[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Właśnieo to chodzi.Nadążasz? Prawie wydaje mi się, że tak odparłem radośnie. Dobrze rzekł bo to jest już prawie prawda.To nie jest aż takie pro-ste.Te brakujące sześć wymiarów one są nie tylko małe, one są zakrzywione.Są jak małe kółeczka.Jak zwinięte spirale.Nie prowadzą nigdzie.Tak sobie idądookoła.Zatrzymał się, ssąc fajkę i patrząc na mnie z aprobatą.Znów zaczął mrugać.Było coś w spojrzeniu tych uczciwych oczu, co kazałomi spytać: Albercie, jedno pytanie.Czy to wszystko, co mi mówisz, to prawda?Zawahał się.Po czym wzruszył ramionami. Prawda rzekł poważnie to ciężkie słowo.Nie jestem przygotowanyna to, żeby rozmawiać jak w rzeczywistości, a właśnie to rozumiesz przez słowo prawda.To jest model, który bardzo, bardzo dobrze wszystko objaśnia.Równiedobrze może być uznany za prawdę , przynajmniej do momentu, kiedy zostanieznaleziony lepszy model.Niestety jednak, jeśli pamiętasz rzekł, ożywiając się,jak zawsze, kiedy ma okazję zacytować samego siebie jak to powiedział dawnotemu mój cielesny oryginał, matematyka jest najbardziej prawdziwa , kiedy jestnajmniej rzeczywista i na odwrót.Jest wiele elementów, których tu nie scha-rakteryzowałem.Nie rozpatrywaliśmy jeszcze implikacji teorii strun czy zasadynieoznaczoności Heisenberga, czy. Proszę cię, daj sobie spokój błagałem. Z przyjemnością, Robinie, gdyż świetnie sobie radzisz.Doceniam to, żemnie wysłuchałeś.Teraz mam nadzieję, że będziesz w stanie zrozumieć, o cochodzi z Wrogiem, oraz co ważniejsze podstawową strukturą wszechświata. Co ważniejsze! powtórzyłem.Uśmiechnął się. W sensie obiektywnym, tak, Robinie.Znacznie lepiej jest wiedzieć, niżrobić i nie ma większego znaczenia, kto jest tym, co wie.Wstałem i przeszedłem się.Wydawało mi się, że rozmawiamy już bardzo dłu-go i wtedy pojąłem, że to dobrze, bo dokładnie o to mi chodziło.Odezwałem się: Albercie? Ile trwał ten twój wykład? Masz na myśli czas galaktyczny? Zobaczmy, tak, trochę poniżej czterechminut. A kiedy spojrzał na moją twarz, dodał szybko. Ale pokonaliśmy jużprawie jedną trzecią drogi, Robinie! Jeszcze parę tygodni i będziemy na KręguObserwacyjnym! Parę tygodni.Spojrzał na mnie z troską.241 Nadal mamy do dyspozycji opcję wyłączenia.Nie, oczywiście, że nie dodał, obserwując moją twarz.Przez chwilę miał niepewny wyraz twarzy, poczym podjął decyzję.Odezwał się nieco innym tonem. Robinie? Kiedy rozma-wialiśmy o tym, jak ja się czuję, kiedy nie pracuję jako twój program, powie-działeś, że mi nie wierzysz.Obawiam się, że miałeś ku temu powody.Nie byłemz tobą całkowicie szczery.Nic nigdy mnie bardziej nie zaszokowało. Albert! wrzasnąłem. Chyba mnie nie okłamałeś! Nie możesz!Rzekł przepraszającym tonem. To prawda, Robinie, nigdy cię nie okłamałem.Są jednak pewne prawdy,których ci nie wyjawiłem. Chcesz przez to powiedzieć, że coś czujesz, kiedy jesteś wyłączony? Nie.Już ci powiedziałem.Nie ma żadnego mnie , który mógłby coś od-czuwać. Więc co, na litość boską? Są rzeczy, które robię których doświadczam jakich ty nigdy nie do-znałeś, Robinie.Kiedy zostaję włączony do innego programu, jestem tym progra-mem.Czy nim.Czy nią. Zamrugał. Czy nimi. Ale nie jesteś już tym samym, czym byłeś? Właśnie.Nie tym samym.Ale może lepszym.Rozdział 17Przed tronemCzas mijał, a nie kończąca się podróż trwała.Zrobiłem wszystko, co tylko było do zrobienia.Potem zrobiłem to po raz kolejny.I jeszcze raz.Wreszcie na poważnie za-cząłem rozważać pomysł Alberta ze spędzeniem paru dni w stanie uśpienia, coprzeraziło mnie tak, że nawet Essie to zauważyła.Zareagowała od razu. Zróbmy przyjęcie ogłosiła.Nie byłem w imprezowym nastroju.Jeszcze niewydobrzałem po szoku spowodowanym moją śmiercią w domku na Tahiti.Nie zbierałem sił, choć czekała mnie perspektywa spotkania jednej z tych strasz-nych istot, Asasyna albo milionów Asasynów na ich własnym gruncie.Dia-bli, ja nawet nie doszedłem do siebie po wszystkich innych rzeczach, które wyda-rzyły się w moim życiu, począwszy od paskudnego załamania nerwowego, kiedybyłem dzieckiem, przez śmierć mojej matki i porzucenie Klary w czarnej dziurze,aż do chwili obecnej.%7łycie każdego z nas jest pełne tragedii, katastrof i niemi-łych rozstań
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|