[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Tessa odsunęła się od kuchennego blatu:– Do diabła, powiedz co widziałeś.– Nie zrozumiesz.– Czy jestem kretynką?– Och, że nie pojmiesz, co to dla mnie znaczyło.– A ty rozumiesz?– O, tak – odpowiedział poważnie.– Czy wyjaśnisz mi dobrowolnie, czy mam wziąć widelec i wydusić to z ciebie?Winda zjeżdżała z drugiego piętra.Spojrzał w kierunku hallu.– Naprawdę nie chcę o tym rozmawiać.– Czyżby?– Nie.– Widziałeś Boga, ale będziesz milczał?– Zgadza się.– Większość facetów, którym objawił się Bóg, chce mówić tylko o tym.Większość facetów, którym objawił się Bóg, tworzy religie w oparciu o tę wizję i przekazuje ją milionom ludzi.– Ale ja.– Czytałam, że zazwyczaj ci, którzy przeżyli własną śmierć, zmieniają się pod wpływem tego doświadczenia.I zawsze na lepsze.Pesymiści stają się optymistami, ateiści wierzącymi.Zmieniają się ich wartości, uczą się kochać życie.Są diabelnie rozpromienieni! Ale nie ty.Nie, ty jesteś jeszcze bardziej zimny, posępny i ponury.Winda dotarła do parteru.– Harry zjechał – zauważył Sam.– Powiedz mi, co widziałeś.– Może ci opowiem.– Zdziwił się, że naprawdę chce z nią o tym porozmawiać, – lecz później, we właściwym czasie i miejscu.Do kuchni wbiegł Moose dysząc i szczerząc do nich zęby, a po chwili pojawił się Harry.– Dzień dobry – przywitał się ożywiony.– Dobrze spałeś? – Tessa obdarzyła go promiennym uśmiechem sympatii, co wzbudziło zazdrość Sama.– Jak kamień, ale nie snem wiecznym, dzięki Bogu – odpowiedział Harry.– Zjesz naleśniki? – spytała Tessa.– Całe fury, proszę.– Jajka?– Tuziny.– Grzanki?– Bochenki.– Lubię mężczyzn z apetytem.– Biegając całą noc, zgłodniałem.– Biegałeś?– W snach.Ścigały mnie Zjawy.Harry wyjął z szafki paczkę z psim jedzeniem i napełnił miskę Moose’a, a Tessa wlała olej na patelnię, powiedziała Samowi, żeby pilnował jajek, i smażyła naleśniki.Po chwili zapowiedziała:– Patti La Belle, „Stir it up” – i nucąc znów tańczyła w miejscu.– Hej, włączę muzykę, jeśli chcesz – odezwał się Harry.Podjechał na wózku do małego, schowanego pod blatem szafki radia, którego nie zauważyli, i trafił na stację nadającą piosenkę I heard It through the Grapevine w wykonaniu Gladys Knight z zespołem Pips.– Świetnie – Tessa kołysała się i przysiadała żwawo.Sam nie pojmował, jakim cudem smaży takie okrągłe, równiutkie placki na naleśniki.Harry ze śmiechem obracał się na wózku, jakby razem z nią tańczył.– Czy nie zdajecie sobie sprawy, że zbliża się koniec świata – spytał Sam.Zignorowali go, na co chyba sobie zasłużył.13Podążając okrężną drogą pod osłoną deszczu, mgły i cieni, Chrissie dotarła do alejki na wschód od Conquistador.Weszła na posesję Talbota przez furtkę w czerwonym drewnianym ogrodzeniu i posuwała się ostrożnie między krzewami, dwukrotnie niemal wdeptując w psie odchody (Moose był niezwykłym psem, ale miał wady), aż wreszcie dotarła do schodów przy ganku na tyłach domu.Słysząc muzykę, poznała stary przebój z czasów, gdy rodzice byli nastolatkami.Bardzo lubili tę piosenkę.Nie pamiętała tytułu, ale przypomniała sobie nazwę zespołu – Junior Walker i All Stars.Uznawszy, że śpiew i bębniący deszcz zagłuszą każdy hałas, wczołgała się po schodach na drewniany ganek i przesunęła się w kucki do najbliższego okna.Skulona pod framugą przysłuchiwała się chwilę odgłosom dobiegającym z wewnątrz.Domownicy rozmawiali, śmiali się, nucili piosenki.Nie wyglądali na kosmitów, lecz na absolutnie normalnych ludzi.Czyż to możliwe, by kosmici lubili Stevie Wondera i Four Tops lub Pointer Sisters? Mało prawdopodobne.Ludziom muzyka kosmitów przypominałaby zapewne dźwięki wydawane przez rycerzy w zbrojach, grających na kobzach i spadających jednocześnie z wysokich schodów pośród wycia stada psów.Wreszcie uniosła się na tyle, by zerknąć przez szparę w zasłonie.Ujrzała pana Talbota na wózku, Moose’a i obcą kobietę z mężczyzną.Pan Talbot wybijał zdrową ręką rytm na oparciu, a pies merdał zawzięcie ogonem, choć nie w takt melodii.Nieznajomy przekładał łopatką smażone jajka z patelni na talerze, zerkając od czasu do czasu ze złością na kobietę, może wkurzony jej tańcem, ale również rytmicznie podrygiwał.Kobieta przekładała gotowe naleśniki na talerz na piecu, by nie wystygły, cały czas tańcząc w miejscu.Dobrze ruszała się.Chrissie przykucnęła ponownie, zastanawiając się nad tym wszystkim
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|