[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Spróbujmy jeszcze raz.Proszę zamknąć oczy.Teraz trzymał drugi portret, donny Delfiny.- Proszę otworzyć! Tym razem nie wahała się:- To na pewno jeden z naszych obrazów.- Proszę mi o nim opowiedzieć.- Wzruszyła ramionami z irytacją.- A cóż mogę powiedzieć? Nigdy nie interesowałam się sztuką.Mój mąż był kolekcjonerem.- Proszę więc powiedzieć mi to, co pani wie.- Franz nabył w czasie wojny dwa obrazy od Luki Palombiniego.Nie znam szczegółów.On zawsze rozglądał się za takimi rzeczami w czasie swoich wypraw.Zabrał je ze sobą do Brazylii i gdy pobraliśmy się i pojechaliśmy tam zamieszkać, te obrazy ciągle tam były.Były w naszym domu do jego śmierci.Wtedy - ponieważ nie chciałam ciągnąć wszystkiego do Włoch - sprzedałam je wraz całą posiadłością.Okazały się bardzo wartościowe - Joaquin Camoens, który jest jednym z najważniejszych naszych dealerów w Rio, dał mi za nie bardzo dobrą cenę.- No widzi pani? - Mather uśmiechnął się do niej z radosną aprobatą.- Widzi pani, co miałem na myśli, mówiąc o skojarzeniach? Już jest tło całej historii: pani mąż, to co robił we Włoszech w czasie wojny i później, jego stosunki z Luką i z panią.Od razu cała historia zaczyna się kształtować.- Nie jestem pewna, że to jest taki dobry pomysł - powiedziała Camilla Dandolo.- Musiałabym to bardzo dokładnie przemyśleć.- I to właśnie jest celem mojej wizyty - powiedział Mather uspokajająco.- Aby przedstawić pomysł i sprawdzić pani reakcję.Jeśli to sprawia pani trudność, to proszę o tym zapomnieć.Nic się nie stanie - a ja miałem przyjemność i honor poznać panią.Jadę teraz do Florencji.Czy pozwoli pani, że przekażę rodzinie Palombinich pani pozdrowienia?- Myślę, że nie.- Starsza pani była bardzo zdecydowana.Rodzina Luki uważa, że ich obrabowałam.Faktem jest, że kilka razy ocaliłam im skórę, ale nigdy do tego się nie przyznali.Skąd ma pan te fotografie?- Zostały mi przysłane przez dealera z Paryża.- Mather skłamał bez najmniejszego skrupułu.- Nie podał skąd zdobył te obrazy, ale prosił mnie o ustalenie ich pochodzenia.Pan Joaquin Camoens musiał je wystawić na międzynarodowym rynku.- Ale jak pan je skojarzył ze mną? - Była niestrudzonym bojownikiem.Nie chciała oddać niczego bez walki.Mather przeciwstawił się szarmancko.- Jest na to najprostsza odpowiedź, droga pani.Wiedziałem dużo o interesach handlowych Luki.i tak jak pani, kochałem kogoś z Palombinich.- Kogo?- Pię.Zmarła w zeszłym roku.- A więc powinniśmy pozwolić jej odpoczywać w spokoju, powiedziała Camilla Dandolo.- Świat się nie zawali, jeśli nie napisze pan książki.Miło mi było pana poznać, panie Mather.Szkoda, że jestem za stara, aby kontynuować znajomość.Służąca wyprowadzi pana.Mather ustalił więc bez żadnych wątpliwości, że wykonano jedną parę, a może i więcej kopii portretów Rafaela, co zresztą zawsze uważał za możliwe.Nie miał na razie żadnych podstaw do rozstrzygnięcia, czy egzemplarze będące w jego posiadaniu były oryginałami czy kopiami.Jednego mógł być pewien - w momencie, gdy wystawi je na rynek - te drugie, jak za dotknięciem różdżki czarodziejskiej pojawią się natychmiast i wybuchnie nieunikniona walka o prawdziwość.Nie będzie mógł wygrać jej w pojedynkę, postanowił więc przedsięwziąć pewne środki zabezpieczające.Miał jeszcze trochę czasu przed odlotem do Pizy.Poszedł do urzędu pocztowego na lotnisku Linate i zatelefonował do Berchmansa do Paryża.Berchmans był na parterze z klientem i trzeba było przekonać sekretarkę, aby przywołała go do telefonu.Jak zwykle był obcesowy.- Mam nadzieję, że to warte pańskich pieniędzy i mojego czasu.- Znowu jest pan niegrzeczny, panie Berchmans.Obiecałem panu przekazywać informacje o Rafaelach.Właśnie to robię.Ma pan czas; aby je odebrać?- Oczywiście, oczywiście.- Jestem w Mediolanie.Na lotnisku.Właśnie odwiedziłem Camillę Dandolo, wróciła do Włoch po śmierci swojego męża w Brazylii.- Skąd pan o tym wiedział?- Byłem na nartach w St.Moritz, gdzie spotkałem jednego z jej dawnych wielbicieli.Mogę mówić dalej?- Proszę, niech pan mówi.- Po dłuższym kluczeniu ustaliłem, że jej mąż nabył dwa portrety Rafaela od Luki Palombiniego, na nieustalonych warunkach.Obrazy te zostały sprzedane wraz z całą kolekcją dzieł sztuki dealerowi z Rio, nazywającemu się Joaquin Camoens.- Znam go - powiedział Berchmans z podnieceniem.- To kanciarz.Sprzedałby zwłoki swojej babki za cenę złota z jej zębów.Coś jeszcze?- Nie.To wszystko.- Co pan teraz zamierza?- Jadę do Florencji odwiedzić starych przyjaciół.Przy okazji, dziękuję za wypożyczenie pańskich Bayardów.- Cała przyjemność po mojej stronie.- A teraz może mi pan podziękować za to kosztowne połączenie telefoniczne i tę cenną wiadomość.Berchmans zaśmiał się swoim przykrym, rechocącym śmiechem.- Za wiele pan wymaga, Mather.Niech mi pan przyśle rachunek za oddane usługi.To znacznie mniej kłopotliwe.Siedząc w barze nad piwem i nieświeżą kanapką, wytracając pozostały czas, Mather zastanawiał się, jaki może być następny ruch Berchmansa.Będzie musiał najpierw zlokalizować obrazy w Brazylii, następnie poddać je pełnemu sprawdzeniu autentyczności, potem nabyć je warunkowo lub całkowicie i na koniec wystawić na rynek.Cały czas będzie się zastanawiał - jak i sam Mather - czy Luca Palombini nie podrzucił fałszerstw Franzowi Eberhardtowi.Będzie się zastanawiał, ile fałszerstw istnieje i jak szybko zaczną się pokazywać na rynku.I to był główny powód, dla którego należało zawrzeć przymierze z Niccolem Tolentinem.On był jedynym człowiekiem na świecie, zdolnym do niewątpliwego odróżnienia kopii od fałszerstwa.Problem polegał jednak na tym, że im więcej ludzi uwikła się w sprawę Rafaela, tym bardziej Max Mather będzie narażony na niebezpieczeństwo.Posuwało go to o jeden krok bliżej do najstarszego i najbardziej paradoksalnego ze środków zaradczych: otwartej spowiedzi.Jakże łatwo byłoby powiedzieć: zobaczcie, jakim byłem chciwym głupcem.Zostawcie mi tylko moją reputację, dajcie mi skromną korzyść a będę zadowolony.Ale nie było to takie łatwe.Został poddany takiej samej boskiej ironii jak rabin, który grał w golfa w sobotę i od razu trafił do dołka.Anioł, który zapisywał wyniki, zażądał kary.„Daj spokój!” - zawołał Bóg - „Komu będzie to mógł opowiedzieć?”.Tak też wyglądała kara Mathera, który zaczynał budować swój wspaniały wielki dom, wart miliony dolarów, cały czas wiedząc, że jest on posadowiony na piaskach i jedna fala może go zwalić [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl