[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Gorący oddech psa palił czarne futro; jego wielkie zęby wbiły się w muskularny kark.Regis chciał pomóc kotu, lecz nie mógł się nawet zbliżyć na tyle, aby kopnąć przeciwnika.Dlaczego Drizzt tak nagle uciekł? Guenhwyvar poczuła, że jej kark poczyna być miażdżony w potężnych szczękach.Kot przetoczył się, jego większy ciężar pociągnął za nim psa, lecz chwyt szczęk psa nie uległ rozluźnieniu.Z braku powietrza Guenhwyvar ogarnęły zawroty głowy, zaczęła wysyłać swój umysł z powrotem przez plany, do swego prawdziwego domu, choć rozpaczała z powodu zawodu sprawionego swemu panu w czasie próby.Nagle wieża pociemniała.Wstrząśnięty piekielny pies zwolnił nieco swój chwyt, zaś Guenhwyvar szybko wykorzystała okazję.Kot oparł się łapami o żebra psa i wyrwał się z jego chwytu, odtaczając się w czerń.Piekielny pies szukał swego przeciwnika, lecz zdolności pantery do ukrywania się znacznie przewyższały możliwości jego wyostrzonych zmysłów.Potem pies zauważył następny łup.Jeden skok zaniósł go do Regisa.Lecz Guenhwyvar grała w grę, której zasady znała perfekcyjnie.Pantera była stworzeniem nocy, łowcą, który uderza z ciemności i zabija, zanim ofiara może wyczuć jego obecność.Piekielny pies przykucnął szykując się do ataku na Regisa, a potem rozpłaszczył się, gdy pantera wylądowała ciężko na jego grzbiecie, wbijając głęboko pazury w jego rude boki.Pies zaskowyczał tylko raz, a potem zabójcze zęby znalazły jego kark.Lustra popękały i roztrzaskały się.Dziura w podłodze, która nagle się otworzyła, pochłonęła tron Kessella.Bloki kryształowego gruzu zaczęły padać dokoła, gdy wieża zadrżała w swych końcowych, śmiertelnych drgawkach.Krzyki z haremu poniżej powiedziały Regisowi, że podobne sceny zniszczenia są powszechne w całej budowli.Był szczęśliwy widząc, że Guenhwyvar pokonała piekielnego psa, lecz rozumiał bezcelowość poświecenia kota.Nie mieli dokąd uciekać, nie było ucieczki przed śmiercią Cryshal-Tirith.Regis przywołał do siebie Guenhwyvar.Nie widział w ciemności ciała kota, lecz widział jego oczy, patrzące na niego i krążące wokół, jakby kot podkradał się do niego.- No co? - obruszył się zdumiony halfling, zastanawiając się, czy stres i rany zadane przez psa nie wprawiły Guenhwyvar w szaleństwo.Kawałek ściany roztrzaskał się tuż obok niego, sprawiając że rozciągnął się jak długi na podłodze.Zobaczył, że oczy kota wznoszą się wysoko w powietrze; Guenhwyvar skoczyła.Pył zdławił go i poczuł, że wieża zaczęła zapadać się ostatecznie.Nadeszła jeszcze głębsza ciemność, gdy kot przykrył go sobą.* * * * *Drizzt poczuł, że spada.Światło było zbyt jasne, nic nie widział, nic nie słyszał, nawet świstu powietrza, jednak wiedział z całą pewnością, że spada.Potem światło pociemniało do szarej mgły, jakby przelatywał przez chmurę.Wszystko wydawało się snem, było tak całkowicie nierealne.Nie mógł sobie przypomnieć jak się tu dostał.Nie mógł sobie przypomnieć swego imienia.Potem zapadł się w głęboką zaspę śniegu i zrozumiał, że to nie był sen.Słyszał wycie wiatru i czuł jego mroźne ukąszenia.Usiłował wstać i zorientować się lepiej w otoczeniu.Potem usłyszał, gdzieś w oddali i w dole, krzyki rozgrywającej się bitwy.Przypomniał sobie Cryshal-Tirith, przypomniał sobie gdzie był.Mogła być tylko jedna odpowiedź.Był na szczycie Kelvin's Cairn.* * * * *Żołnierze Bryn Shander i Easthaven walcząc ramię w ramię, z Cassiusem i Glensatherem na czele, zaatakowali w dół zbocza i wbili się twardo w ogłupiałe szeregi goblinów.Obaj burmistrzowie mieli na myśli jeden cel: chcieli przebić się przez szeregi potworów i dołączyć do atakujących krasnoludów Bruenora.Kilka chwil wcześniej na murach widzieli, że barbarzyńcy przyjęli tę samą strategię i uznali, że jeśli trzy armie udzielą sobie wzajemnie wsparcia z flanek, ich wątłe szansę ulegną znacznemu wzmocnieniu.Gobliny załamały się pod atakiem, w absolutnym przerażeniu i zaskoczeniu nagłym zwrotem sytuacji potwory nie były w stanie zorganizować jakichkolwiek pozorów linii obrony.Gdy cztery floty Maer Dualdon wylądowały tuż na pomoc od ruin Targos, napotkały tak samo zdezorganizowany i zdezorientowany opór.Kemp i pozostali przywódcy sądzili, że łatwo uchwycą przyczółki na lądzie, lecz ich główną troską stały się znaczne siły goblinów okupujące Termalaine - obawiali się, że mogą prześlizgnąć się obok nich, jeśli opuszczą plaże i odetną im jedyną drogę ucieczki.Nie musieli się jednak martwić.W pierwszych chwilach walki, gobliny w Termalaine rzeczywiście wyszły w pole, z zamiarem wsparcia swego czarnoksiężnika, lecz nagle Cryshal-Tirith zwaliła się.Gobliny już wcześniej były do całej tej zabawy nastawione sceptycznie, słysząc w nocy pogłoski, że Kessell wydzielił znaczne siły, aby starły z powierzchni ziemi Orków Innego Języka w podbitym mieście Bremen.Gdy zaś zobaczyły, że z wieży, będącej symbolem mocy Kessella zostały tylko ruiny, rozważyły ponownie swoje możliwości, oceniając konsekwencje swego wyboru.Uciekły na północ, do bezpiecznego schronienia oferowanego przez otwarte równy.* * * * *Zacinający śnieg przyłączył się do gęstej mgły na szczycie góry.Drizzt trzymał oczy spuszczone w dół, lecz z trudem widział swe własne stopy, stawiane jedna przed drugą.Ciągle trzymał magiczny jatagan, jaśniejący bladym światłem, jakby cieszący się z niskiej temperatury.Sztywniejące ciało drowa błagało go, aby zszedł w dół, lecz ten uparcie posuwał się wzdłuż wysokiej grani, ku sąsiednim szczytom.Wiatr przynosił do jego uszu niepokojący dźwięk - szaleńczy śmiech.Nagle zobaczył niewyraźną postać maga, wychylającego się nad wschodnią przepaścią, najwyraźniej usiłującego zobaczyć, co dzieje się w dole na polu bitwy.- Kessell! - krzyknął Drizzt.Zobaczył, że postać przesunęła się nagle i wiedział, że czarnoksiężnik usłyszał go nawet wśród wycia wichru.- W imieniu ludu Dekapolis żądam, abyś się mi poddał! Szybko, teraz, zanim ten nieustający dech zimy nie zamrozi nas tu, gdzie stoimy!Kessell parsknął.- Nadal nie rozumiesz tego, czego jesteś świadkiem, prawda? - zapytał zdumiony.- Naprawdę wierzysz, że wygrałeś tę bitwę?- Nie wiem, w jakim położeniu są teraz ludzie na dole - odparł Drizzt, - lecz ty zostałeś pokonany! Twa wieża została zniszczona Kessellu, a bez niej jesteś tylko małym sztukmistrzem! - Szedł dalej mówiąc i teraz był tylko o kilka stóp od maga, choć jego przeciwnik nadal był tylko zamazaną plamą w szarym polu.- Chcesz wiedzieć w jakim są położeniu, drowie? - zapytał Kessell.- Więc spójrz! Bądź świadkiem upadku Dekapolis! - Sięgnął pod płaszcz i wyciągnął błyszczący obiekt, kryształowy relikt.Wydawało się, że chmury cofają się przed nią.Wiatr zatrzymał się w szerokim promieniu jej wpływu.Drizzt widział jej niewiarygodną siłę, poczuł, jak krew w świetle kryształu powraca do jego zdrętwiałych rąk.Potem szary welon podniósł się i niebo przed nimi stało się czyste
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|