[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Nareszcie uporamy się z przeszłością i zaczniemy tworzyć wspólnie lepszą przyszłość, w której pokładamy tyle nadziei!Rozprostował się, chciwie wciągnął do płuc wonne, rześkie powietrze.Chyba tak właśnie wygląda szczęście, pomyślał.Wtem jego prawa dłoń wyczuła jakieś poruszenie na kępie mchu.Natężył wzrok.Czyżby mrówka? Makrosi owinęli wprawdzie drzewo lepiącą wstęgą i opylili jego koronę, ale nie można było wykluczyć, że jakieś zwierzę przedostało się tu.A jednak nie! To po prostu ktoś z załogi siedział na leżaku.Powoli podszedł bliżej.Po chwili poznał Gelę.Obszedł dokoła, żeby jej nie przestraszyć.- Nie przeszkadzam? - zapytał.Wyczuł raczej, niż zauważył, że potrząsnęła przecząco głową.Potem powiedziała:- Jest cudownie, prawda?Nie był pewny, czy chodziło jej o ciepły wieczór, czy też rozpamiętywała jeszcze rozmowę z makrosami.Usiadł obok niej na dosyć dużej bryle.Makrosi powiedzieliby na nią: ziarnko piasku, pomyślał ubawiony.- Co zrobimy z zaproszeniem? - zapytała Gela.- Ja chyba nie będę mógł z niego skorzystać - odparł.- Będzie ci potrzebny helikopter, weź ze sobą Karla.Milczała chwilę, potem powiedziała:- Rozumiem, ale wolałabym iść z tobą.Serce zabiło w nim mocniej, krew uderzyła do głowy, po skórze przeszło mrowie.Poczuł się jak w.transie: wstał, nachylił się nad Gelą, objął ją i pocałował.Dopiero po chwili wyprostował się nieco, pozostając jednak na leżaku w pozycji półleżącej.Długo milczeli.- Ja.jestem szczęśliwy, Gela.- Chris powiedział to cicho, nieco urywanie.Patrząc na odległą gwiazdę, świecącą nad krawędzią płaskowyżu, ujął dziewczynę za rękę.Gela nie odpowiadała.Z odrzuconą do tyłu głową patrzyła w czerń nocy.- Gela, kocham cię! Oparła głowę na jego piersi.- Czy oni na pewno będą nam mogli pomóc? zapytała.Przez chwilę czuł się rozczarowany.Potem jednak zrozumiał.Czy mogli być kiedykolwiek szczęśliwi bez pomocy z zewnątrz?- Pomogą nam, Gela, jestem tego pewien!- Ale czy reszta będzie tego chciała?- My oboje na pewno! - powiedział Chris zdecydowanie.- A chyba wszyscy pragniemy zahamować utratę pamięci!- Boję się, Chris.Wszystko się zmieni, to okropne! To, co trwałoby wieki, będzie się teraz musiało dokonać w ciągu kilkudziesięciu lat.Powstaną konflikty.- O to nam chodziło.Tobie również, Gela.Zresztą nie będziemy działali pochopnie.Zapadła cisza.- Chris, czy tamci z “Oceanu I” żyją jeszcze? - Gela mówiła cicho, jakby do samej siebie.Nie odpowiedział od razu.- Nie sądzę - odparł wreszcie - ale to nie jest wykluczone.- Głaszcząc ją po włosach, dodał ciszej: - Przekonamy się o tym.Wierz mi, że nikomu nie zależy na tym bardziej niż mnie.Uścisnęła jego dłoń.Potem powiedziała zdecydowanie:- Nie, Chris.Nawet, gdyby Harold jeszcze żył, ja.ja cię kocham! - Po chwili dodała: - On by to zrozumiał!Gelę cieszyła perspektywa odwiedzin, chociaż miała tam iść bez Chrisa.Zaproszenie otrzymała od jakiejś ciemnowłosej makroski, która uczestniczyła w pierwszej rozmowie, a więc musiała pełnić ważną funkcję.Swoim wyglądem wzbudzała zaufanie, a jednak Gela poczuła, że ogarnia ją niepokój.O ustalonej porze odnaleźli bez trudu wiodący promień świetlny.Karl siedział przy sterach, Gela i Carol stały za fotelami pilotów.Ani jedna, ani druga nie taiły podniecenia, jakie wzbudzało w nich oczekujące je wydarzenie.Natomiast Karl, nie tracąc swego pogodnego nastroju, pogwizdywał cicho.Promień wiodący, wysłany przez gospodarzy, składał się z wiązki splecionych ze sobą promieni.Cały system wiodący pulsował - od podstawy stożka aż do jego wierzchołka.Karl miał jedynie uważać podczas lotu, aby oś stożka przechodziła stale przez środek wziernika.Wiedział, że w ten sposób najpewniej dostanie się na przygotowane lądowisko.Lecieli w stronę miasta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|