[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Niczym upiornystrażnik strzegł następnego odcinka schodów.Zip! Błysk esza aparatu Rachel naułamek sekundy wyostrzył kontury obrazu.Drżałam, a zęby musiały mi szczękać, bousłyszałam niezadowolony pomruk Claire.– Boże, ona już ma cykora, a jeszcze nie doszliśmy do pokojów zabiegowych.Jude natychmiast stanął w mojej obronie.– Daj jej spokój, Claire.Tu jest po prostu zimno.To ją uciszyło.Rachel odsunęła fotel.Płozy zaskrzypiały ohydnie na betonowejpodłodze.Pięliśmy się dalej po stromych stopniach, które niepokojąco trzeszczałynam pod nogami.Przez cały czas wstrzymywałam oddech.Kiedy wreszcie dotarliśmyna parter, omal nie zemdlałam, czując wielką ulgę.Znajdowaliśmy się w olbrzymiejspiżarni.Claire torowała sobie drogę wśród śmieci zalegających podłogę, starannieomijając przegniłe fragmenty desek.Prowadziła nas przez kuchnię i dalej, przezbarek, urządzony w kącie sali jadalnej.Zip! Kolejne zdjęcie.Robiło mi się niedobrze,kiedy tak kroczyłam za Rachel, wyobrażając sobie pielęgniarki o twarzachwięziennych strażniczek i personel przy długim bufecie, serwujący papkę podobną dopomyj śliniącym się i podrygującym pacjentom.W wejściu do korytarza, w którym znajdowały się pokoje pacjentów, królowałrozbudowany system wielokrążków, lin, cięgien i przekładni.Sterownia znajdowałasię z prawej strony, a za zrujnowaną dyżurką pielęgniarek majaczyły w mrokupotężne przeciwwagi.Wychodzące ze sterowni pęki grubych kabli pełzły po su ciei odgałęziały się do poszczególnych sal, wnikając do wejść zamykanychtysiącfuntowymi stalowymi drzwiami.„Trzymajcie się z dala od systemu bloków” –ostrzegano w internecie.Jakiś dzieciak, który zapuścił się tam samotnie, znalazł siępo niewłaściwej stronie drzwi.Jego ciało odnaleziono po pół roku.Oczywiście nie potrzebowałam ostrzeżenia.Tata nieraz mówił mi i braciom, jakniebezpieczne są stare budynki.Zanim przerzucił się na sprawy kryminalne,występował w imieniu rodziny tego chłopca, zarzucając niedopatrzenia właścicielowinieruchomości i władzom miasta.Powinien wygrać, bo zgromadził aż nadtodowodów.A jednak ława przysięgłych nie stanęła po stronie rodziny.Może sądzili, żechłopak powinien wiedzieć, w co się pakuje.I uznali, że wyrok ma być ostrzeżeniemdla innych śmiałków łamiących zakazy.W głowie rozbrzmiał mi huk zamykających się potężnych drzwi, od któregozadrżały posady zrujnowanego budynku, i wydawało mi się, że tony stali za momentodetną mnie od świata na resztę życia.Wyobrażałam sobie, jak można się czuć, kiedysię wie, że nikt już po ciebie nie przyjdzie.I kiedy umiera się głodową śmiercią.Podekscytowanie Rachel i Claire sięgnęło zenitu, kiedy zobaczyły kablei dźwignie.Zip! Flesz rozświetlił szeroki korytarz widmowym blaskiem.Ja i Judeszliśmy za nimi, trzymając się środka.Sale pacjentów osaczały mnie i nie chciałamsię do nich zbliżać.Powoli posuwaliśmy się dalej.Światło latarki Jude’a tańczyło po ścianach, kiedyzbliżaliśmy się do czarnej dziury ziejącej przed nami.Gdy Rachel i Claire znikły zarogiem, przyspieszyłam, przerażona, że zgubię je w plątaninie przejść.Ale Judezatrzymał się i lekko mnie szarpnął.Stanęłam i odwróciłam się do niego.Jego zęby błysnęły w mroku.– Nie musimy iść za nimi – powiedział.– Dzięki, ale naoglądałam się za dużo horrorów i wiem, że zostanie z tyłu nie jestnajlepszym pomysłem.– Zrobiłam ruch, żeby iść dalej, lecz mnie przytrzymał.– Tu się nie ma czego bać, naprawdę.To tylko stary budynek.Zanim zdążyłam odpowiedzieć, Jude chwycił mnie za rękę i przyciągnął do siebie.Krąg światła latarki wyłuskał z mroku numer pokoju przed nami – 213.– Hej – szepnął i ruszył do drzwi.– Hej – wymamrotałam.Z rozbawieniem uniósł brew.– Za bardzo się przejmujesz tym miejscem – powiedział.Wzruszyłam ramionami i cofnęłam się o krok.Nagle zaczepiłam o coś stopąi upadłam.32Próbowałam otworzyć oczy.Były załzawione i opuchnięte, a mroczny światwirował wokół mnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|