[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mogę panom zarezerwować połączenie z Miami do Meksyku.- urzędniczka wystukała coś szybko na klawiaturze komputera.– Godzina przesiadki.Nic nie szkodzi, do Meksyku przylecą panowie tylko piętna­ście minut później.- Czy moglibyśmy wykupić te bilety? Musimy zdążyć na ten lot.- Do Miami i z Miami do Meksyku?- Tak.Przepraszam, że to taki kłopot.- Ależ nie ma za co.- Młoda urzędniczka uśmiechnęła się do ekranu komputera.Hosni nie był pewien, czy uda jej się przeżyć eksplozję.Potężne oszklone okna sali wychodziły prosto na stadion, a fala uderze­niowa nawet z tej odległości.Ale może, jeśli zdąży się ukryć pod biur­kiem.Inna rzecz, że i tak oślepi ją błysk.Takie piękne czarne oczy, trochę szkoda.- Proszę, oto bilety.Zaraz zawiadomię, żeby przesunięto panów bagaże na inny lot.Hosni nie bardzo w to wierzył, lecz tak czy inaczej podziękował.- Stanowisko odlotów jest po tamtej stronie - wskazała jeszcze urzęd­niczka.- Dziękuję raz jeszcze.Urzędniczka odprowadziła wzrokiem parę podróżnych.Młodszy był całkiem, całkiem, ale jego starszy brat, czy też może szef wyglądał dziw­nie kwaśno.Może się boi latać?- Co załatwiłeś? - zapytał Kati.- Polecimy przez Miami, wyjdzie mniej więcej na to samo, tyle że zgubiliśmy w Meksyku kwadrans na przesiadkę.Pogoda fatalna tylko tu i w Teksasie, gdzie indziej nie będzie opóźnień.Sala odlotów była prawie pusta.Ci, którzy musieli odlecieć z Denver, zarezerwowali sobie późniejsze loty, by móc jeszcze obejrzeć w telewizji Superpuchar.Podobnie wyglądała pewnie sprawa z przylotami.Ibrahim naliczył w całym wnętrzu zaledwie dwudziestkę podróżnych.- O, tutaj znowu występuje niezgodność - wskazał Goodley.- Powiem więcej, mamy prawie żelazny dowód, że coś jest nie tak.- Dlaczego? - zapytał Ryan.- W ubiegłym tygodniu Narmonow był w Moskwie tylko dwa dni, w poniedziałek i w piątek.We wtorek, środę i czwartek poleciał na Ło­twę, Litwę i do zachodniej Ukrainy, a potem wypadł mu ten wiec wybor­czy w Wołgogradzie.Piątek odpada, bo dopiero wtedy dostaliśmy ten raport, zgoda? Ale w poniedziałek nasz przyjaciel ŻAGIEL prawie cały dzień nie opuszczał Pałacu Zjazdów.Nie przypuszczam, by się spotkali w zeszłym tygodniu, chociaż tak wynika z listu.Wygląda na to, że ŻAGIEL kłamie.- Proszę mi pokazać - zażądał Jack.Goodley rozłożył notatki na biurku Ryana.We dwójkę przestudiowali daty i rozkład tygodnia obu polityków.- Kto by pomyślał? - zdziwił się Jack po kilku minutach pracy.- A to skurwysyn.- Przekonałem pana? - zapytał Goodley.- Tak do końca? - Zastępca dyrektora CIA potrząsnął głową.- Nie.- Niby dlaczego?- Nigdzie nie jest powiedziane, że nasze informacje odpowiadają faktom.Poza tym mogli się przecież spotkać po kryjomu, kiedy Andriej Iljicz był w swojej daczy.Jedna jaskółka nie czyni wiosny.- Jack zrobił ruch ręką w stronę śniegu za oknem.- Zanim nadamy bieg sprawie, musimy punkt po punkcie sprawdzić wszystko jeszcze raz, ale powiem panu, że zrobił pan niezmiernie ciekawe odkrycie.- Ale zaraz, cholera.- Ben, w takich sprawach nie warto się spieszyć - wyjaśnił Jack.- Nie można cisnąć do kubła informacji cenionego agenta tylko dlatego, że można je rozmaicie zinterpretować, a o tym właśnie mówimy, prawda?- Teoretycznie, owszem.Myśli pan, że KGB zmusiło go do współpracy?- Że od pewnego czasu pracuje na dwie strony? - Ryan wyszczerzył zęby.- Zaczyna pan myśleć jak pracownik firmy.Niech mi pan sam odpowie na to pytanie.- Dobrze.Gdyby ŻAGIEL zaczął pracować także dla KGB, wysyłałby nam trochę inne meldunki.Moskwie zależałoby, żebyśmy otrzymywali zupełnie inne informacje, chyba że ktoś w KGB.- Niech pan jeszcze raz się zastanowi, Ben.- Co? No, tak, źle by wyglądali w naszych oczach.Ma pan rację, sprawa jest mało prawdopodobna.Gdyby nas zdradził, pisałby co inne­go.- Otóż to.Jeżeli to pan ma rację, a ŻAGIEL umyślnie nas dezinformu­je, pańskie wytłumaczenie narzuca się samo przez się.Kadyszew tylko skorzysta z politycznej klęski Narmonowa.W tej branży każdy z nas musi myśleć jak policjant.Podejrzany jest ten, kto mógł skorzystać na zbrodni.Najlepiej, żeby przyjrzała się tej sprawie Mary Pat.- Mam ją wezwać? - zapytał Goodley.- W taką pogodę?Kati i Hosni wsiedli do samolotu po pierwszym wezwaniu, zajęli fotele w pierwszej klasie i zapięli pasy.Dziesięć minut później samolot ruszył sprzed stanowiska i potoczył się na początek pasa startowego.Hosni pomyślał, że dobrze zrobił, przekładając lot.Rejsu do Dallas nawet jeszcze nie ogłoszono.Dwie minuty później samolot był już w po­wietrzu i wkrótce wykręcił na południowy wschód, lecąc ku cieplejszym okolicom Florydy.Pokojówka i bez tego miała zły dzień.Większość gości opuściła pokoje bardzo późno, więc trzeba się było zwijać ze sprzątaniem.Na widok wywieszki na drzwiach kolejnego pokoju zacmokała z niezadowoleniem, lecz sąsiedni, połączony pokój stał otworem.Ktoś się widocznie pomylił, jako że po drugiej stronie wywieszki stało jak wół “proszę posprzątać”.Goście często zamieniali wywieszkę stronami.Pokojówka zaczęła od pokoju bez wywieszki, gdzie niewiele było do roboty.Tylko w jednym łóżku trzeba było zmienić pościel.Kobieta zdjęła brudna bieliznę po­ścielową i oblekła kołdrę z wprawą, jakiej się nabiera, prześcielając łóżka pięćdziesiąt razy dziennie.Potem przyszła kolej na łazienkę.Nowe ręczniki, nowa kostka mydła, zawartość kosza na śmieci powędrowała z plastikową wyściółką do worka, przyczepionego do wózka pokojówki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl