sensacyjne przeżycia.Z twarzami robiliśmy różne rzeczy, ale każdy potrafił się opanować.I oczywiście każdy chciał wygrać, bodaj nawet te osiemnaście złotych.No i do gry przystąpiła jedna moja przyjaciółka, zarazem dziko chciwa rozrywki i przestraszona własną chęcią.W pokera grać nie umiała, ale znała pokerowe kombinacje i mniej więcej rozumiała, o co w tym wszystkim chodzi.Co wyprawiała, obejrzawszy karty, ludzkie słowo nie opisze.Czerwieniała na obliczu, szarpała sobie włosy na głowie, zamykała oczy, wydawała z siebie jęki, siniała i bladła, szczękała zębami, mamrotała pod nosem i wydawała głośne okrzyki, przebijała znienacka najwyższą stawką albo wahała się straszliwie nad dołożeniem złotówki, krzywiła się i chichotała, odpracowała chyba pełny wachlarz ludzkich możliwości.No, nie zrywała się z fotela i nie przewracała stołu, ale szklankę z herbatą owszem, ponadto podskakiwała.I wszystko to czyniła bez względu na wartość karty, jaką trzymała w ręku, i wcale nie specjalnie, tylko z emocji.Omal wszyscy przez nią nie dostaliśmy obłędu.Za skarby nie było wiadomo, czy ma dwie szóstki, czy cztery asy, czy sinieje ze szczęścia i zachwytu, czy z rozpaczy i trwogi.Dobrała coś czy przeciwnie.Sprawdzać ją czy przebijać.Ogłupiła nas tak przeraźliwie, że w rezultacie wyszła z tego interesu potężnie wygrana, załatwiwszy całe to doświadczone grono.Wszyscy zgodnie oznajmili mi, że więcej z tą zołzą nie grają.Jeśli ktokolwiek uzna, że zaprezentowała twarz pokerzysty.Pokera, ogólnie biorąc, nie rekomenduję.Trzeba mieć do niego bardzo dużo pieniędzy, talent i fart.Bez któregoś z tych czynników wyjdzie się z zabawy jak Zabłocki na mydle, a cud może się zdarzyć najwyżej jeden raz.Ponadto opisywane w literaturze i pokazywane na filmach spotkania karety z fulem na asach, dwóch karet, karety z pokerem i tym podobnych, kiedy to gracze stawiają całe mienie i wygrywają lub tracą fabryki, pałace, posiadłości i diamenty żony, w naturze przytrafiają się niezmiernie rzadko.Normalnie są to spotkania dwóch par, czasem dwóch par ze stritem, albo strita z trójką, a najczęściej jednej większej pary z mniejszą.Wielkie mecyje, kto się będzie wygłupiał przy stricie z pałacami i diamentami?Przyznaję, raz mi się podobna emocja przytrafiła.Wpadłam w taki szał, że postawiłam dolara, jednego z dwóch posiadanych na własność.Ale dostałam kolor i rzeczywiście, spotkały się dwa, przeciwnik też miał kolor.Mój był większy, as, potem walet i blotki, u niego zaś też as, ale potem dziesiątka.Dolar okazał się fartowny, nie przegrałam go.No dobrze, ale spotkanie dwóch kolorów na tyle gier.?Rasowi pokerzyści i z dwóch par potrafią wyciągnąć korzyść, ale zanim człowiek zostanie rasowym pokerzystą, zbankrutuje i umrze z głodu dwadzieścia pięć razy.Bez pieniędzy w ogóle nie sposób wygrać.Też mi się raz przydarzyło.Nie powiem, gdzie grałam i z kim, moje fundusze ograniczały się do dwustu złotych, ciągle to było na stare pieniądze i dawno temu, stawka podstawowa wynosiła złotówkę, przeciwników miałam oblatanych, ale przy tym ślepy fart.Karta waliła mi jak szatan, niestety, wszystko dostawałam z dokupu, a nie z ręki.Oni byli ostrożni, nie przebijali, sprawdzali najwyżej, ja zaś w ciemno przebijać nie mogłam, niepewna rezultatu.No i za mało miałam pieniędzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl