[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— No i niech pani sobie wyobrazi — jechaliśmy na Stogi wzdłuż Martwej Wisły — że balon zatrzymał się prawie na samym końcu Jeziora Rożnowskiego, dokładnie pomiędzy Tęgoborzem na lewym brzegu rzeki, a Zbyszycami, które leżały na brzegu prawym, i wisiał tak w powietrzu nieruchomy dobre pół godziny, więc zawodnicy powysiadali z samochodów, zaparkowali motocykle, powyjmowali kosze z prowiantami i zaczął się regularny piknik i tylko dziadek Karol nie brał w nim udziału, nie wysiadł z Mercedesa, na dachu którego babka Maria ustawiła ten ich specjalny przyrząd do mierzenia siły i kierunku wiatru, ten ich wiatraczek na tyczce z licznikiem obrotowym oraz maleńkim barometrem — coś drgnęło — szepnęła wreszcie babka Maria — niewiele, ale w naszą stronę — złóż to i wsiadaj — odszepnął dziadek — i proszę sobie wyobrazić — jechaliśmy teraz sosnowym lasem wzdłuż tramwajowej linii i wydm aż do plaży — że kiedy ruszyli z powrotem drogą na Gródek, odprowadzały ich zdumione spojrzenia piknikujących pań i panów, lecz krótko to trwało, bo kiedy mocniejszy podmuch wiatru przesunął balon na ich stronę, wszyscy raptownie poderwali się z trawki, uruchomili maszyny i popędzili za Mercedesem dziadków, który dosłownie paręset metrów za Zbyszycami skręcił w drogę na Korzenną, czyli na wschód, bo właśnie w tym kierunku przybierał z minuty na minutę wiatr — Grybów czy Ciężkowice? — zapytał dziadek, kiedy z zawrotną szybkością sześćdziesięciu pięciu kilometrów na godzinę przemknęli wzdłuż ostatnich domów Wojnarowej — raczej Ciężkowice, za chwilę skręcaj w lewo — odpowiedziała babka Maria, no i nie pomyliła się, bo balon, który właśnie w tej chwili ukazał się jakieś trzysta metrów przed maską samochodu, sunął teraz dość szybko dokładnie we wskazaną stronę, ale tym razem nie było im dane wygrać tych zawodów — zaparkowałem fiatka przy tramwajowej pętli i ruszyliśmy z panną Ciwle ścieżką ku plaży — ani też nikomu innemu, bo kiedy balon szybował nad Bobową, zza niewielkiego wzgórza nad rzeką Białą gruchnęły salwy przeciwlotniczej artylerii, szare obłoczki rozkwitły wokół barwnej czaszy i gondoli, no i stało się, jeden z pocisków przedziurawił powlokę i balon opadł na łąkę jak wielki spadochroniarz, a chorąży aeronauta Szuber został natychmiast otoczony i aresztowany przez oddział Korpusu Ochrony Pogranicza, czemu towarzyszyła straszliwa awantura, ponieważ aeronauta chorąży Szuber nie miał przy sobie licencji ani żadnego dokumentu tożsamości, miał natomiast aparat fotograficzny i wzięto go za niemieckiego szpiega, na nic się zdały perswazje przybyłego w sukurs dziadka Karola ani następnych zawodników, na nic się zdało tłumaczenie, że balon jest zarejestrowany i ma oznakowanie SP–ALP Mościce, na nic się zdały poręczenia wszystkich panów inżynierów i techników razem wziętych, kapitan Rymwid Ostoja–Kończypolski był nieubłagany, polecił wszystkim zebranym udać się pod eskortą do restauracji pani Klungmanowej i tam czekać na dalszy obrót spraw, więc taki był ostatni lot balonu SP—ALP Mościce i ostatnia pogoń za lisem: w restauracji pani Klungmanowej podawano przepiórki, pieczeń cielęcą, zrazy, karpia po żydowsku, barszcz ukraiński, ruskie pierogi, gęsią wątróbkę, smażoną brzanę, marynowane grzyby, faszerowaną kaczkę, schab ze śliwkami, łopatkę, żeberka, rosół wołowy, sztukę mięsa, a wszystko to w bukietach jarzyn i sałatek, do tego piwo okocimskie, piwo żywieckie, czeski pilsner, pięć rodzajów wódek Baczewskiego, koniaki i szampany francuskie, wina węgierskie ze składów pana Lippoczego, no a na wety gorąca czekolada, lody o smaku pistacjowym, winogrona, kremówki, eklery, pischinger oraz cwibak, kawa, herbata, sinalco, sok malinowy, limoniada, ceny przystępne bez klimatycznej taksy, gdzież bowiem było tam Bobowej do Iwonicza, Truskawca, czy Krynicy.— O Jezu, jak mi burczy w brzuchu — zaśmiała się panna Ciwle, siadając na piasku — w takim areszcie to i ja bym chciała posiedzieć, tylko żeby mieć trochę kasy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl