[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Myślała tylko o nim, usu-wając myśl o odkupieniu winy gdzieś w głąb czarnej dziuryswojego umysłu, gdy wtem Kola wyrwał się z niej i trysnąłprzed siebie.Widziała, jak strużka spermy przeleciała obokjej policzka i wylądowała na biurku, po sekundzie poczuła,jak druga i trzecia zraszają jej pupę.Usłyszała charaktery-styczny jęk Darii; przechylając głowę zobaczyła ich  Gri-szę i Darię  jak pieszczą się nawzajem.Daria jęczała długo,tak długo, że Oksana zdążyła oprzytomnieć i zapanowaćtrochę nad nieugaszonym ogniem wypełniającym jej pod-brzusze, jamkę i prężącym łechtaczkę.Przejechała dłoniąpo mokrym pośladku, odepchnęła się od blatu biurka, sta-nęła na drżących nogach i rozglądnęła się po podłodze wo-kół, szukając majtek.Były tam, gdzie mogła się spodziewać;krępowały jej kostki.Podniosła je, podciągając na właściwemiejsce, i obciągnęła spódnicę.Po raz pierwszy po spojrzałana Kolę; był ubrany i spodnie miał już zapięte. Ten to matempo  pomyślała zdziwiona.Para na łóżku obok zaczyna-ła nawiązywać kontakt z rzeczywistością.Maślane oczy Da-rii powoli nabierały zwykłego dla nich blasku.Grisza wstałi zapewne udał się do toalety; Kola też zniknął na chwilę zaszafą i wrócił z ręcznikiem. Szkoda, że nie wcześniej  po-myślała.Sperma lepiła jej palce.208 D 209#Infover WM q4841jgn4v6iw4g2ds0mj1op4pmsktcuel0ordl1# Gdy po pożarze zmysłów ugaszone zostały co większeiskry, pozostawiając jedynie żarzące się węgielki we wspo-mnieniach, i gdy  z ociąganiem maskowanym niepewnymiuśmiechami  wrócono do powtarzania materiału, Oksa-na ze zdumieniem odkryła, że z czarnej dziury wróciły dojej świata pewne elementy podstaw rachunkowości, któreumożliwiły na razie zadawanie właściwych pytań.Musiałyone być mądre, bo wspólna praca ruszyła z kopyta.Elemen-tów rachunkowości w świecie jej umysłu było coraz więcej,szeregowały się, ustawiały na odpowiednich dla siebie po-zycjach.W szybkim, zaskakującym ją i pozostałą trójkę tem-pie wskakiwały w swoje rubryki, kolumny, wiersze; arkuszekalkulacyjne powstające w jej mózgu wypełniały się treścią;paragrafy zjawiały się na żądanie jak za dotknięciem czaro-dziejskiej różdżki; słowem  odblokowała się.Kola zacząłnawet snuć plany udzielania podobnych, cudownych kore-petycji innym  leniwym cipom. Nawet bezpłatnie  rzucił rozmarzonym głosem.Dała mu w ucho.Egzamin z podstaw rachunkowości u rygorystycznegoKalandrina zdała.Nawet niezle zdała.No tak! Teraz nie ma tu Griszy, Koli i Darii.Jest sama.Nawetpogadać tak od serca i przytulić się nie ma do kogo, a o Ko-lowych korepetycjach dla leniwych cip nawet nie ma comarzyć.Szkoda  może by zadziałały? Czy tu jeszcze da sięcoś wymyślić? Tonący brzytwy się chwyta! Ale czego tu sięchwycić? Albo kogo? Tatuśku, ratuj!.Nie ma już tatuśka.Ocalić ją może tylko Sipowskij.I dy-rekcja.Czyli Abel.Ta myśl poraziła ją swą nagłą oczywisto-ścią.Dziś chciał z nią nawet zjeść kolację, zaprosił ją niemal;mogła skorzystać, zagadać mile, poprosić& a ona, głupia#Infover WM egh0464amzpyi2v0sl8m6h66i6chz1anxl4vlhdz# cipa, odmówiła.Nie pomyślała; odrzuciła może ostatniąszansę.Na dodatek pewnie się obraził& Trzeba by go jakośudobruchać&Teraz już i tak za pózno; dyrektor kolację zjadł i na pewnośpi.Przepadło! Czuła się tak przez wszystkich opuszczona,że w poszukiwaniu zwykłego, ludzkiego ciepła mogłaby sięprzytulić nawet do nocnego stróża; tego miłego i uczynnegostaruszka. To już prościej do Abla  pomyślała trzezwo. Ten, w przeciwieństwie do stróża, jest na miejscu.Zarazzrugała samą siebie. W środku nocy? A gdyby nawet, topotem pewnie chciałby czegoś więcej.O ile by mu stanął; toprzecież zimny czterdziestolatek, a nie jurny Kola& .Choć,co tam, i tak nie ma nic do stracenia.Jak się skurwić, to czyAbel, czy Sipowskij  jeden czort! Jednak nie  z tym oble-śnym Sipowskim nie zmusiłaby się.Nawet prezerwatywy nie ma.Dno.Liczyć na faceta?Też dno.I jak? Ma mu tak po prostu wejść do łóżka? Zresztą mu-siałaby go najpierw obudzić.I co mu powie? Cokolwiekzresztą nie powie, i tak wyjdzie na to, że chce się sprze-dać za protekcję, i wtedy on z pewnością kopnie ją w dupęi wygoni na dwór, na deszcz.A przynajmniej tak powinienpostąpić, jeśli jest tak uczciwy i bezkompromisowy, za ja-kiego go uważają.I w czym tam pójdzie? Goła? Bo przecież nie w spódnicyi przepoconym sweterku, w których pracowała.Majtki to pocałym dniu pewnie już czuć na kilometr, a czysta bieliznana zmianę leży sześć kilometrów stąd, w jej birobidżańskiejkwaterze.To co mu powie? %7łe tak sobie przyszła? Przytulić się? Wy-żalić?Idiotka!Ciągle łając się za ten kretyński pomysł, zorientowałasię, że stoi pod drzwiami do łazienki.No tak  przecież po210 D 211#Infover WM w8d86rff1jhlbqlmxcsvwhx4ajgtk0dgtgp1uztw# pierwsze musi się umyć! Dobrze zatem  brudna i tak niepójdzie do łóżka, a myjąc się, może jeszcze coś wymyśli.Zapaliła światło, zdjęła rajtuzy, majtki i biustonosz, we-szła do kabiny, którą jeszcze parę godzin temu czyściła,i teraz zaczęła się myć sama.Zwykłym żelem do kąpieli dyrektor Abel nie miał przecież mleczka do demakijażu z trudem zmyła ślady po rozmazanym łzami tuszu do rzęs.%7łel był dziwny, właściwie wcale nie pachniał.Umyła całeciało, ze szczególnym uwzględnieniem krocza, pach i piersi;delikatny masaż, w połączeniu z ciepłą, bardzo ciepłą wodąspowodował, że wargi sromowe nabrzmiały, a piersi uję-drniły się.Powiększyła ten efekt, wycierając się szorstkimręcznikiem wyjętym z szafki  sama go tu dziś schowałapo ostatnim praniu  i odszukała jego szlafrok, ten frotowy,granatowy, który nigdy nie zmienił pozycji na półce; wi-docznie dyrektor go nie używał.Narzuciła go na siebie; nie-mal utonęła w jego obszernym wnętrzu, bo była o ponadgłowę niższa od właściciela i dwukrotnie lżejsza.Wyszłaz łazienki  nie zapomniała o zgaszeniu światła i& cofnęłasię, ponownie je zapalając.Przypomniała sobie o zębach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl