[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wydało mu się, że dostrzegaczuwającego na zewnątrz uzbrojonego strażnika.Pogładził ją z roztargnieniem po404 głowie, a nawet po futrzanej kurtce.Tak jakby głaskał małe zwierzątko, którego niemożna za nic winić.- Już wszystko dobrze, kochanie.Wszystko w porządku - zaczął łagodnie, biorącją jeszcze mocniej w ramiona.- Wszystko w porządku.Jesteś bezpieczna.Odchodzi-łem od zmysłów, martwiąc się o ciebie.W porządku, w porządku.- To wszystkozrobiła z miłości.Zabiła się, tak jak i on.Przełknął ślinę.- Już wszystko dobrze,wszystko okay.- Szlochała cicho.Musiał pomóc jej w przezwyciężeniu poczuciawiny.- Nie martw się.Zrobiło się zamieszanie, ale całe twoje postępowanie było ucz-ciwe.Nie wiń się za to.Już wszystko w porządku.- Wciąż szeptał do jej zakrytegowłosami ucha.Gładził ją po twarzy i ramionach.- Nie powinienem był.To moja wina.Toja narobiłem tego zamieszania.- Czy tak uważał? O, tak.- To ta moja głupia, nie-dorzeczna zapalczywość.Moja ślepota, głupota - wyrzucał z siebie kolejne słowa.-Chciałem pomóc i nie pomyślałem o tobie.Wybacz mi.Nie myślałem o tobie.Nieustannie wpatrywał się w drzwi, mimo że czuł, jak bardzo Margaret pragniespokoju.W końcu otworzyła zaciśnięte dłonie i mocniej przycisnęła go do siebie.Prze-łknęła łzy.Usłyszał, że zaczęła spokojniej oddychać.Wciąż gładził jej włosy i twarz.Hyde nie zwracał uwagi na niezdarne ruchy Godwina na ruchomych schodach.Poraz kolejny patrzył na trzymane w dłoni niewielkie zdjęcie.Na schody wszedł za cięż-ko dyszącym Godwinem, dzwigając na ramionach torbę z narzędziami.Fotografia byłamała, czarno-biała, wykonana za pomocą lampy błyskowej.Przedstawiała zwoje kabliukrytych pod podniesioną na chwilę pokrywą.Na fotografii widniały nagryzmoloneprzez kogoś długopisem znaczki.To nie było pismo Godwina.Napisy w języku cze-skim u dołu fotografii oraz strzałka wskazywały jeden ze sfotografowanych kabli.Połączenie między terminalami hali komputerowej na Hradczanach i moskiewskąCentralą.Wcisnął zdjęcie do kieszeni poplamionego kombinezonu, naciągniętego na sztruk-sowe spodnie i kraciastą koszulę.Nie ogolił się.Gdy drapał się po szorstkiej brodzie ipoliczkach, przypomniała mu się prawie nie przespana noc.Przypomniał sobie wyćwi-czone w nocy, wśród kłębów papierosowego dymu, umiejętności, które wciąż zaprząta-ły mu myśl.Próbował je odsunąć, skupiając uwagę na swoich stopach.Dojechał tak dokońca schodów.Godwin poprawił kule i oparł na nich pewniej swoje ciało.Nie mieliteraz czasu, aby zastanawiać się nad nadchodzącym popołudniem i wieczorem.Ludzie przemykali za nimi, tłocząc się w dyskretnie oświetlonej hali stacji metraMustek.Znieg połyskiwał wilgocią na ramionach, kapeluszach, chustkach na głowę.405 Posadzkę pokrywały ślady błota pozostawionego przez przechodniów.Tłum śpieszącydo pracy przesuwał się wzdłuż sklepowych wystaw.- W porządku? - mruknął po czesku Hyde, pochylając się do Godwina, który lek-ko się skrzywił i skinął głową.Hyde zarzucił na ramię pasek monterskiej torby.Miał na sobie szaroniebieską bluzęroboczą.Jeszcze jeden idący do pracy.Przyłączył się do zdyscyplinowanej procesjiludzi zmierzających na peron.Za nim podążał Godwin.Hyde czuł narastające napięciei wiedział, że wyczerpują się resztki jego sił.Brak snu utrudniał mu myślenie.Miałwrażenie, że umysł oddzielił się od jego ciała.Zdenerwowanie ograniczało zdolnośćmyślenia.Stojący za nim Godwin odpoczywał na kulach, kiedy czekali na metro.Następnastacja - Muzeum.Po drugiej stronie placu Wacława.Pózniej spacer długim tunelem dozapieczętowanej pokrywy luku kontrolnego zamocowanej w murze.Wpatrując się wszyny, ujrzał przed oczyma dzielącą go od tego miejsca wymierzoną krokami odle-głość.Miał przed sobą trzy szyny metra.Jedną z nich, tą gorącą, płynął prąd.Mierzyłodległość wzdłuż tej gorącej.Nie umiał myśleć o tym inaczej.Rzucił odruchowo spoj-rzenie w głąb tunelu, tam gdzie kończyły się światła, a gorący tor ginął w pułapce.Wstrząsnął nim dreszcz.- Nic ci nie jest? - syknął Godwin.Hyde energicznie pokręcił głową.- Zamknij się - warknął.Rozkłady jazdy, odległości, narzędzia, fotografia, wyimaginowane hałasy z tunelukłębiły się w jego głowie.Wcisnął rękę do kieszeni.Drugą uchwycił tak mocno pasekmonterskiej torby, że aż pobielały mu kostki dłoni.Czuł mdłości pomimo rogalików,bułek i kawy, które Godwin w niego wmusił.Jego pewność siebie była krucha jakwafel.Tworzyła wokół niego zaledwie delikatną osłonkę; mógł ją przebić byle bodzieczewnętrzny.Wyprodukowany w Rosji skład wagonów na gumowych kołach wpadł na stację.Zwiatła i stłoczone w oknach twarze podróżnych, przesuwające się coraz wolniej przedoczami Hyde'a, pojawiły się dokładnie w chwili, gdy zdołał opanować drżenie głowywywołane dudnieniem nadjeżdżającego pociągu.Tłum wepchnął go do wagonu ni-czym opornego przedstawiciela komitetu protestacyjnego, wysłanego, aby przedstawićzażalenia załogi.Godwin posuwał się ociężale z tyłu.Drzwi zamknęły się.Pociąg szarpnął i ruszył.Nagle Hyde zobaczył tuż przed sobąściany tunelu.Były zdecydowanie zbyt blisko.Tuż za rzędem ludzkich twarzy.Znaćbyło na nich brak snu, złe, nie urozmaicone odżywianie, przedwczesną starość.Tylkonajmłodsze kobiety miały nałożony lekki makijaż.406 Znów światła.Pociąg zwalniał przed przystankiem.Drzwi otworzyły się.Na tabli-cach ogłoszeniowych plakaty z wizerunkiem Muzeum.Czyste kremowe dachówki.Twarze Dworzaka i innych brodatych postaci.Tłum wyrzucił Hyde'a z wagonu naperon.Za nim wypadł Godwin [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl