[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dziadek powiedział, że to ty.Tak mi się wydawało, że Egwene opowiadała, iż pochodzi właśnie stąd.- Skrzywił się nagle z dezaprobatą.- Twoje oczy.Widzę, iż jednak po­szedłeś w ślady Elyasa, że gonisz z wilkami.Byłem pewien, że nigdy nie znajdziesz Drogi Liścia.Perrin rozpoznał go; Aram, wnuk Ili i Raena.Nie lubił go, uśmiechał się tak samo jak Wil.- Odejdź, Aram.Jestem zmęczony.- Czy jest z tobą Egwene?- Egwene jest teraz Aes Sedai, Aram - warknął ­i wyrwałaby ci serce Jedyną Mocą, gdybyś ją zaprosił do tańca.Odejdź!Aram zamrugał i pospiesznie zamknął drzwi.Za sobą.Perrin opuścił głowę.- Za często się uśmiecha - mruknął.- Nie potrafię ścierpieć ludzi, który się za często uśmiechają.Popatrzył podejrzliwie na Faile, która właśnie się zakrztu­siła.Zagryzła dolną wargę.- Coś mi utknęło w gardle - wyjaśniła zduszonym gło­sem, pospiesznie wstając.Podeszła szybko do szerokiej półki u stóp łóżka, na której Ila przygotowała swój kataplazm, i sta­nęła do niego tyłem, nalewając wodę z zielono-czerwonego dzbana do niebiesko-żółtego kubka.- Czy też chciałbyś się czegoś napić? Ila zostawiła ten proszek, w razie gdyby cię bolało.Pomoże ci zasnąć.- Nie chcę żadnych proszków - powiedział.- Faile, kim jest twój ojciec`?Plecy jej mocno zesztywniały.Po chwili odwróciła się z kubkiem w obu dłoniach i nieodgadnionym wyrazem skoś­nych oczu.Minęła jeszcze jedna minuta, zanim powiedziała:- Mój ojciec zwie się Davram z Domu Bashere, Lord Bashere Tyru i Sidony, Protektor Granicy Ugoru, Obrońca Kra­ju Serca, generał marszałek królowej Tenobii w Saldaei.Oraz jej wuj.- Światłości! Co miało znaczyć całe to gadanie, że to kupiec drewnem albo handlarz futrami? O ile mnie pamięć nie myli, handlował też kiedyś pieprzem lodowym?- To nie było kłamstwo - powiedziała ostro, a po chwi­li ciszej dodała - tylko po prostu niecała prawda.Majątki mojego ojca rzeczywiście produkują znakomite drewno na bu­dulec i na opał, pieprz lodowy, futra i mnóstwo innych towa­rów.A rządcy sprzedają to wszystko w jego imieniu, więc on rzeczywiście tym handluje.W pewnym sensie.- Dlaczego zwyczajnie mi a tym nie powiedziałaś? Ukry­wałaś różne sprawy.Kłamałaś.Jesteś arystokratką! - Zgro­mił ją oskarżycielskim spojrzeniem.Tego się nie spodziewał.Ojca drobnego kupca, ewentualnie byłego żołnierza, ale nie czegoś takiego.- Światłości, co ty w takim razie wyprawiasz, dlaczego włóczysz się gdzieś jako Myśliwa Polująca na Róg? Tylko mi nie wmawiaj, że to Lord Bashere i jego towarzystwo wysłali cię na poszukiwanie przygód.Nadal z kubkiem w ręku podeszła do łóżka, by usiąść obok niego.Nie wiadomo dlaczego bardzo ją interesowała jego twarz.- Moi dwaj starsi bracia umarli, Perrin, jeden zginął w walce z trollokami, drugi spadł z konia podczas polowania.Przez to ja stałam się najstarsza, co oznaczało, że muszę się uczyć rachunkowości i handlowania.Moi młodsi bracia stu­diowali wojaczkę, przygotowując się do przyszłych przygód, a tymczasem ja miałam się uczyć zarządzania majątkami! To obowiązek najstarszego.Obowiązek! To głupie, jałowe i nud­ne.To zagrzebanie się w papierach i urzędnikach.- Kiedy ojciec zabrał Maedina do Granicy Ugoru - Mae­din jest dwa lata ode mnie młodszy - miarka się przebrała.Wprawdzie dziewczęta w Saldaei nie uczą się ani posługiwania mieczem, ani wojaczki, ale ojciec mianował pewnego starego żołnierza, któremu w przeszłości wydawał swe pierwsze roz­kazy, na mojego lokaja, i Eran był zawsze więcej niż szczęś­liwy, gdy mógł mnie uczyć posługiwania się nożami i walki wręcz.Sądzę, że stanowiło to dla niego wspaniałą rozrywkę.W każdym razie wtedy, gdy ojciec zabrał Maedina, nadeszły wieści, że zwoływane jest Wielkie Polowanie Na Róg, więc.wyjechałam.Napisałam list do matki, w którym wszystko wy­jaśniłam i.wyjechałam.I dotarłam w samą porę do Illian, by złożyć przysięgę Myśliwego.- Podniosła ręcznik i znowu starła mu pot z twarzy.- Naprawdę powinieneś się przespać, jeśli możesz.- To pewnie powinno się ciebie tytułować "lady Bashere" albo jakoś podobnie? - spytał.- Jak to się stało, że polu­biłaś zwykłego kowala?- To słowo to "miłość", Perrinie Aybara.- Jej dobitny głos mocno kontrastował z czułością, z jaką wodziła ręczni­kiem po jego twarzy.- I wcale nie uważam, że jesteś jakimś zwykłym kowalem.Ręcznik znieruchomiał.- Penrin, co tamten chłopak chciał powiedzieć, gdy mó­wił o ganianiu z wilkami? Raen też wspominał o jakimś Elyasie.Na moment zamurowało go do tego stopnia, że wstrzymał oddech.A przecież dopiero co sam ją zrugał zatrzymanie przed nim tajemnic.Zasłużył na to za swoją popędliwość i gniew.Zamachnij się w pośpiechu młotem, a zmiażdżysz sobie kciuk.Powoli wypuścił powietrze, a potem jej powiedział.Jak poznał Elyasa Macherę i dowiedział się, że może rozmawiać z wilka­mi.Jak jego octy zmieniły barwę i wyostrzył się zmysł słuchu i węchu niczym u wilka.O wilczych snach.O tym; co by się z nim stało, gdyby utracił więź z człowieczeństwem.- To takie łatwe.Czasami, szczególnie we śnie, zapomi­nam, że jestem człowiekiem, a nie wilkiem.Jeśli wówczas nie przypomnę sobie dostatecznie szybko, jeśli stracę więź, stanę się wilkiem.Przynajmniej w głowie.Nie zostanie ze mnie nic.- Urwał przekonany, że ona poczuje obrzydzenie, że odejdzie.- Jeśli twoje uszy rzeczywiście słyszą wszystko tak wyraźnie - powiedziała spokojnie - to będę się musiała pilnować, co mówię blisko ciebie.Złapał jej dłoń, by przestała wycierać mu czoło.- Czyś ty słuchała tego, co powiedziałem? Co pomyślą twój ojciec i matka, Faile? Półwilk i kowal.Jesteś arystokratką! Światłości!- Słyszałam każde słowo.Ojciec się zgodzi.Zawsze po­wtarza, że krew naszej rodziny słabnie, że nie jest już taka jak za dawnych czasów.Wiem, że on mnie uważa za strasznie miękką.- Obdarzyła go uśmiechem dostatecznie drapież­nym, by mógł się spodobać wilkowi.- Moja matka oczywi­ście zawsze chciała, żebym wyszła za króla, który będzie po­trafił rozpłatać trolloka jednym uderzeniem miecza.Myślę, że twój topór wystarczy, tylko czy zechcesz jej powiedzieć, że jesteś królem wilków? Myślę, że nie zjawi się nikt, kto by kwestionował twoje prawo do takiego tronu.Prawdę rzekłszy, mojej matce zapewne wystarczy już sama umiejętność przepo­ławiania trolloków, ale jestem przekonana, że spodobałoby jej się bardziej to drugie.- Światłości - wychrypiał.Na pozór mówiła poważnie.Nie, ona naprawdę mówiła to poważnie.A nawet jeśli była tylko w połowie serio, nie miał pewności, czy nie wolałby trolloki od spotkania z jej rodzicami.- Napij się - powiedziała, przykładając kubek z wodą do jego warg.- Chrypisz tak, jakby ci zaschło w gardle.Przełknął płyn i zakrztusił się gorzkim smakiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl