[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przebiegła, zataczając się prawie dziesięć kroków - ale przecież cela nie miała dziesięciu kroków nawet po przekątnej.Zapachniało dymem, poczuła słabą woń dymu palonego drewna.Jednak wciąż trzymała oczy mocno zamknięte.Dalej konsekwentnie nie zamierzała narażać się na nic gorszego niż siniaki, a i tych starała się unikać, jak tylko to było możliwe i przez tak długo, jak tylko da się wytrzymać.- Już możesz spojrzeć - oznajmił głęboki głos.Tak też zrobiła, z całą konieczną ostrożnością.Słowa wypowiedział wysoki młody mężczyzna, o szerokich ramionach, w czarnych butach i spodniach oraz rozchełstanej obszernej białej koszuli.Teraz obserwował ją zaskakująco niebieskimi oczyma z głębokiego wyściełanego fotela, ustawionego przed frontem marmurowego kominka, na którym płomienie skakały po kłodach drewna.Znajdowała się w obitym boazerią pomieszczeniu, które w obecnych czasach mogło należeć do bogatego kupca albo szlachcica średniej rangi, meble były lekko rzeźbione i nosiły ślady pozłoty, dywany utkano w czerwono-złote arabeski.Nie miała jednak wątpliwości, że znajduje się gdzieś blisko Shayol Ghul, miejsce bowiem nie miało w sobie nic z Tel’aran’rhiod, co stanowiło jedyną inną możliwość.Gwałtownie kręcąc głową, nabrała tchu.Myrddraala nigdzie nie było widać.Ciasny uścisk cuande na klatce piersiowej zniknął, jakby go nigdy nie było.- Czy przyjemnie spędziłaś czas w wakuoli?Moghedien poczuła, jak lodowate palce wpijają się w jej czaszkę.Nie była ani badaczem, ani wynalazcą, ale znała to słowo.Nie przyszło jej wszakże nawet do głowy, by zapytać, skąd młody człowiek żyjący w tej epoce mógł o niej wiedzieć.Niekiedy we Wzorze występował rodzaj baniek, chociaż ktoś taki jak Mesaana powiedziałby, że to zbyt proste wyjaśnienie.Do wakuoli można było wejść, jeśli się wiedziało jak, a potem manipulować nią podobnie jak resztą świata - badacze niekiedy dokonywali eksperymentów w wakuolach, niejasno pamiętała, że ktoś jej o tym wspominał - ale tak naprawdę znajdowały się one poza Wzorem, a czasami nawet zapadały w sobie albo odrywały odeń i odpływały.Nawet Mesaana nie potrafiła powiedzieć, co się dalej z nimi działo - oprócz tego, że to, co było w środku, na zawsze znikało ze świata.- Jak długo to trwało? - Zaskoczona była, że jej głos jest tak pewny.Ruszyła na młodego człowieka, który siedział sobie tylko, ukazując w uśmiechu białe zęby.- Pytałam, jak długo to trwało? A może nie wiesz?- Widziałem, jak przybyłaś.- Urwał, uniósł srebrny puchar ze stolika stojącego obok krzesła, oczy wciąż uśmiechały się do niej ponad jego brzegiem, kiedy pił.-.przedostatniej nocy.Nie potrafiła ukryć pełnego ulgi westchnienia.Jedną z rzeczy, o których powinien wiedzieć każdy, kto wchodził do wakuoli, był fakt, że czas płynął w niej inaczej, niekiedy wolniej, innym razem szybciej.A bywało i tak, że znacznie szybciej.Nie byłaby więc bardzo zaskoczona, dowiadując się, że Wielki Władca uwięził ją na sto lat albo tysiąc i wypuścił na świat pozostający już w jego całkowitej władzy, aby musiała pożywiać się pospołu z sępami na resztkach padliny, podczas gdy pozostali Wybrani staliby na szczycie.Wciąż pozostawała jedną z Wybranych, przynajmniej we własnych oczach.Póki Wielki Władca sam nie powie, że jest inaczej.Nigdy nie słyszała o kimś, kto by się uwolnił z zastawionej już duszołapki, ale ona znajdzie jakiś sposób.Zawsze istniał jakiś sposób dla tych, którzy zachowywali ostrożność, a upadali ci, co nazywali ostrożność tchórzostwem.Ona sama zaprowadziła paru tych tak zwanych odważnych do Shayol Ghul, by tam dopasowano dla nich cour’souvry.Nagle przyszło jej do głowy, że ten człowiek wie naprawdę dużo jak na zwykłego Sprzymierzeńca Ciemności, zwłaszcza że nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia lat.Przerzucił jedną nogę przez poręcz fotela, leniwie i bezczelnie poddając się jej oględzinom.Graendal mogłaby go pojmać, oczywiście gdyby dysponował pozycją lub majątkiem; jednak trochę nazbyt wydatny podbródek zapewne uczyniłby go w jej oczach nie dość przystojnym.Nie sądziła, by kiedykolwiek widziała tak błękitne oczy.Patrząc, jak bezczelnie zachowuje się w jej obecności i pamiętając, co tak niedawno musiała ścierpieć z rąk Shaidara Harana, nadto czując obecność Źródła i doskonale wiedząc, że Myrddraala nie ma w pobliżu, zaczęła się nawet zastanawiać nad udzieleniem temu młodemu Sprzymierzeńcowi Ciemności ostrej lekcji.Stan, w jakim znajdowały się jej suknie, dodatkowo jątrzył jeszcze jej nastrój; sama pachniała delikatnie perfumowaną wodą do mycia, jednak nie miała możliwości, by uprać prostą wełnianą suknię, w której uciekła od Egwene al’Vere, na dodatek rozdartą podczas pamiętnej wędrówki do Szczeliny.Ostrożność w końcu przeważyła-pomieszczenie musiało znajdować się niedaleko od Shayol Ghul - ale niewiele brakowało.- Jak się nazywasz? - zapytała ostro.- Czy masz w ogóle pojęcie, z kim rozmawiasz?- Tak, mam, Moghedien.Możesz mówić na mnie Moridin.Moghedien aż zaparło dech.Nie chodziło o imię, każdy głupiec mógł kazać nazywać się Śmiercią.Ale zobaczyła maleńką czarną plamkę, wystarczającą jednak, żeby ją dostrzec, która przefrunęła skroś jednego z tych błękitnych oczu, a potem skroś drugiego, w tej samej linii.Ten Moridin korzystał z Prawdziwej Mocy i to nie jeden raz.Znacznie częściej.Wiedziała, że oprócz al’Thora przetrwali jeszcze w tych czasach mężczyźni potrafiący przenosić - ten mężczyzna miał mniej więcej podobną sylwetkę - ale nie oczekiwała, że któremuś z nich Wielki Władca wyświadczy ten szczególny zaszczyt.Zaszczyt, w którym wszakże kryła się pułapka, o czym każdy z Wybranych wiedział.Na dłuższą metę Prawdziwa Moc uzależniała znacznie poważniej niż Jedyna Moc; osoba dysponująca silną wolą była w stanie stłumić pragnienie zaczerpnięcia więcej saidara lub saidina, ale jej przynajmniej trudno było uwierzyć, że istnieje wola równie niezłomna, by oprzeć się Prawdziwej Mocy, przynajmniej nie po tym, jak już saa pojawiła się w oczach.Ostateczna cena była odmienna, ale nie mniej straszna.Dumnie, jakby ta jej podarta brudna suknia to był najwspanialszy strój, zajęła fotel naprzeciw niego.- Podaj mi trochę tego wina, to ci opowiem.Tylko dwadzieścioro dziewięcioro w całych dziejach zostało obdarzonych.Ku jej całkowitemu zaskoczeniu, roześmiał się.- Nic nie rozumiesz, Moghedien.Wciąż służysz Wielkiemu Władcy, ale nie całkiem w takim samym charakterze jak dotąd.Czas, kiedy mogłaś rozgrywać własne gry, przeminął.Gdyby przez przypadek nie udało ci się zrobić wtenczas czegoś dobrego, już byłabyś martwa.- Jestem jedną z Wybranych, chłopcze - powiedziała, czując, jak wściekłość bierze w niej górę nad ostrożnością.Wyprostowała się w fotelu, patrząc nań z perspektywy całej wiedzy Wieku, przy którym obecny wyglądał niewiele lepiej niż epoka glinianych lepianek.Jak wiele tej wiedzy ona sama posiadała, a w pewnych dziedzinach związanych z Jedyną Mocą nie było nikogo, kto by ją prześcignął [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl