[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Wieszał na sobie psy, a gdy próbowała go bronić, kłócił się z nią.Bała się, że może znie-nawidzić siebie samego i że w przypadku takiego człowieka, jak Graham, może dopro-wadzić to do szaleństwa.Wiedziała, że nie ma odpowiednich kwalifikacji, by brać się za uzdrawianie psychicz-ne swego przyjaciela.Wydawało jej się również, że przez swój trudny charakter, nieustę-pliwość i pewność siebie wyrządziła poprzednim kochankom więcej krzywdy niż do-bra.Nigdy nie była emancypantką, ale po prostu, od kiedy osiągnęła pełnoletniość, za-wsze cechowały ją pewność siebie i duża odporność psychiczna, co nie zawsze zauwa-żała u swoich znajomych.Wszyscy jej wcześniejsi kochankowie byli emocjonalnie i in-telektualnie słabsi od niej, choć tylko kilku z nich nie było skłonnych uważać kobiety zacoś gorszego.Ostatniego przyjaciela nieomal doprowadziła do paranoi, gdy podkreślałaswą równą z nim pozycję i przynajmniej w jego pojęciu lekceważyła rolę mężczy-zny.A uznanie tej roli było dla niego warunkiem utrzymania niezachwianej psychiki.Ze względu na rozdygotane ego Grahama zmuszona była zmodyfikować podsta-wy swej osobowości na niewyobrażalną dla niej dotąd skalę.Warte to jednak było za-chodu, gdyż dostrzegła, że dzięki jej wysiłkom Graham zaczyna powoli przypomi-nać siebie sprzed wypadku.Chciała zerwać okrywającą go skorupę strachu, by wydo-być dawnego Grahama Harrisa, człowieka, który był jej od dawna poszukiwanym ide-29ałem.Człowiekiem równym jej pod każdym względem i nie bojącym się kobiet takich,jak ona.Jednakże próbując przywrócić do życia takiego Grahama, musiała być bardzoostrożna, by nie rozbił się na kawałki ten Graham.Podmuch wiatru uderzył w okno.Choć pod kocami było jej ciepło, wzdrygnęła się.Zadzwonił telefon.Wystraszona przeturlała się po łóżku w stronę aparatu.Dzwonek telefonu dzwięczałprzerazliwie i odbijał się od ścian pokoju pełnym grozy echem, jak jęk kojota na prerii.Złapała słuchawkę w pośpiechu, by dzwonek nie obudził Grahama. Słucham? powiedziała miękko. Z panem Harrisem, poproszę. Kto mówi? Ira Preduski. Przykro mi, ale. Detektyw Preduski. Jest czwarta nad ranem. Bardzo mi przykro.Naprawdę.Proszę mi wybaczyć, proszę.Nie powinienem byłbudzić państwa o tej porze, ale.widzi pani.pan Harris prosił, by powiadomić go na-tychmiast, gdy pojawi się nowy element w sprawie Rzeznika. Chwileczkę spojrzała na Grahama.Nie spał już i patrzył na nią. Preduski powiedziała.Odebrał słuchawkę. Słucham.Harris.Po upływie minuty skończył rozmowę i Connie odłożyła za niego słuchawkę. Znalezli ciało numer dziesięć? Tak. Jak się nazywała? spytała Connie. Edna.Edna Mowry.6Bielizna nocna zalana była krwią.Tak samo dywan z prawej strony łóżka, który wy-glądał teraz jak test Rorschacha.Zaschnięta krew pokrywała też zaciekami całe wezgło-wie.W pokoju, pod okiem koronera, pracowało trzech techników z laboratorium poli-cyjnego.Dwóch z nich szukało na klęczkach śladów w okolicach łóżka.Trzeci zbierałodciski palców, choć musiał wiedzieć, że odcisków mordercy i tak nie znajdzie.To byłarobota Rzeznika, a Rzeznik zawsze pracował w rękawiczkach.Tymczasem koroner stu-diował na ścianie trajektorię rozprysku krwi, by stwierdzić, czy przestępca był prawo czy leworęczny. Gdzie ciało? spytał Graham. Przykro mi, ale dziesięć minut temu zabrano je do kostnicy powiedział detek-tyw Preduski, jak gdyby czuł się odpowiedzialny za niewłaściwe zachowanie swych lu-dzi. Ciekawe , pomyślał Graham, czy całe życie tak wszystkich przeprasza? Detektywznany był z brania na siebie winy nieomal za wszystko i wszystkich, nawet wtedy, gdysam absolutnie był bez zarzutu.Miał pozbawioną cech charakterystycznych twarz o bla-dej cerze i wodnisto brązowych oczach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|