[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeden z największych fragmentów wysadzonej w powietrze skały zapadł w strumieniu tak głęboko, że zdołał go rozdzielić.Węższy strumień piasku płynął od niego niemal pod samą półką, na której znajdowała się Simsa, a szerszy w kierunku wschodnim.Dziewczyna postanowiła zeskoczyć na dół.Wiedziała, że pierwszy strumień potrafi przeskoczyć bez trudu.Jeśli chodzi o drugi… Kiedy znajdzie się na skalnej wyspie, wtedy oceni, co należy uczynić.Oszczędnie odmierzając zapasy najadła się i napiła.Potem, starannie przytrzymując torbę, wskoczyła na skałę.Znalazłszy się na niej, zaczęła rozmyślać, czy uzyska na tej skalnej wyspie rozbieg wystarczająco długi, by przeskoczyć drugi strumień.Przemierzając ją, mocno zacisnęła wokół siebie płaszcz.Znów wyciągnęła berło, ale tylko na chwilę, by ponownie wsunąć je za pasek, mocno, by nie wysunęło się z niego podczas skoku.Słyszała głośny szum piasku u swoich stóp, jednak nie odważyła się spojrzeć w tamtym kierunku.Drżąc, cofnęła się na drugi koniec skały, po czym po przebiegnięciu czterech zaledwie kroków skoczyła.Wylądowała na samym skraju skały po drugiej stronie płytkiego lecz groźnego wąwozu.Przez chwilę z desperacją machała w powietrzu rękami, walcząc o zachowanie równowagi, a gdy już ją odzyskała, upadła na brzuch, przywierając całym ciałem do skały.Długo leżała bez ruchu, ciężko oddychając, uspokajając się po niebezpiecznym skoku.Wreszcie uniosła głowę i spojrzała przed siebie.Planeta jak zwykle była zamglona.Był środek dnia, a może trochę później, jednak Simsa dopiero teraz zdała sobie sprawę z panującego dookoła gorąca.Powoli zaczęła wstawać, jednak najpierw oparła się na kolanach i dłoniach i uważnie rozejrzała się dookoła.Dopiero w tej chwili zdała sobie sprawę, że znajduje się na wysokiej półce skalnej praktycznie pozbawionej drogi zejścia.Aby ją opuścić mogła jedynie skoczyć z powrotem tam, skąd przybyła.Dziewczyna jednak nie dopuszczała do siebie myśli, że sytuacja może być aż tak beznadziejna, jak się zdawało.Z pewnością jakoś poradzi sobie w nowej trudnej sytuacji.Wkrótce dostrzegła, trochę poniżej, jakby ciemniejszy punkt w pofałdowanej masie skały, znajdującej się tuż obok.Przywodził on na myśl otwory, wybite w ścianach fortecy.Czy może ktoś tam mieszkał? Gdyby znajdowała się na terenie Ziemianek z pewnością miałaby przy sobie linę z hakiem.Zarzuciłaby ją i dotarłaby do zbawczego otworu.Teraz jednak nie była wyposażona w żadne z narzędzi, jakie zawsze miała przy sobie w dawnych czasach.Wciąż myślała o linie i haku.Potrzebowała też jakiegoś innego ostrego przedmiotu, dzięki któremu mogłaby rozpocząć wspinaczkę.Zrzuciła płaszcz.Berło? Nie, było zbyt cenne, by ryzykować jego uszkodzenie lub utratę.Pozostawały więc metalowe sprzączki jej spódnicy, z których była tak dumna i które nosiła nawet wtedy, gdy z ich powodu niebezpiecznie zwracała na siebie uwagę.Szybko poluźniła dwie z nich.Połączyła je ze sobą, po czym, za pomocą jakiegoś niewielkiego kamienia, sprawnie wbiła je w skalną ścianę.Lina? Dostarczyć jej mogła tylko jedna rzecz.Simsa szybko oddarła szeroki pas ze swojego płaszcza.Reszta posłużyła do owinięcia skromnych zapasów, jakie niosła ze sobą.Paczkę musiała przymocować sobie do pleców.Teraz oderwany fragment płaszcza podarła na węższe paski i połączyła je tworząc linę, naznaczoną kilkoma grubymi, mocnymi węzłami.Teraz przymocowała linę do zaimprowizowanego uchwytu, po czym dokładnie sprawdziła każdy węzeł.Myślała teraz bardzo racjonalnie, nie mogła uzależniać się od siły woli, nieznanych mocy czy iluzji.W tej chwili wykorzystywała całą swą wiedzę nabytą w Ziemiankach.Zdała sobie sprawę, że tylko ona i zdecydowanie, graniczące z determinacją, pozwolą jej wyjść z opresji.Jeśli lina puści, myślała chłodno, Starsza, ze wszystkimi jej wspaniałymi zdolnościami, zginie tak samo jak żebraczka—złodziejka z Ziemianek.Jeśli przedsięwzięcie powiedzie się, będzie to wyłączną zasługą tej drugiej dziewczyny.Ostrożnie przymocowała do pleców swój dobytek, pozwoliwszy sobie przedtem na wypicie dwóch łyków wody.Była spocona, jej dłonie były śliskie.Celowo przesunęła nimi po chropowatej powierzchni skały, raniąc je, by dawały jak najwięcej oporu przy każdym dotyku.— Naprzód! — krzyknęła, by dodać sobie odwagi.Po chwili, ująwszy w ręce „linę”, zaczęła opuszczać się po skale.Zadanie, jakiego się podjęła, nie było łatwe.Co chwilę uderzała boleśnie o fragmenty skał, które raniły boleśnie jej kolana.A jednak wkrótce przyklęknęła bezpiecznie na skale naprzeciwko otworu, który mógł zwiastować ocalenie.Serce zabiło jej mocniej na myśl, że jednak uratowała się i zawdzięcza to tylko sobie, Simsie z Ziemianek.A więc fortuna sprzyjała jej, tak jak sprzyjała w dawnych dniach, kiedy była członkinią grupy Lamę Hama.Jej partner, Wulon, odwracał wówczas uwagę ludzi, tłoczących się w mieście podczas targowych dni, a ona zabierała nieświadomym nieszczęśnikom sakiewki.Simsa nigdy nie została na tym przyłapana.Zdawało się jej, że śni.Jeden krótki skok wystarczył i znalazła się w skalnej wnęce.Postąpiła kilka kroków i nagle odniosła wrażenie, że znów znajduje się w Ziemiankach, tam, gdzie nauczyła się być szybką, sprawną i zdecydowaną, tam, gdzie uczyła się życia.Dostrzegła sylwetkę Ferwar, wystarczyło jej teraz wyciągnąć rękę do przodu, by dotknąć skraju zniszczonego płaszcza starej kobiety.— Ferwar?Na dźwięk jej słów staruszka odwróciła się.Jej twarz była bardzo pomarszczona, a oczy jakieś dziwne, blade, inne niż wtedy, w Ziemiankach.Odpowiedziała dziewczynie najgłośniejszym piskiem zorsala.Rozdział siódmy— Zass! — własny krzyk wyrwał Simsę z osłupienia.Zorsal poderwał się i wyleciał z czeluści, po czym usiadł na skale.Poruszył swymi sztywnymi czułkami tak szybko, że dziewczyna z trudem widziała je na tle zamglonego nieba.Zass zaczęła z widocznym zadowoleniem lizać swe szpony, a potem pióra, usuwając z nich wszelkie możliwe zabrudzenia.Do dziewczyny dotarł zapach przejrzałych owoców i odgadła, że jej towarzyszka zabrała ze sobą z doliny takie same zapasy.A jednak, gdzie one były? Simsa nie zastanawiała się długo, Zass miała przecież skrzydła i mogła umieścić swe zapasy w dowolnie wybranym miejscu.Simsa cicho gwizdnęła.Zorsal przerwał swoją toaletę i popatrzył na nią z góry.Skrzywił pyszczek, po czym wydał jeden z tych pisków, które dziewczyna znała od dawna.Zass była z siebie bardzo zadowolona [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl