[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Przede wszystkim odebrał dziecko, a nie chce dać rozwodu.Ona zle to zniosła.Uciekła w pracę.Chyba ją czymś szantażuje.Uwikłał ją w jakąś grubszą sprawę.Werka nie chce zdradzić jaką.Mówi,że to śmierdzi pudłem na kilometr i dlatego nie chce tego ruszać.Czeka na coś.Nie wiem, o cochodzi.A co ty się tak wypytujesz? Spędziliście wczoraj tyle czasu i nie mogłeś się dowiedzieć? Ty,profiler? pokiwał palcem podinspektor. E, tam  Meyer udał, że nie słyszy kpiny w głosie podinspektora.I zaraz dodał:  Waldek,musisz mi pomóc.  Ja tobie?  zdziwił się Szerszeń i syknął, bo jedna drzazga ze zjedzonej prawie w całościwykałaczki utkwiła mu w szczelinie między zębami.Kiedy się z tym wreszcie uporał, dodał z emfazą:  Guła26jesteś, ot co! Ja, stary człowiek, mam cię uczyć! Wziąłbyś ją na kawę, zaprosił na tańce.Ja nie wiem,jak to się teraz robi.Ona cała się rumieni na twój widok! Ty myślisz, że nie mam oczu? A u Werkiwidzę to naprawdę pierwszy raz.Meyer poderwał się z krzesła. Co ty, Waldek, mi dupę zawracasz! Jestem żonaty, nie pamiętasz?  oburzył się.Szerszeń otworzył usta ze zdziwienia.26 Niedorajda, ciamajda. Chodziło mi o landrynę Anki  ciągnął już spokojniej Meyer. Spierdolił się ten silniczek.Niby japońska fura, a szajs.Dentysta widać przyoszczędził.Woda mi zalała tapicerkę.No co cibędę mówił.Wyglądam jak alfons w tym resoraku.Muszę ten dach zamknąć, a sam nie dam rady.Wedwóch musimy iść. Aaa, taka zamiana  pokiwał głową Szerszeń i chwycił karton z kefirem.Wziął porządnego łyka,po czym spojrzał tęsknie na karton i zdecydował się zabrać lekarstwo ze sobą. No to chodzmy,załatwimy sprawę.Kiedy wyszli z gabinetu i znalezli się wwindzie, tak że Meyer nie mógł uciec, by nie słuchać,Szerszeń znów zaczął swoje. To świetna dziewczyna.Dobre geny, wdała się w ojca.Rudi był honorowy.Ona też taka jest.Sama cię nie zaczepi jak Mariolka i inne.Nie wlezie ci dołóżka, choć pewnie by chciała.Jak będziesz dalej świętoszkiem, to ci uschnie i tyle będziesz miał zżycia.Czy ja ci każę się z nią żenić? Ale należy ci się coś od życia. Swatką zostałeś?  zaśmiał się Meyer. Nie swatką, tylko mam gały i się patrzę.Widzę ciebie i widzę ją.Widzę, co jest. Daj spokój  machnął ręką profiler. To co? Przyjrzysz się jej? Jakiś spacer, kawa? Nic zobowiązującego. Zobaczymy.Ale odpierdol się już ode mnie. No, to rozumiem  klasnął w dłonie podinspektor. Konia trzeba trzymać za uzdę, a mężczyznę za słowo  odrzekł i wymaszerował z windy zadowolony, bo drzwi właśnie się otworzyły.Niebo było czyste, więc Pink Nissan Miera nie zajmował honorowego miejsca pod dachem, tylkostał na samym końcu parkingu. Zliczna furka.Cukiereczek  skomentował Szerszeń z uśmiechem. A Claudia Schiffer była dokompletu? Tak, i paczka gumy balonowej  odparł Meyer.Otworzył wóz i nacisnął przycisk, który teoretycznie mial otwierać dach.Rozległo się cichebzyczenie. Może zapal silnik  doradził podinspektor.Stał krok od auta z miną brygadzisty i założonymirękami.Meyer włożył kluczyk do stacyjki i przekręcił.Potem nacisnął Auto Open Roof.Dach się niezamykał. Lepiej byś pomógł  mruknął. A co ja mogę zrobić? Tam są jakieś instrukcje  Meyer wskazał Szerszeniowi schowek, a sam wysiadł i podszedł dobagażnika. Ale silnik ładnie pracuje  usłyszał stłumiony głos Szerszenia, który wyjął prawie wszystko, coznajdowało się w skrytce. Silnik 1,4.Co najwyżej punto wyprzedzę. Dentysta kupił Ani samochód na zakupy.To się nazywa małżonek  zaśmiał się Szerszeń.W rękumiał plik książeczek. Która to? A ja wiem?  Meyer wyciągnął z bagażnika butelkę z jakimś płynem i uparcie szorował brunatneplamy od keczupu.One jednak zamiast znikać, rozmazywały się w wielkie Salwadory. Jeszcze będę musiał jechać na myjnię  jęknąłHubert. Draai de ont.ste.king op ON  usłyszał głos podinspektora. Co?  Meyer podniósł głowę.  Open alle ramen. Waldek, co z tobą? Czytam twoją instrukcję  dodał rozpromieniony Szerszeń. Druk de schakelaar van.deautomatische.dak opening Auto Open Roof op de stand open of gesloten.Draai de onsteking schakelaar op de blokeer stand. Przestań! Czytaj po polsku! To ty nie znasz tego języka?  spoważniał Szerszeń.Skąd niby mam znać?  skrzywił się Hubert. To chyba eskimoski. Ale Hubert  Szerszeń zawiesił głos po czym wybuchnął gromkim śmiechem. Tu nie ma innej. Jak nie ma! Anka nie zna żadnego prócz ojczystego.Musi być!Hubert wyskoczył z samochodu i wyrwał z rąk Szerszenia książeczkę.Szybko przerzucał jej kartki. Faktycznie  stwierdził zrezygnowany, wpatrując się w kolorowe obrazki i podpisy w tymobcym języku.Z nienawiścią rzucił instrukcję na siedzenie auta.Szerszeń znów wziął ją do ręki. Spokojnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl