[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Wiedział, żekażdy atak tego jegomościa będzie zapewne imponujący i z pozoru potężny, ale nie wesprzego prawdziwie duża moc.Książę Baranduine sprawiał wrażenie najbardziej pewnego siebie i to czyniło zeńpotencjalnie najtrudniejszego przeciwnika.Ashannon McLenny był przystojnym mężczyzną,a jego oczy wyrażały zarówno spokój, jak i zapał, w odpowiednich proporcjach.Potrafiłmyśleć jasno; w dawnych wiekach być może kandydowałby do bractwa.Brind'Amour przezjakiś czas uważnie taksował Ashannona wzrokiem, a potem zainteresował się Deanną.Deanna łączyła w sobie wszelkie możliwe zalety: była oczytana, inteligentna, piękna iniebezpieczna.Czarnoksiężnik nie miał wątpliwości, że w dawno minionej epoce dążyłaby domagicznej doskonałości i osiągnęłaby ją.Być może okazałaby się najgrozniejszym zewszystkich czarnoksiężników; nie było przypadkiem, iż plan ataku opracowany przezBrind'Amoura nie przewidywał wysłania oddziałów przeciw miastu Deanny, Mannington.Obserwując przeciwników przez kilka chwil, Brind'Amour szeptał pod nosem,wytwarzając drobne magiczne zapory.W jednej ręce czarnoksiężnika pojawił się zwój nici,który stopniowo rozwinął się w jego rękawie, a jej koniec dotarł pod szatami aż do buta izaczepił się o kamień.Następnie czarnoksiężnik dyskretnie zebrał całą wilgoć z otaczającegogo powietrza, przywołał ją, ale nie skupił w jednym miejscu.Na to było jeszcze za wcześnie.Uruchomił warunkowy czar, żeby skończyć to, co zaczął, i musiał żywić nadzieję, że jegomagia zadziała dostatecznie szybko.- A gdzież jest Greensparrow? - zapytał nagle Brind'Amour, zauważywszy, iżpozostali, zwłaszcza Theredon i Mystigal, kiwają do siebie głowami, jakby szykowali się dopierwszego ataku.Theredon prychnął pogardliwie.- Mielibyśmy przywoływać naszego króla, gdy chodzi nam tylko o pozbycie sięsamozwańczego władcy Eriadoru, ziemi jałowej?- Tak mówił Paragor - odparł spokojnie Brind'Amour.Ta uwaga nieco pohamowałazapędy buńczucznego Theredona.- Nas jest czworo! - warknął Mystigal, żeby dodać ducha sobie i towarzyszowi.Teraz Brind'Amour przywołał czar delikatnie przesuwający jego pole widzenia, żebymogło rejestrować magiczne moce.Siła kuli wyczarowanej przez Deannę zaskoczyła go razjeszcze, gdy uświadomił sobie, jak szczelna jest materia, z której została utkana.Ale był takżezdumiony brakiem innych magicznych zasłon, za którymi mogliby się ukrywać kolejniwrogowie.Nie było Greensparrowa ani, co dziwne, demonów.W tym momencie dostrzegłchytre spojrzenie Deanny Wellworth, którego istoty na razie nie całkiem pojmował.- Nie ma ucieczki - oznajmiła i zaraz, jakby czytała w jego myślach, dorzuciła: - Przeztę błękitną barierę nie przedostanie się żadna magia ani żadna istota, nawet ta przywołanazaklęciem.Nie masz ani drogi ucieczki, ani sprzymierzeńców.Jakby dla podkreślenia słów Deanny, jakiś ohydny stwór przycisnął owadzią gębę dogórnej części bańki i uśmiechnął się szyderczo do magów zebranych na płaskowyżu.Brind'Amour rozpoznał w owym stworze demona i podrapał się po brodzie zzaciekawieniem.Intrygowało go, że piekielna istota znajdowała się po zewnętrznej stronieosłony.- Deanna! - krzyknął nagle Mystigal.Brind'Amour przeniósł wzrok z demona na czarnoksiężnika o jastrzębiej twarzy.- Jeden z twoich przyjaciół? - zagadnął, uśmiechając się coraz szerzej.Zarówno Mystigal, jak i Theredon trochę się zaczerwienili.Dla Brind'Amoura stałosię jasne, że ci dwaj uznali, iż ich czołowy spiskowiec popełnił błąd, wytwarzając tarczę,jeszcze zanim dołączyli do nich sojusznicy, którzy zapewniali im prawdziwy kontakt z mocą.- Demon z piekieł - odpowiedziała Deanna Brind'Amourowi.- Moi towarzyszenauczyli się polegać na pomocy demonów.Nie jesteśmy przyjaciółmi króla Greensparrowa ani też nie możemy dłużejakceptować korzystania z pomocy wynaturzonych sił - zabrzmiała telepatyczna wiadomość wumyśle Brind'Amoura.Zerknął na Ashannona, księcia Eornfast, rozpoznając w nim nadawcęwiadomości, i zrozumiał, że Deanna nie popełniła błędu! Ta kobieta rzeczywiście posunęłasię do zdrady, ale Brind'Amour pomylił się, co do jej rzeczywistej ofiary.Drugi demon, dwugłowy i podobny do jaszczurki, pojawił się obok pierwszego.Terazoba zawzięcie naciskały na sprężystą zaporę i wczepiały się w nią pazurami, ale był todaremny wysiłek.- Robią błąd - odpowiedział ponuro Brind'Amour Deannie.Mystigal popatrzył na kopułę z wyraznym zaniepokojeniem.- Co to ma znaczyć? - zapytał Deannę ostrym tonem.Księżna kołysała się teraz zgarbiona, z opuszczoną głową, jakby wyczarowaniepotężnej kuli zupełnie ją wyczerpało.Pytanie skierowane do Deanny zostało częściowo zagłuszone hukiem błękitnegopiorunu Theredona.Była to najczęstsza forma ataku stosowana przez czarnoksiężników.I właśnie takiego ataku spodziewał się Brind'Amour.Stary czarnoksiężnik wyciągnąłrękę w kierunku Theredona, gdy tylko zagrzmiał piorun.Czuł świerzbienie w palcach,odpierając zaklęcie wroga swą magią.Złapał piorun na krawędz wyczarowanego zwoju nici iprzekazał go pod szatami do kamienia, na którym stał.Od wstrząsu zjeżyły mu się wszystkiewłosy, a serce kołatało dobrą chwilę, zanim znowu zaczęło miarowo bić, jednak piorun niemiał zbytniej mocy; rzucono go po to, by zrobić wrażenie.- Poczułem tylko łaskotanie, nic więcej - odezwał się Brind'Amour do Theredona.Potem spojrzał na kopułę.- Wygląda na to, że zaklęcie księżnej Mannington jest całkiemskuteczne.Nie potrafisz zdobyć dostępu do mocy twojego demona, a może ten twój demonnie jest taki mocny! Ale ja wywodzę się ze starej szkoły, prawdziwej szkoły - ciągnąłBrind'Amour, krocząc z determinacją w kierunku Theredona.Kilka razy zerknął na boki, naAshannona i Deannę, zastanawiając się, jakie będzie ich następne posunięcie.- Nie potrzebujępomocy żadnych piekielnych sprzymierzeńców!- Deanna! - warknął Theredon, szybko uskakując w bok, usiłując zachować możliwieduży odstęp między sobą i Brind'Amourem.Stary czarnoksiężnik zatrzymał się i zamknął oczy, cicho nucąc.- Deanna! - wrzasnął przerażony Theredon, uświadomiwszy sobie, że Brind'Amourzamierza go czymś uderzyć.Kiedy Brind'Amour otworzył oczy, nie uwolnił żadnej energii, lecz jego chytryuśmieszek nie napełnił Theredona otuchą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|