[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.82 Mówiąc to, przycisnął ją do piersi i okrywał pocałunkami. A teraz  mówił dalej  dowiedz się, czemu dziś rano się śmiałem.Młodzieniec ten, toobraz ojca swego w młodości.Duch mój pragnął go powitać; czułem, że minęły dni smutku ipróby, zaledwie zdołałem powstrzymać okrzyk radości, a ręce pragnęły ująć go i pokazaćwielkie i potężne zyski, usta chciały wyrzec: oto wszystko twoje, a ja sługą twym, gotowymdo odejścia.I wierz, Estero, byłbym to uczynił, gdyby mnie trzy myśli nie były wstrzymały.Najpierw postanowiłem przekonać się, czy to rzeczywiście syn mego pana; jeśli zaś nim jest,muszę poznać jego duszę.Pomyśl tylko, Estero, ilu wśród tych, co się urodzili bogatymi,umie używać dostatków; ilu jest takich, w których ręku bogactwo przynosi tylko przekleń-stwo. Tu się zatrzymał, ręce zadrżały, głos stał się namiętny. Zważ, Estero, straszne cier-pienia, jakich doświadczyłem z rąk Rzymian  gdy oni śmiali się, słysząc moje jęki.Przypatrzsię memu połamanemu ciału i przypomnij lata przeżyte w ułomnej i jakby obcej postaci;wspomnij o matce złożonej w samotnym grobie, z duszą równie złamaną jak moje ciało; za-stanów się nad cierpieniami rodziny mego pana, jeśli kto z nich żyje; nad okropnościami, któ-re musiały poprzedzić ich zgon, jeśli już żyć przestali: rozważ to wszystko i powiedz, zakli-nam cię na miłość Nieba, czy być może.aby nie miał spaść ani włos z głowy, ani kropla krwina zadośćuczynienie i karę za tak straszliwą zbrodnię? Nie mów do mnie słowami kapłanów nie mów, że zemstę zostawił sobie Pan.Wszakże On sam karze lub nagradza po Swej woli,wszak liczniejszych ma wojowników niż proroków.Albo czyż nie od niego pochodzi prawo:oko za oko, ręka za rękę, noga za nogę! Ach, o zemście marzyłem całe lata, modliłem się onią, przygotowywałem ją.W zwiększającym się mieniu czerpałem cierpliwość, myśląc iobiecując sobie, że jako żywo, tym bogactwem kupię karę na złoczyńców.Toteż, gdy mło-dzieniec mówił o ćwiczeniu się w wojennym rzemiośle i o tajemnym celu, odgadłem, że tymcelem jest zemsta! Tak, Estero, trzecia myśl, która mnie uczyniła twardym na jego prośby,chociaż napełniła radością po jego odejściu, to myśl o zemście.Estera pieszcząc jego zwiędłe ręce, zdawała się uprzedzać myślą okoliczności i rzekła: Od-szedł, a czy powróci? Wierny sługa mój Malluch jest z nim i przywiedzie go na czas. A rychło to będzie, ojcze? Niedługo.On sądzi, że wszyscy świadkowie wymarli; tymczasem żyje jeszcze ktoś, ktopozna, czy jest on synem mego pana. Czy jego matka?Nie.moja córko, postawię tego świadka przed obliczem jego; tymczasem ufajmy Panu.Zmęczyłem się, przywołaj Abimelecha.Estera uczyniła zadość woli ojca i wrócili do domu.83 ROZDZIAA XVBen-Hur opuścił dom kupca z przekonaniem, że do dawnych rozczarowań przyjdzie mudoliczyć nowe; im droższa mu były matka i siostra, tym ciężej myśl o nich go przygniatała.Opanowała go wraz z poczuciem zupełnego osamotnienia na tej ziemi, które więcej niż każdeinne czyni ludzi obojętnymi na wszystko, co ich otacza.Z trudnością przecisnął się wśród ludzi i skrzyń z towarami i wyszedł na wybrzeże.W tejchwili przyszły mu na myśl słowa podróżnego: lepiej być robakiem i żywić się morwami Daf-ny, niż gościem u stołu królewskiego.Odwrócił się i poszedł spiesznym krokiem do oberży. Pytasz o drogę do Dafny?  rzekł stróż zdziwiony pytaniem Ben-Hura. Więc nie byłeśtu nigdy? Zaprawdę, nazwij dzień dzisiejszy najszczęśliwszym w życiu! Nie bój się zbłądzić.Pierwsza droga na lewo w kierunku południowym wiedzie prosto na górę Sulpius, na którejszczycie ujrzysz świątynię Jowisza i amfiteatr.Stamtąd idz prosto aż do trzeciej krzyżującejsię drogi zwanej kolonadą Heroda, od której zwróć się na prawo i idz w tym kierunku aż dobramy Epifanesa, skąd już droga sama zawiedzie cię do Dafny.Niech cię strzegą bogowie!Zarządziwszy swym bagażem, ruszył Ben-Hur w drogę.Kolonadę Heroda znalazł łatwo, stamtąd przeszedł do spiżowej bramy, gdzie włączył się wtłum ludzi wszelkich narodów ziemi, trudniących się handlem.Było koło czwartej godziny, cały tłum zdążał do sławnego gaju Dafny.Droga była po-dzielona dla pieszych, jezdzców i wozów, jedna część dla dążących do gaju, druga wracają-cych stamtąd.Po obu stronach brzegu rozścielały się śliczne trawniki zdobne gdzieniegdzie grupami dę-bów i sykomorów.Przy drodze dla wracających znajdowały się piękne, winem ocienionedomki, zapraszające do odpoczynku.Chodniki dla pieszych były wybrukowane czerwonymi,kamiennymi płytami, drogi zaś dla jezdnych i wozów usypano z piasku, który był mocnoubity, że nie było słychać ani turkotu, ani nawet stąpania kopyt końskich.Niemałą ozdobątych miejsc były wodotryski; zbudowali je rozmaici królowie, którzy zwiedzali tę okolicę,nadając jej swoje imiona.Cała ta piękna aleja ciągnęła się więcej niż cztery mile w kierunkupołudniowo-wschodnim.Głęboko pogrążony w myślach, nie zwracał Ben-Hur uwagi na otaczający go przepych, anina tłum, z którym szedł [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl