[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Byłto człowiek, po którym widać było, że już wszystkiego w życiu próbował.Pracował i wkolejnictwie, i jako administrator, i jako dyrektor fabryki.Opowiadając o tym, bez żadnej potrzebywtrącał rozmaite naukowe terminy, w dodatku nietrafne.Trzeci, ów artylerzysta, przeciwnie, bardzo się Katawasowowi spodobał.Był to skromny, cichyczłowiek, który pełen czci dla wiedzy byłego gwardzisty i dla bohaterskiej ofiarności kupca osobie nic nie mówił.Na pytanie Katawasowa, co go skłoniło do wyjazdu na serbski front, zprostotą odrzekł: Cóż, wszyscy jadą.Trzeba przecież Serbom dopomóc.%7łal ich człowiekowi. Tak, a specjalnie was, artylerzystów, tam brak rzekł Katawasow. Ja krótki tylko czas służyłem w artylerii; mogą mnie wcielić równie dobrze do piechoty czydo kawalerii.*Boże, cesarza chroń pierwsze słowa rosyjskiego hymnu państwowego za caratu (Boże, caria chrani& ). Jak to do piechoty, skoro tam najbardziej potrzebują artylerzystów zaoponowałKatawasow, który, sądząc z wieku swego rozmówcy, wywnioskował, że musi on mieć dośćwysoką rangę. Służyłem niedługo w artylerii, jestem byłym junkrem* wyjaśnił tamten i począłtłumaczyć, dlaczego nie zdał jakiegoś egzaminu.Wszystko to razem zrobiło na Katawasowie przykre wrażenie i gdy ochotnicy wysiedli na stacji,żeby napić się wódki, zapragnął znalezć w rozmowie z kimkolwiek potwierdzenie swegonieprzychylnego zdania.Jeden z podróżnych, staruszek w wojskowym palcie, przez czas całyprzysłuchiwał się rozmowie, toteż po pozostaniu z nim sam na sam Katawasow zwrócił się doniego i rzekł ogólnikowo: Co za rozmaitość sytuacji życiowych u tych wszystkich udających się na front ludzi chciałw ten sposób wypowiedzieć swoją opinię i zarazem wybadać staruszka o jego zdanie.Był to wojskowy, który brał udział w dwóch kampaniach i wiedział, jakich ludzi w wojskupotrzeba.Sądząc tych panów z ich wyglądu i rozmów, a także z tego, z jak hulaszcząskwapliwością sięgali w drodze po butelkę, uważał ich za zły materiał na żołnierzy.Poza tym sambyl mieszkańcem powiatowego miasta i miał wielką ochotę opowiedzieć, jak to z jego miasteczkaposzedł na ochotnika jeden tylko bezterminowo urlopowany żołnierz, pijak i złodziej, który już unikogo nie mógł dostać pracy.Wiedząc jednak z doświadczenia, że przy obecnym nastrojuspołeczeństwa niebezpiecznie było wypowiadać opinię sprzeczną ze zdaniem ogółu, a zwłaszcza krytykować ochotników, badał ze swej strony wzrokiem Katawasowa. No cóż, tam potrzeba ludzi rzekł z wesołym mrugnięciem.I począł mówić o ostatniejwiadomości z frontu, przy czym żaden z nich nie dał poznać po sobie, że gnębi go niepewność, zkim miała się rozegrać jutrzejsza bitwa, skoro Turcy według ostatniej depeszy byli rozbici wewszystkich punktach.W końcu rozstali się nie wypowiedziawszy żadnego zdania.Po powrocie do swego wagonu Katawasow dopuścił się mimowolnego zmyślenia: oto zdającprzyjacielowi sprawę ze swych obserwacji odmalował ochotników w taki sposób, że wyszli z tegona morowych chłopców.Na dużej stacji gubernialnego miasta znów witano wyjeżdżających śpiewem i krzykiem, znowuukazały się kwestarki i kwestarze z puszkami, a miejscowe panie po wręczeniu ochotnikomkwiatów towarzyszyły im do bufetu; wszystko to jednak odbyło się w daleko skromniejszychrozmiarach niż w Moskwie.IVPodczas gdy pociąg stał na stacji gubernialnego miasta, Koznyszew, zamiast pójść do bufetu,począł się przechadzać tam i z powrotem po peronie.Przechodząc za pierwszym razem obok przedziału Wrońskiego zauważył, że firanki byłyzasunięte, gdy jednak minął przedział po raz drugi, ujrzał przy oknie starą Wrońską.Przywołała gobliżej. Jadę i ja, odprowadzam go do Kurska powiedziała. Tak, mówiono mi odrzekł Koznyszew.Przystanął i zajrzał do wnętrza wagonu. Jaki topiękny rys charakteru syna pani dodał stwierdziwszy, że Wrońskiego w przedziale nie ma. Cóż mu pozostaje po takim nieszczęściu? Istotnie, straszna rzecz! powiedział Koznyszew. Ach, co ja przeszłam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|