[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cheynar i jego łowcy minęli już miejsce, w którym rzeczywiście znajdowalisię czarodzieje i obecnie daleko ich wyprzedzali.Valyn i Cień, pieszo, ale z lepszymi in-formacjami, odnalezli ich obozowisko tuż zanim z ołowianego, posępnego nieba zacząłlać deszcz.Wkrótce już zmyje wszelkie ślady po grupie.Z drugiej strony, tropy dziewczyny byłytak wyrazne, że prawdopodobnie wytrzymałyby potop  a to, sądząc po jej dotychcza-sowych poczynaniach, musiało być celowe.Valyn podciągnął plecak nieco wyżej na ramiona i z łukiem w ręku podążył śla-dami dziewczyny podczas gdy Cień idący blisko za nim tropił ją myślami.Przynajmniejpod tym względem Valyn miał przewagę nad Cieniem; jedną z wymaganych od mło-dych panów rozrywką było polowanie, więc Valyn miał znacznie większe doświadcze-nie w posługiwaniu się łukiem niż Cień.Prawdę mówiąc, samo to, że Cień w ogóleumiał się posługiwać bronią, było wbrew przepisom.Tylko wojownicy, gladiatorzy i za-bójcy, wszyscy starannie uwarunkowani i noszący w swych obrożach specjalne zaklę-cia przymuszające, mieli prawo używać i umieć się posługiwać czymś więcej niż pro-stym nożem kuchennym.Fakt, że Mero posiadał broń, nie wzbudził niczyich podejrzeńw majątku Cheynara, ponieważ zakładano, że jest zabójcą/strażnikiem  lecz w posia-dłości Dyrana karą za to mogła być śmierć.Tak więc Valyn poszedł pierwszy, na wypadek, gdyby natknęli się na coś równiegroznego, jak to, co zabiło ich konie.A jeśli strzała zakończona elfim grotem nie zdołazabić napastnika, magia zdoła z całą pewnością.A może to złudzenia? Valyn przyjrzał się tropom zostawionym przez stwora, któryzabił ich konie i miał dość dobre wyobrażenie o jego szybkości.Jeśli on lub inny jemupodobny potwór zaczaił się na nich, nie był pewien, czy zdążyłby wystrzelić choć raz.283 Nie zamierzał jednak powiedzieć tego Mero.Młodzieniec i bez tego już czuł się za-niepokojony przebywaniem w nieobłaskawionej puszczy.Mero doskonale znał życiew czterech ścianach; był mistrzem w intrygach i sposobach unikania niemal wszystkie-go.Tutaj czuł się poważnie zagubiony. Jak daleko ona jest przed nami?  spytał przez ramię.Widział, że Mero zawzięciebrnie przez zarośla, zgarbiony, ze spuszczoną głową i najwyrazniej w żałosnym stanie.Nie mógł w tym momencie powstrzymać swojej logicznej i analizującej części osoby, bynie dodać: I nie zwraca najmniejszej uwagi na to, co się dzieje dookoła niego, tylko nagrunt tuż przed sobą. Przypuszczam, że dogonimy ją tuż po zmierzchu  powiedział Mero stłumionymi niewyraznym głosem. Prawdopodobnie wtedy rozbije obóz.Wątpię, czy Cheynarprzed jutrzejszym dniem będzie wystarczająco blisko, by odnalezć jej trop.Znajduje sięw tej chwili na zachód i południe od tego miejsca, absolutnie przekonany, że podąża jejśladem, podczas gdy tak naprawdę tropi kozę.Valyn stłumił wybuch śmiechu. Pomyślałem sobie, że lepiej cię poinformować  ciągnął Mero z odrobiną zale-dwie urazy w głosie  że w pobliżu nie ma niczego niebezpiecznego jeszcze przez.w każdym razie nie będzie wystarczająco długo, aby się tym martwić.Czuwam całyczas.Nie jestem tak bezużyteczny, jak ci się wydaje.Valyn zaczerwienił się, zastanawiając się nad tym, czy Cień nie podsłuchał jego po-przednich myśli.Potem przypomniał sobie zeszłą noc.i odezwał się słowami, którychnie chciał naprawdę powiedzieć, lecz mimo to powiedział. Założywszy oczywiście, że nie będzie potrafiło ukryć swego umysłu przed tobą odparł. Ten stwór wczorajszej nocy potrafił.A w każdym razie nie wiedziałeśo jego obecności, dopóki nie rzucił się na konia! Nie szukałem go!  odrzekł urażony Mero, podnosząc głowę, by spojrzeć wrogona kuzyna. Teraz szukam! Gotów jesteś dać głowę za swą zdolność  zobaczenia go?  spytał Valyn pochwili ciszy, jaka zapadła między nimi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl